MKTG SR - pasek na kartach artykułów

In vitro Platformy nie zatopi?

Przemysław Łuczak
Rozmowa z JAROSŁAWEM KATULSKIM, posłem PO, wiceprzewodniczącym Sejmowej Komisji Zdrowia

Rozmowa z JAROSŁAWEM KATULSKIM, posłem PO, wiceprzewodniczącym Sejmowej Komisji Zdrowia

<!** Image 2 align=none alt="Image 193737" sub="Jarosław Katulski. - Gdyby z jakichś powodów pod obrady Sejmu zamiast naszego trafił projekt Gowina albo projekt Ruchu Palikota, to zdecydowana większość posłów PO zagłosowałaby za tym drugim. [Fot. Dariusz Bloch]">Wybrano Pana do zespołu, który ma opracować jeden projekt ustawy o in vitro autorstwa PO. Jest Pan specjalistą od godzenia ognia z wodą?

Nad in vitro pracuję w Sejmie już od prawie trzech lat w zespole poseł Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. Stworzyliśmy trzy projekty ustawy i gdyby nie zakończenie kadencji, prawdopodobnie któryś z nich miałby szansę na uchwalenie. W tej kadencji zajęliśmy się pewnym przybliżeniem naszego projektu do poglądów konserwatywnej części Platformy. Kierowaliśmy się tym, żeby nie zmniejszyć skuteczności metody, a proponowane rozwiązania prawne nie spowodowały, że kobiety czy też pary decydujące się na zabieg in vitro, który jest ostatnią szansą na posiadanie własnego biologicznego dziecka, będą miały trudniej niż teraz.<!** reklama>

Czy uda się wypracować jeden wspólny projekt ustawy?

My, mówię o tej bardziej liberalnej, a może raczej zdroworozsądkowej części partii, nigdy nie zgodzimy się na zakaz mrożenia zarodków i tworzenia zarodków nadliczbowych. Złamałoby to bowiem podstawową zasadę, o której mówiłem wcześniej - zachowania skuteczności metody. Każdy ekspert od in vitro potwierdzi, że najskuteczniejszą metodą jest zamrażanie zarodków. Zgodnie z najnowszymi osiągnięciami medycyny, dzisiaj zamraża się wszystkie zarodki, ponieważ po odmrożeniu łatwiej się przyjmują i zwiększa się szansa na donoszenie ciąży.

Ale minister Gowin upiera się przy zakazie mrożenia...

Gdybyśmy mieli stworzyć ustawę, która ograniczy szanse kobiet, to lepiej w ogóle jej nie pisać. Należy pamiętać, że obecnie w Polsce można korzystać z metody in vitro. Ale brak uregulowań prawnych niesie negatywne skutki. Po pierwsze, nie ma możliwości finansowania zabiegów in vitro, choćby częściowo, z budżetu państwa. Natomiast wprowadzenie uregulowań prawnych będzie podstawą, żeby Agencja Oceny Technologii Medycznych opisała procedurę in vitro, wyceniła ją i wprowadziła do koszyka świadczeń gwarantowanych.

Drugim skutkiem braku regulacji prawnych jest to, że jeśli chodzi in vitro, dzisiaj można w Polsce robić wszystko. Łącznie z tym, że zarodki uznawane przez konserwatystów za ludzi, można po prostu wylewać do zlewu. I trzeci element, też bardzo ważny. Otóż obok bardzo dobrze prowadzonych przez rzetelnych lekarzy klinik, a takich jest większość, działają również takie, które zamiast wyczerpać wszystkie inne metody leczenia bezpłodności, które są „po drodze”, od razu proponują niepłodnej parze wykonanie procedury in vitro, bo to łatwiejsze i prostsze. A tak naprawdę chodzi tylko o pieniądze.

Czy in vitro będzie dostępne dla wszystkich kobiet?

In vitro ma być dostępne dla małżeństw, par żyjących w związkach nieformalnych oraz samotnych kobiet. Uważam, że nie mamy prawa do stosowania jakichkolwiek ograniczeń, bo wprowadzilibyśmy wtedy coś ze sfery społecznej eugeniki. Uznając, że tylko małżeństwa mogą mieć dzieci, stygmatyzowalibyśmy ludzi. Nie rozumiem, jak mój kolega klubowy i minister sprawiedliwości Jarosław Gowin może w ogóle zakładać takie rozwiązanie. Sądzę zresztą, że byłoby ono niekonstytucyjne.

W jaki sposób zespół przyjmie kompromisowy projekt?

W zespole są po trzy osoby wskazane przez partyjnych liberałów i konserwatystów, ale chcąc coś ustalić, wcale nie będziemy głosować. Podstawą prac zespołu będzie nasz projekt, powstanie jednak coś w rodzaju protokołu rozbieżności. Zostaną w nim zapisane konkretne rzeczy, z którymi konserwatywnie nastawieni posłowie się nie zgadzają.

W ponad 200-osobowym klubie parlamentarnym PO jest tylko około 40 posłów, którzy przychodzą na spotkania do posła Gowina. Ale nie każdy z nich jest zwolennikiem proponowanych przez niego rozwiązań dotyczących in vitro. Myślę, że ten twardy trzon stanowi około 20 osób. Jeśli nasz raport zostanie zaakceptowany przez kierownictwo klubu, to na pierwszym po wakacjach posiedzeniu Sejmu będzie można zacząć zbierać podpisy, potem złożyć projekt do laski marszałkowskiej i w wersji optymistycznej, jeszcze w tym roku zakończyć prace sejmowe.

Co jeszcze będzie w tym projekcie?

Zapisany będzie również zakaz niszczenia zarodków. Ponadto ustawa zakłada powstanie 21-osobowej Rady Bioetycznej przy premierze, który będzie ją powoływał na 7-letnią kadencję. Wyłaniana będzie ona przez najbardziej renomowane ośrodki naukowe z różnych dziedzin - medycyny, prawa, filozofii czy etyki. Rada będzie decydować, co w medycynie w ogólnym znaczeniu wolno robić, a czego nie.

Czy w Platformie będzie dyscyplina głosowania?

Z naszego klubu na pewno wyjdzie jeden projekt, ale posłowie będą mieli swobodę głosowania. Zdecydowaną większość klubu stanowią posłowie o liberalnych poglądach i trzeba pamiętać, że z sejmowej komisji ustawodawczej wyszedł również projekt ustawy o in vitro Ruchu Palikota, który jest prawie identyczny z wcześniejszym projektem Balickiego oraz tym, który powstał w zespole poseł Kidawy-Błońskiej.

Gdyby z jakichś powodów pod obrady Sejmu zamiast naszego trafił projekt Gowina albo projekt Ruchu Palikota, to zdecydowana większość posłów PO zagłosowałaby za tym drugim. Jestem jednak przekonany, że nasz projekt będzie miał dużą szansę przyjęcia przez Sejm. Należy się spodziewać, że zagłosuje za nim nie tylko większość PO, lecz również - mimo zawartych w nim pewnych konserwatywnych ograniczeń - posłowie Ruchu Palikota, SLD oraz część PSL.

Opozycja mówi, że powołanie zespołu przez premiera to tylko gra na czas, a ustawa in vitro i tak nie zostanie uchwalona...

Nie sądzę, żeby tak było. Nad projektami ustawy o in vitro pracuję już prawie trzy lata i należę do tych posłów, których cierpliwość w tej sprawie powoli się wyczerpuje. Uważamy, że powinniśmy wreszcie zmierzać do finału i uchwalić ustawę o in vitro. Tego zresztą, jak pokazują sondaże, oczekuje od nas 77 proc. Polaków. Aż 20 proc. par w Polsce zagraża niezamierzona bezdzietność, a 15-20 proc. tych ludzi będzie można pomóc tylko metodą in vitro. Dlatego musimy wyciągnąć do nich pomocną dłoń.

Zgody nie ułatwia Kościół, który chce zakazu in vitro, ale popiera projekt Gowina, żeby „maksymalnie ograniczyć szkodliwe aspekty regulacji prawnej”...

Skrajną hipokryzją popisuje się tutaj PiS, w tym poseł Piecha, który przyznaje się, że jako ginekolog „wyskrobał” ileś tysięcy dzieci. Równie wielką hipokryzją wykazuje się Kościół, zabraniając in vitro i zupełnie nieodpowiedzialnie porównując zarodek składający się z kilkunastu komórek do biegającego bobaska. Ale jeśli nawet przyjmiemy, że tak trzeba do tego podchodzić, to dzisiaj z tymi „dziećmi” można robić, co się chce, wylać do zlewu, przeprowadzać na nich badania i zniszczyć w każdy inny sposób. Należymy do trzech krajów w Europie, nie w Unii Europejskiej, w których nie ma żadnych uregulowań prawnych w tym zakresie.

Czy posłowie powinni kierować się swoim światopoglądem przy uchwalaniu prawa, które ma obowiązywać wszystkich obywateli, również innych wyznań i niewierzących?

Ja swoją poselską misję pojmuję w ten sposób, że nie mam prawa narzucać innym własnego światopoglądu. Musimy przyjmować takie prawo, które jest zgodne z Konstytucją i nikomu nie dyktuje, według jakich norm ma żyć. Właśnie dlatego uważam, że zapis o dopuszczalności in vitro tylko dla małżeństw byłby skandaliczny. Ale można też sytuację trochę odwrócić i zastanowić się, na ile skuteczne są nawoływania Kościoła.

Jestem lekarzem ginekologiem i z mojego doświadczenia zawodowego wynika, że kobieta, która chce mieć swoje biologiczne dziecko, zrobi wszystko, z naciskiem na wszystko, żeby je posiadać. Dążąc do tego, gotowa jest złamać wszelkie zakazy. Jeśli wprowadzilibyśmy zbyt restrykcyjną ustawę, powinniśmy pamiętać, że żyjemy w otwartej Europie, gdzie przekroczenie granicy nie stanowi żadnej trudności. Polki będą więc wyjeżdżały do Pragi czy Londynu, nawet na Białoruś czy Ukrainę, jeśli tam będą mogły poddać się zabiegowi in vitro.

PiS proponując okrągły stół w sprawie in vitro ma nadzieję na wbicie klina w PO...

To typowa rozgrywka polityczna, ale na marnym poziomie. Co by nie mówić o ministrze Gowinie, jest on wytrawnym politykiem i na takie gierki nie da się nabrać. Deklaruje, że nie zamierza doprowadzać do rozłamu w partii, choć pewnych rzeczy nigdy nie poprze.


Teczka osobowa

Bory Tucholskie, medycyna i motocykle

Jarosław Katulski ma 50 lat. Od 2007 r. jest posłem na Sejm z ramienia PO. Jest wiceprzewodniczącym Komisji Zdrowia, pracuje m.in. nad ustawą o in vitro. Jest lekarzem ginekologiem. Od 1999 r. jest dyrektorem Szpitala Powiatowego w Tucholi, a od 2002 r. również prezesem zarządu spółki, w którą przekształcono szpital. Wykonuje także własną praktykę lekarską i kieruje Związkiem Szpitali Powiatowych Województwa Kujawsko-Pomorskiego.

Żona Renata, dwaj synowie - Jakub i Filip. Cała rodzina lubi podróże po Polsce, ale Tucholę i Bory Tucholskie uważa za najpiękniejsze miejsce do życia. Hobby: motocykle i rozmowy z ludźmi spotkanymi w trakcie podróży.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska