Czas pracy lekarzy jest nieograniczony

Jeśli lekarz nie ma prywatnej praktyki, więcej od swoich kolegów pracuje na dyżurach w szpitalu albo w pogotowiu. Niektórzy dorabiają na Zachodzie.

– Zaczynam pracę rano. Siedem godzin spędzam w szpitalu. Potem jestem 17 godzin na dyżurze. Następnego dnia zaczynam rano pracować, po południu otwieram swój gabinet – relacjonuje lekarz z jednego z toruńskich szpitali. – Moi młodsi koledzy biorą dodatkowe dyżury i jeżdżą z pogotowiem.

Ustawa o zatrudnianiu kontraktowym nie uprawnia do niepracowania po dyżurze, więc lekarz pracować może „na okrągło”.

Za 17 godzin zwykłego dyżuru w szpitalu zarabia ok. 240 zł brutto. Za 24-godzinny dyżur świąteczny „kontraktowy” można dostać około 700 złotych brutto. Chętnych na jedne i drugie nie brakuje. Tym bardzej, że zarobki nie są zbyt wysokie. Specjalista z II stopniem po 30 latach pracy zarabia na pełnym etacie brutto 3100 złotych. Po odliczeniu ZUS-u i podatku zostaje mu 1500 złotych.

Opłaca się wziąć tydzień urlopu raz na jakiś czas i wyjechać do zaprzyjaźnionej kliniki na Zachodzie, np. w Wielkiej Brytanii. Tam wziąć trzy dyżury i wrócić. Z dodatkowych dyżurów w swoim szpitalu zrezygnować. Największe pole do popisu, jeśli chodzi o takie krótkie wyjazdy mają polscy anestezjolodzy i radiolodzy.

– U mnie większość lekarzy zatrudniana jest na kontraktach – mówi Andrzej Wiśnicki, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Toruniu. – Są przepracowani, to fakt. Z jednej strony coraz więcej sami biorą na siebie. Z drugiej rosną stosy dokumentacji wymaganej przez Narodowy Fundusz Zdrowia. Trzeba też przyznać, że daje się we znaki coraz większa agresja pacjentów. Kontroluję lekarzy, podobnie jak pozostałych pracowników. Sprawdzam np. czy są w miejscu pracy w określonych godzinach, zgodnie z kontraktem. Co robią po pracy albo na urlopie mnie nie interesuje.