MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Krzyżowiec komunistą

Jarosław Reszka
Jarosław Reszka
Nie dziwię się Ridleyowi Scottowi, że tematem swojej najnowszej epopei - „Królestwa niebieskiego” - uczynił wojny krzyżowe. To fascynujący okres w historii, a ciągle jeszcze mało znany. W drugiej połowie XII wieku w Europie srożyły się choroby i głód. Bieda zaś niemal zawsze stawała się katalizatorem gwałtownych zmian w społeczeństwie.

<!** Image 1 align=left alt="Image 8240" >Nie dziwię się Ridleyowi Scottowi, że tematem swojej najnowszej epopei - „Królestwa niebieskiego” - uczynił wojny krzyżowe. To fascynujący okres w historii, a ciągle jeszcze mało znany. W drugiej połowie XII wieku w Europie srożyły się choroby i głód. Bieda zaś niemal zawsze stawała się katalizatorem gwałtownych zmian w społeczeństwie. Krzyżowcy, którzy najpierw podbijali Ziemię Świętą, a później jej bronili, stanowili niezwykłą mieszaninę postaw, charakterów i motywacji. Najwięcej w szeregach zwoływanych z namaszczeniem papieży wypraw było ludzi niezainteresowanych duchowym aspektem ekspedycji. Ubodzy szukali szansy na szybkie wzbogacenie się, bogaci - na pomnożenie bogactwa i zdobycie efektownie brzmiących tytułów panów odległych obszarów. Ale w szeregach krzyżowców znajdowali się też idealiści. Jedni w krucjatach szukali prostej drogi do nieba, innym głowy zaprzątały wizje państwa porządku i sprawiedliwości.

Dwuznaczną rolę w organizacji krucjat i późniejszym wspieraniu krzyżowców odegrał Kościół. Nie mówiło się o tym wprost, ale kościelni dostojnicy też myśleli wówczas nie tylko o religijnych aspektach wypraw. Dla niektórych z nich Królestwo Jerozolimy było spełnieniem marzeń o własnym, rozległym państwie Kościoła, natomiast tajemniczy zakon templariuszy miał stać się zalążkiem kościelnej armii. Ile z tych wątków znajduje odbicie w filmie Scotta? Ano większość, za wyjątkiem wątku kościelnym planów stworzenia namiastki królestwa niebieskiego na ziemi. Jak to - powie ktoś - przecież „Królestwo niebieskie” to tytuł filmu. Prawda, tyle że idealna kraina, o którą tutaj chodzi, na pewno wywołałaby w XII wieku ostry sprzeciw papieża i biskupów. Główny bohater filmu pragnie bowiem bronić państwa bez podziałów społecznych i religijnych. Błędny rycerz (choć nie w stylu Don Kichota) najpierw pomaga królowi Jerozolimy w utrzymaniu dobrosąsiedzkich stosunków z muzułmańską większością w tej części świata. Kiedy zaś warchoły spod znaku tempariuszy te starania niweczą, podejmuje desperacką obronę Jerozolimy. Nie tyle jednak z chęci ratowania dla świata chrześcijańskiego miejsc związanych z życiem i śmiercią Chrystusa, ale aby ocalić europejskich osadników w tym mieście.

W celu wzbudzenia entuzjazmu do walki pasuje zwykłych kmieci na rycerzy. Jest to zatem postać, która mało pasuje do XII wieku, a zdecydowanie bardziej do wieku XIX - do epoki utopijnego socjalizmu i eksperymentów społecznych, w rodzaju falansterów. Dobrze, że Scott nie tworzył pół wieku temu. Wtedy za takie pomysły łatwo było trafić w łapska Komisji ds. Działalności Antyamerykańskiej, gorliwie tropiącej intelektualistów, którzy oddali się komunistycznym rojeniom.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska