MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Grać i cieszyć się tenisem

tadeusz nadolski
Rozmowa z JERZYM JANOWICZEM, ojcem Jerzego (dla rodziny i przyjaciół Jerzyka), polskiego tenisisty, który po niedawnym finale turnieju w Paryżu awansował na 26. miejsce w rankingu ATP.

Rozmowa z JERZYM JANOWICZEM, ojcem Jerzego (dla rodziny i przyjaciół Jerzyka), polskiego tenisisty, który po niedawnym finale turnieju w Paryżu awansował na 26. miejsce w rankingu ATP.

<!** Image 3 align=none alt="Image 200395" sub="- Sukces przyszedł tak raptownie, że nie można tego było przewidzieć i nie będę udawał, że to przewidziałem - mówi ojciec Jerzyka, Jerzy Janowicz Fot.: Dariusz Bloch">

O Pana synu zrobiło się głośno na początku listopada, kiedy to podczas turnieju ATP World Tour Masters 1000 awansował do finału, eliminując, między innymi, trzecią rakietę świata Andy’ego Murraya. A przecież syn gra już od wielu lat, treningi rozpoczął jako pięciolatek. Co zadecydowało, że postawił Pan na tenis, skoro Pan i Pańska żona byliście siatkarzami?<!** reklama>

Jedno trzeba uściślić. Jerzyk miał pięć lat, jak go zaprowadziłem do klubu. A piłkę tenisową odbijał - no to może trochę za mocno powiedziane - raczej turlał, jak jeszcze nie potrafił mówić. Po zakończeniu zawodowej kariery siatkarskiej jeździłem na tenisowe turnieje oldbojów. On to widział, podpatrywał i tak już zostało.

Wiadomo, że trening tenisowy jest dość monotonny. To setki, tysiące powtórzeń pewnych elementów, uderzeń. Jaki był mały Jerzyk, czy chętnie trenował, czy trzeba go było zmuszać do zajęć?

Na pewno na jakimś etapie, to był to rodzaj zabawy i nikt nikogo do treningów nie zmuszał. Ale nie mogę odsłaniać wszystkich naszych tajemnic, bo Jerzyk mnie wyrzuci i gdzie ja znajdę pracę. W Bydgoszczy? (śmiech). A poważnie mówiąc. Niezwykle istotna jest rola szkoleniowca - w tym przypadku moja, bo ja byłem jego mentorem i trenerem - żeby umiał dziecko przekonać do ciężkiej pracy i wyzwolić u niego swoistą chemię, zachęcić do danej dyscypliny.

Czy w pierwszych latach treningów był taki jeden moment, w którym stwierdził Pan - z tej mąki będzie chleb, Jerzy ma papiery na dobrego tenisistę i warto iść dalej w tym kierunku?

Chyba nikt nie jest w stanie tak do końca stwierdzić, że chłopak ma papiery na dobrego piłkarza czy tenisistę. Najważniejsze, żeby dziecko chciało uprawiać daną dyscyplinę, chodziło z przyjemnością na treningi, nie powinno być pod presją uzyskiwania jak najlepszych wyników. Musi najpierw sport polubić.

Wracając do sukcesu Jerzyka w Paryżu. Czy spodziewał się Pan, że kariera syna właśnie teraz może nabrać takiego tempa?

Najpierw chciałbym przypomnieć, że syn nie wyskoczył nagle jak filip z konopi. Przecież był piątym juniorem świata, był jedynym Polakiem, który znalazł się w dwóch finałach i dwóch ćwierćfinałach Wielkiego Szlema juniorów. Jadąc do Paryża był już sześćdziesiątym dziewiątym zawodnikiem na świecie. A że akurat w stolicy Francji tak błysnęło, to my też byliśmy zaskoczeni. My byśmy się cieszyli, jeśli wygrałby eliminacje i na przykład pojedynek pierwszej rundy. Sukces przyszedł tak raptownie, że nie można tego było przewidzieć i nie będę udawał, że to przewidziałem.

Wojciech Fibak, najlepszy w historii polski tenisista, w wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego” powiedział między innymi: „Janowicz gra bardzo efektownie, jednak jest trochę szalony, na wariackich papierach, obarczony olbrzymim ryzykiem”. Czy Pan zgadza się z taką opinią?

Jak mogę powiedzieć tak. Wojciech Fibak jest ikoną naszego tenisa, dużo osiągnął. Tylko że swojej wiedzy na temat tej dyscypliny, kontaktów, nie przekazał nikomu, nikomu nie pomógł. Usiąść i opowiadać jest łatwo.

Panie Jurku. Syn konsekwentnie pnie się w górę rankingu ATP. Zaczynał w 2008 roku od 335. pozycji, obecnie jest 26. Jaki będzie ten kolejny rok w jego karierze? Zacznie od udziału w Australian Open.

Dla nas najważniejsze jest, że w Melbourne nie będzie musiał przebijać się przez eliminacje. Planujemy, że wcześniej weźmie udział jeszcze w jakimś mniejszym turnieju w Australii, żeby się zaaklimatyzować. Generalnie nie ma presji na wynik, nie ma ciśnienia, nic nie musi udowadniać. Chociaż jak będzie zdrowy, jak wszystko pójdzie dobrze, to może znaleźć się nawet w dziesiątce. Ale przede wszystkim ma grać swoje i cieszyć się tenisem. I wtedy będą wyniki. Tak jest teraz i tak było wcześniej. Nigdy przed wyjazdem na jakiś turniej, nie mówiliśmy - musisz, tylko - graj sobie. Wygrasz - chwała ci za to, przegrasz - trudno. Zdobywasz następne doświadczenie.

Czy Jerzyk jest już gotowy do skutecznej rywalizacji z najlepszymi tenisistami na świecie?

Syn w jednym turnieju ograł sześciu zawodników z pierwszej setki i czterech z pierwszej dwudziestki. Może przegrać jeszcze z pięćsetnym, osiemsetnym. Bo to jest sport i różnie z tym bywa. Nie trafi w swój dzień i będzie różnie. Myślę, że po tym, jak rozmawiamy w domu, wszyscy są w jego zasięgu i już może pokonać każdego. I mówię to spokojnie, bez żadnej bufonady i zadufania z naszej strony.

Wróćmy jeszcze do paryskiego sukcesu syna. Wówczas publicznie podnosiliście Państwo - jako rodzice - problemy finansowe związane z jego karierą, która bardzo dużo Was kosztowała. Jaka część kosztów spadła na Was? Czy ktoś Wam pomagał?

Cieszę się, że pan zadał to pytanie, bo to ludzi boli najbardziej - najważniejsze są pieniądze, a nie to na przykład z kim wygrał. My byliśmy w pełni świadomi, że to będą ogromne pieniądze, ale byliśmy zawodowymi sportowcami i sporo zarobiliśmy. Decyzja o treningach Jerzyka była nasza, nie sprzedawaliśmy jakichś sklepów, bo musieliśmy. Nie, to była nasza celowa robota, bo tak po prostu chcieliśmy. Wracając jeszcze do tych sprzedanych sklepów, to przecież nie można prowadzić równolegle biznesu i pilnować kariery syna. Przecież ja nie mogłem powiedzieć wujkowi czy ciotce, żeby zawieźli Jerzyka na trening, żeby zjadł obiad czy odrobił lekcje. Do 18. roku życia my to wszystko ciągnęliśmy, a pomagali nam drobni sponsorzy, firma „Prokom”, której programu sportowego był członkiem oraz - na tyle, na ile mógł - Polski Związek Tenisowy. Chciałbym zaznaczyć, że współpraca z PZT układała nam się zawsze bardzo dobrze. Przecież Jerzyk od czterech już lat gra w reprezentacji naszego kraju w Pucharze Davisa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska