Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Butolog wśród trędowatych

hm. Beata Chomicz
Przed kilkoma dniami gościła w Toruniu dr Wanda Błeńska. Przed wojną pracowała w toruńskim szpitalu. W latach okupacji działała w tajnym „Gryfie Pomorski”.

Przed kilkoma dniami gościła w Toruniu dr Wanda Błeńska. Przed wojną pracowała w toruńskim szpitalu. W latach okupacji działała w tajnym „Gryfie Pomorski”.

Dr Wandę Błeńską zawsze ciągnęło też na misje. Po wojnie trafiła do Ugandy, gdzie założyła i przez wiele lat prowadziła ośrodek dla trędowatych. Do Ugandy ściągnęła też swoją serdeczną przyjaciółkę, harcerkę Janinę Bartkiewicz.

Pani Wanda, mimo stu lat, tryskająca humorem i optymizmem, podczas ostatnich odwiedzin naszego miasta, wspominała także Janinę Bartkiewicz, jako „butologa”, a więc robiącą specjalistyczne obuwie dla pacjentów chorych na trąd. O „butologu” w naszym Albumie pisała przed pięcioma laty jej przyjaciółka, harcmistrz Beata Chomicz. Wracamy dzisiaj do tych wspomnień.

<!** Image 2 align=none alt="Image 187519" sub="Janka dopasowuje ortopedyczne obuwie nowemu pacjentowi.">

W harcerskim mundurze

Choć od wyjazdu Janki z Torunia minęło ponad 45 lat, są jeszcze osoby pamiętające wysportowaną, energiczną kobietę przemierzającą codziennie na rowerze trasę z ulicy Wyspiańskiego na Podmurną, a po południu lub w dni wolne, śpieszącą w harcerskim mundurze na zbiórki. Była nią harcmistrzyni, moja serdeczna przyjaciółka, Janina Bartkiewicz.

W latach 60. pracowała w laboratorium nasiennym Gminnej Spółdzielni przy ul. Podmurnej. Sprawdzała siłę kiełkowania, przeważnie maku.

Bartek na wodzie

Urodzona w Toruniu, 27 czerwca 1913 roku. Mając 14 lat wstąpiła do harcerskiej drużyny. Przeszła przez wszystkie stopnie i funkcje, aż do komendantki chorągwi. Szczególną jej pasją stało się żeglarstwo. To staraniem Bartka - jak ją nazwały żeglarki - powstał w 1937 roku Ośrodek Wodny ZHP w Funce nad Jeziorem Charzykowskim, działający do dziś. To wówczas pod komendą Bartka harcerze jeździli na pogranicze z Niemcami i wraz z naszymi żołnierzami prowadzili patriotyczne rozmowy z mieszkańcami przygranicznych wsi i miasteczek.

Po wojnie, gdy władze Polski Ludowej uznały, że jej postawa nie gwarantuje socjalistycznego wychowania młodzieży, zdecydowała się na całkowitą zmianę w swym życiu. Jej przyjaciółka, dr Wanda Błeńska, zwana „matką trędowatych”, prowadziła od lat w Ugandzie ośrodek dla porażonych tą straszną chorobą. Janka chciała do niej jechać. Zapisała się na kurs angielskiego, szkoliła w zajęciach terapeutycznych, uczyła się robić ortopedyczne obuwie. W 1965 roku otrzymała zezwolenie na wyjazd do Ugandy.

Modelowane sandały

Ksiądz misjonarz Czesław Białka, tak wspominał Bartka: - Janina Bartkiewicz po przyjeździe do Ugandy ujawniła swoje talenty. Działała w leprezoriach w Bulubie i w Nyendzie oraz w licznych ambulatoriach (ok. 120), rozrzuconych na rozległym terenie. Jej głównym zadaniem było sporządzanie sandałów ortopedycznych oraz butów z mikrocelularnej gumy i z korka. Wiadomo, że na skutek utraty czucia po porażeniu nerwów powstają u chorych na trąd owrzodzenia, zniekształcenia stopy, a w konsekwencji - ubytki kończyn. Pani Janina jeździła w teren z obuwnikami do punktów, gdzie przychodzili pacjenci i gdzie pobierano im miarę. Zabierała z sobą specjalny piecyk, w którym rozgrzewała celularną gumę, aby ją dopasować i wymodelować na nodze chorego. W rezultacie znacznie zmalała ilość owrzodzeń na nogach chorych na trąd. Robiła także protezy podkolanowe, konstruowała specjalne szczudła dla inwalidów pozbawionych palców u rąk. Wykonywała masaże elektryczne, prowadziła ćwiczenia rehabilitacyjne, brała udział w szkoleniach felczerów i studentów medycyny. Wytrwale pouczała chorych na trąd, jak chronić się przed wrzodami i zniekształceniami stóp, a także przykurczami prowadzącymi do utraty palców u rąk i nóg. Nazywano ja popularnie Miss Janina lub po prostu Janina.

Na miejscu, przy szpitalu w Bulubie zorganizowała protezownię zyskując w ciągu dziesięciu lat pracy miłość i poważanie czarnoskórych pacjentów.

W 1974 roku niespodziewanie wykryto u Janki groźną chorobę – raka krtani. Niestety, operacja w Londynie nie wróciła Jance zdrowia.

Ulica Bartkiewiczówny

Jeszcze powrót do pracy w Bulubie; pomoc trędowatym, praktyczne rady postępowania z chorymi udzielane siostrze Zygmuncie (Zofii Kaszubie) z Burundii – kierującej Caritasem na Skarpie w Toruniu.

Potem już przyjazd na urlop do Torunia i 9 września 1975 r odejście Janki. Przypomina o niej ulica na Chełmińskim Przedmieściu nazwana jej imieniem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska