Nowe testy na COVID-19. Wymazy ze skóry pomogą stwierdzić obecność koronawirusa. Na czym polega badanie sebum skórnego?

Zobacz wideo: Czy po zakażeniu covid-19 zyskujemy odporność?

W wykrywaniu nowych przypadków zakażenia koronawirusem SARS-CoV-2 i tym samym w walce z pandemią COVID-19 niebagatelną rolę odgrywają testy. Jest ich kilka rodzajów. Różnią się nie tylko ceną, skutecznością i czasem badania, ale też materiałem biologicznym, który jest pobierany w celu przeprowadzenia testu na obecność COVID-19.

Najczęściej w diagnostyce COVID-19 badane są wymazy z nosa lub gardła, a w przypadku niektórych testów serologicznych - próbki krwi. Teraz za sprawą brytyjskich naukowców może dojść nowa metoda, która bazuje na wymazach ze skóry. Na czym dokładnie polega?

Nowe testy na koronawirusa badają sebum, zwane również łojem skórnym, który jest wydzielany przez gruczoły łojowe. Zapewnia on miękkość skóry oraz tworzy na niej ochronną warstwę antybakteryjną i przeciwgrzybiczą. Ów łój występuje niemal na całej powierzchni skóry człowieka z wyjątkiem wewnętrznej powierzchni dłoni i stóp.

Chcąc zdiagnozować COVID-19 nową metodą, trzeba zatem pobrać wymazy z tych partii skóry, gdzie występuje łój. Najwięcej jest go na:

• twarzy,
• szyi,
• głowie,
• plecach,
• klatce piersiowej.

Jak zaznacza portal poradnikzdrowie.pl, to prosta i nieinwazyjna metoda, która pomoże zdiagnozować COVID-19, a także obserwować przebieg choroby w placówkach medycznych.

Jak dodaje portal wprost.pl, badanie sebum skórnego nie jest niczym nowym. Zmiany w wydzielaniu łoju zaobserwowano u pacjentów z chorobą Parkinsona czy cukrzycą typu 1.

Z pewnością potrzeba jeszcze czasu, by nowa metoda diagnozowania COVID-19 została wprowadzona na szeroką skalę, a tym bardziej przyjęła się w Polsce. O postępach na bieżąco będziemy informować!