Przybyły do nas z różnych, również bardzo dalekich krajów. Tu znalazły pracę, przyjaciół a nawet miłość.
<!** Image 2 align=right alt="Image 146251" sub="- Tu prawie każda rodzina ma swego pupila – mówi pani Tatiana. – Więc i u nas zamieszkał kot Awatar, który lubi z nami muzykować/ Fot. M. Sałaciński">Naomi przyjechała do Polski z mężem, który otrzymał przydział pracy w Sumika Electronic Materials w Ostaszewie.
- Jesteśmy tu już dwa i pół roku - mówi Naomi i przyznaje, że najtrudniej było jej się przyzwyczaić do biurokracji. - Załatwianie spraw w urzędach zajmuje dużo czasu.
Jest jednak też coś, co Naomi się u nas podoba.
- Natura i życzliwi ludzie - wymienia. - Nie czuję się w Polsce obco, bo wszyscy są bardzo przyjaźni.
Akcent do opanowania
Bluzki, bluzy, spodnie - stoisko z odzieżą damską i męską.
<!** reklama>- Co podać? - pyta drobna Wietnamka z bujną grzywką, handlująca przy jednej z ulic w centrum Bydgoszczy. Zapytana, ile lat jest już w Polsce, odpowiada, że prawie dziesięć. - Przyjechałam sama, rodzina została w Wietnamie, jesteśmy w kontakcie. Tu jest ładniej i prościej żyć - mówi cudzoziemka, która chce pozostać anonimowa.
A ludzie?
- Są OK. Gorzej z pogodą, zimno - uśmiecha się.
W Bydgoszczy klimat nie jest też tak ciepły jak w Wenezueli, gdzie urodziła się Wared Echay, w której żyłach płynie syryjska krew.
- Na szczęście, szybko się aklimatyzuję - mówi Wared.
Jako czteroletnie dziecko wyjechała do Syrii, z której emigrowali jej rodzice. Od tego czasu do Wenezueli jeździła z krótkimi wizytami do krewnych, aż wreszcie z mężem Syryjczykiem przyjechała do nas.
- W Bydgoszczy jestem niecałe pięć lat i bardzo mi się tu podoba. Mamy z mężem wspaniałych znajomych, jest też brat. Bardzo dobrze się tu czujemy, jest bezpieczniej niż w Wenezueli - wyznaje Wared, która pomaga mężowi prowadzić salon optyczny, ale przede wszystkim opiekuje się córeczką i synkiem.
Dwa tygodnie - tylko tyle czasu miała Tatiana Skaliy, by podjąć decyzję, czy chce zacząć nowe życie w Bydgoszczy.
- Początkowo broniłam się przed wyjazdem z Ukrainy. Byłam pełna obaw, czy moja ośmioletnia córka Lenoczka zaadaptuje się w nowej szkole w obcojęzycznym otoczeniu - wyznaje pani Tatiana, której otuchy dodał mąż Aleksander, wykładający już wcześniej na polskich uczelniach. - Zapakowaliśmy więc dobytek na ciężarówkę i od września 2009 jesteśmy tutaj - uśmiecha się pani Tatiana, która wraz z mężem pracuje w Wyższej Szkole Gospodarki w Instytucie Turystyki, Hotelarstwa i Gastronomii, gdzie wykłada pedagogikę, psychologię, rekreację oraz dyscypliny sportowe.
Pani Tatiana chwali sobie współpracę z polskimi studentami. Świetnie mówi po polsku, choć przyznaje, że przez pierwszych kilka tygodni nie było łatwo.
- Największym problemem był dla mnie akcent, który w języku polskim pada na przedostatnią sylabę. Bałam się rozmawiać. Mam jednak szczęście do ludzi. Cały zespół WSG - a zwłaszcza pani dziekan wydziału, dr Alina Kalosza - dzięki świetnej znajomości języka rosyjskiego pomagał mi lekko przejść okres adaptacji.
Również dla Lenoczki, uczennicy trzeciej klasy SP nr 45, nie ma barier językowych.
- Nie uwierzycie, ale Lenoczka w pięć miesięcy nie tylko nauczyła się rozumieć i mówić, ale i pisać po polsku - mówi z dumą mama rezolutnej dziewczynki.
Miłość z Lublina
W Polsce można znaleźć też miłość. Przekonała się o tym Natalia Ziemlianaja, która pochodzi z Kaliningradu. Jako studentka filologii rosyjskiej przyjeżdżała do Polski na praktyki językowe. W Lublinie, podczas lektoratów na UMSC, pani Natalia poznała przyszłego męża.
- To było przypadkowe spotkanie, które zamieniło się w długą historię trwającą do dziś, a jej owocem jest nasz syn Marek - wyznaje.
Jednak mąż Aleksander to niejedyna miłość naszej rozmówczyni.
- Tak mi się spodobał wasz język, kultura i ludzie, że postanowiłam studiować polonistykę w Toruniu, który wybrałam nieprzypadkowo. Znałam już to miasto, a poza tym UMK to świetna uczelnia - mówi pani Natalia, która obecnie jest wykładowczynią w Instytucie Neofilologii i Lingwistyki Stosowanej UKW.
- W Bydgoszczy jest wiele urokliwych miejsc, które można na nowo odkrywać - dodaje. - Ale miasto to przede wszystkim ludzie, a ci są otwarci i życzliwi.
A gdzie łatwiej żyć kobiecie? Panie zgodnie twierdzą, że... w Polsce.
- Jest łatwiej chociażby ze względu na zatrudnienie - mówi Natalia Ziemlianaja, od jedenastu lat mieszkająca w Polsce.
Rację przyznaje jej pani Tatiana.
- Na Ukrainie też pracowałam na uniwersytetach - w Chersoniu i Tarnopolu, jednak nie miałam takich możliwości dydaktycznych, jakie stworzono mi na WSG. Jestem za to bardzo wdzięczna.
Podzielić się tradycją
Nasze bohaterki nie tylko poznają polską kulturę, ale i chętnie dzielą się swoimi obyczajami.
- Uwielbiamy śpiewać i grać ukraińskie piosenki. Lubimy też przyjmować gości i częstować ich ukraińskimi daniami - mówi Tatiana, która podkreśla, że wspólny posiłek przy stole jest bardzo ważny. - To czas kontaktu, snucia planów, przejaw rodzinnej jedności.
Także pani Natalia jest wierna tradycji. Świętuje według kalendarza juliańskiego.
- Na przykład 23 lutego był Dniem Panów i z tej okazji składałam życzenia bratu i mężowi&
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?