MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Klątwa czarnego mercedesa

Radosław Rzeszotek
Żyła jak w bajce. Ojciec kochał ją całym sercem, nazywał księżniczką i kupował drogie prezenty. Bajkowe życie 19-letniej Laury skończyło się nagle - w środku miasta, w czarnym, luksusowym kabriolecie.

Żyła jak w bajce. Ojciec kochał ją całym sercem, nazywał księżniczką i kupował drogie prezenty. Bajkowe życie 19-letniej Laury skończyło się nagle - w środku miasta, w czarnym, luksusowym kabriolecie.

<!** Image 2 align=right alt="Image 49919" sub="Kiedy Laura rozpędziła swój kabriolet, drogę zajechał jej peugeot. Próbowała go jakoś minąć. Nie zdołała. Straciła panowanie nad kierownicą mercedesa...">Henryk Karol Weiss opłakuje córkę siedząc przy stole. Tuż za nim stoi barek pełen wykwintnych trunków, ale mężczyzna nie sięga po szklankę. Do stołu dosiadają się czasem członkowie rodziny, przyjaciele. Kiedy wstają, wszyscy płaczą. Niewiele mówią, bo przecież nie ma co mówić. Laury nie ma. I nie będzie.

Henryka Karola Weissa w podtoruńskim Lubiczu zna każdy. Znany jest nie tylko z racji swojego romskiego pochodzenia, ale przede wszystkim dlatego, że ma niesamowitą żyłkę do prowadzenia interesów. Mieszka w domach przypominających pałace. Na jego parkingu stoi rząd luksusowych samochodów. Jego dzieciom nigdy niczego nie brakowało.

Chciała studiować prawo...

Największym klejnotem Henryka Karola Weissa była córka - Laura. Śliczna, zgrabna i mądra dziewczyna. Żył, żeby spełniać jej marzenia. Chciała w przyszłości prowadzić hotelik z restauracją. Przy ruchliwej trasie Toruń - Warszawa ojciec miał wkrótce zbudować obiekt przypominający „Hotel Gołębiewski” w Mikołajkach.

- Kiedy szła do szkoły średniej, zdecydowałem, że powinna mieć w ręku zawód - mówi Henryk Karol Weiss. - Wysłałem ją do technikum gastronomicznego. Nie była do tego przekonana, ale posłuchała ojca. Cały czas powtarzała jednak, że chce koniecznie studiować prawo. To byłby dla niej dobry kierunek, dzięki niemu na pewno zaszłaby daleko. Wiedziałem, że jest niezwykłą osobą. Dlatego ja, stary chłop, przychodziłem czasem do niej, żeby się poradzić... Miałem skarb. To była moja księżniczka...

<!** reklama left>Ojciec Laury ociera łzy. Nie wstydzi się, że patrzą obcy. Bo przecież i tak nie wystarczy mu czasu, żeby opłakać córkę. Nie będzie już w jego życiu ani jednej chwili, kiedy jej nie wspomni. Od dnia jej śmierci czeka na swój zgon. Ona jest przecież po tamtej stronie. I też na niego czeka.

W pokoju Laury wszystko jeszcze nią pachnie. Miękkie łóżko, płaski telewizor na ścianie, pluszaki na parapecie - wszystko jest tak, jak pozostawiła. Po podłodze biega jej ulubiony piesek, w garderobie wiszą niedawno kupione ubrania, na oprawionych zdjęciach nie osiadł jeszcze kurz. Na podwórku przed domem stoi jej nowy, srebrny mercedes. Kilka kilometrów dalej jest dom, który ofiarował jej ojciec.

- Wychowywała się jak w bajce - mówią sąsiadki rodziny Weissów z Lubicza. - Miała wszystko, czego zapragnęła. Tylko ona jedna w całej wsi mieszkała w pałacu, który na Boże Narodzenie wyglądał jak zamek z Disneylandu. Tysiące światełek na dachu, na wieżyczkach, na iglakach. Jej ojciec przynosił do domu prezenty elegancko zapakowane. Zawsze była uśmiechnięta, szczęśliwa. Kiedy dorosła, okazało się, że pieniądze jej nie zepsuły. Była bardzo miła, nie wywyższała się, nie była zarozumiała. Potrafiła zatrzymać się przy płocie i zagadać - ludzie sami zapraszali ją na kawę. Miała w sobie niezwykłe ciepło i jakiś magnes, który przyciągał...

<!** Image 3 align=right alt="Image 49919" sub="Laura była życzliwa i uśmiech- nięta. Pieniądze jej nie zepsuły.">Od najmłodszych lat angażowała się we wszystko. Organizowała szkolne wycieczki, była w samorządzie szkolnym, niedawno wystąpiła w przedstawieniu „Kopciuszek”. Gdy wchodziła do dyskoteki, wszyscy natychmiast zwracali na nią uwagę. Wśród stałych bywalców klubów i dyskotek miała opinię ładnej, zgrabnej i bogatej. Umiała się bawić, jednak nigdy nie widziano jej w niestosownych sytuacjach.

- Skończyła dziewiętnaście lat, a zachowywała się jak mądra i dojrzała kobieta - uważa Fatima, siostra Laury, starsza od niej o cztery lata. - Dla mojej córki, Raisy, była jak druga matka. Miała w sobie wielką mądrość, dobre serce i czystą duszę.

Młodzi i szybcy

3 kwietnia około godz. 19 Laura na chwilę zapomniała o zasadach, którymi kierują się ludzie dojrzali. Siedziała za kierownicą nowego, czarnego mercedesa cabrio przed światłami na ulicy Żółkiewskiego w Toruniu. Nie miała wielkich trosk. Ani prawdziwych zmartwień. Na sąsiednim pasie zatrzymał się jej bliski znajomy, który prowadził równie luksusowe auto. Wymienili spojrzenia. Młodzi i szybcy.

Laura była za szybka. Kiedy się rozpędziła, drogę zajechał jej peugeot. Próbowała go jakoś minąć. Nie zdołała. Straciła panowanie nad kierownicą. Wypadła z drogi. Auto ścięło stalową barierkę, uderzyło w drzewo, a następnie dachowało. Kiedy przyjechało pogotowie, Laura jeszcze żyła. Zmarła w szpitalu.

- Nie wiem, co się tam stało i nie chcę wiedzieć - mówi ojciec Laury. - Może tak to już jest, że życie człowieka jest zapisane gdzieś na jakiejś karcie? Może jej to było pisane? Może w niebie było na nią zapotrzebowanie? Nie wierzę, żeby nie poszła do nieba. Ile ona zdążyła nagrzeszyć przez te dziewiętnaście lat?

Tłumy na cmentarzu

Jedenaście lat temu Henryk Karol Weiss kupił sobie najnowszy model mercedesa cabrio - pierwsze takie auto w Toruniu. W drodze do Bydgoszczy za kierownicą usiadł jego znajomy, który bardzo chciał poprowadzić ten luksusowy samochód. Doszło do wypadku. Kabriolet wypadł z trasy i spadł z nasypu. Kierowca zginął. Henryk Karol Weiss przeżył tylko dlatego, że miał zapięte pasy. Kabriolet miał czarny kolor.

- Samochód, którym jechała Laura był moim drugim czarnym kabrioletem tej marki - dodaje Henryk Karol Weiss. - Już nigdy więcej w mojej rodzinie takiego samochodu nie będzie.

Ciało Laury spoczęło w szklanej trumnie. Na jej pogrzeb przyszły tłumy. Na cmentarzu parafialnym w Lubiczu podobno nie było jeszcze takiego pogrzebu. Setki młodych ludzi. Żałobnicy mieli w rękach bukiety kwiatów. Białych albo polnych. Dziewczyny szlochały. Chłopcy też.

- Rodzice tej dziewczyny byli zrozpaczeni, ojciec w drodze na cmentarz mdlał raz za razem - wspominają sąsiedzi z Lubicza. - Najgorsze było jednak to, że zaraz po pogrzebie miejscowi pijaczkowie mówili tylko o tym, jak to dziewczynę w trumnie obwieszono złotem.

Grobowiec rodziny Weissów usytuowany jest w niezagospodarowanej części cmentarza. Wokoło nie ma jeszcze nagrobków. Laura spoczęła obok babci. Leżą w grobowcu tylko we dwie.

- Moja mama zmarła niedawno, wcześniej w ciągu jednego tygodnia pochowałem ojca i wuja - załamuje ręce Henryk Karol Weiss. - Przywykłem do śmierci. Wiem, jaka jest. Przyszła i ukradła mi dziecko. Tak po prostu. Przyszła i ukradła.

Na forum internetowym naszej gazety pojawiło się już ponad 150 wpisów dotyczących wypadku Laury. Największe emocje wywołuje znajomy Laury, z którym dziewczyna postanowiła się ścigać. Według niektórych internautów, rodzina Weissów zemści się za śmierć dziewczyny.

- Nie chcemy nic wiedzieć o tym człowieku - zapewnia Fatima, siostra Laury. - Słyszałam tylko, że przez jego wygłupy na drodze zginęła już druga dziewczyna. On jest... Nie, nie powiem co o nim myślę.

Gdybym to ja mógł umrzeć...

<!** Image 4 align=left alt="Image 49922" sub="- Nic mi nie wróci Laury. Już nigdy nie będzie chodziła po tym domu, już nigdy się do mnie nie uśmiechnie. Zostałem sierotą - Henryk Karol Weiss nie może pogodzić się ze stratą ukochanego dziecka.">Znajomy Laury na razie nie znajduje się w kręgu zainteresowań śledczych, wyjaśniających okoliczności wypadku. Wśród znajomych i przyjaciół krąży opinia, że chłopak ze strachu ukrywa się. Niektórzy twierdzą nawet, że tuż po wypadku wyjechał z Polski.

- Można myśleć, analizować, mówić albo coś robić - Henryk Karol Weiss ma spokojne oczy. - Ale co to zmieni? Jej już nie ma. Nic jej mi nie wróci. Już nigdy nie będzie chodziła po tym domu, już nigdy się do mnie nie uśmiechnie. Zostałem sierotą. Chyba nic gorszego nie mogło już mnie spotkać. Rodzice nie powinni grzebać swoich dzieci. Gdybym mógł się z nią zamienić... Gdybym to ja mógł umrzeć... Dlaczego mi się to nie przydarzyło?

W miejscu, w którym samochód Laury wypadł z drogi, dzisiaj są znicze i kwiaty. Niedawno jeden ze szkolnych kolegów dziewczyny położył też drewniany krzyżyk - dwa patyki charakterystycznie związane rzemykiem. Chciał złożyć tam złote serduszko. Ale przecież ktoś by je ukradł.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska