Historia klientki, która w drogerii „Hebe” oparzyła się płynem do dezynfekcji rąk, daje do myślenia. „Pozwany nie może ponosić odpowiedzialności za to, że powódka użyła produktu, który stał na stanowisku pracy (a nie na stanowisku do samodzielnej obsługi przez klienta), bez zapoznania się z produktem” - uznał sąd.
I tym sposobem klientka nie dostanie ani grosza za-dośćuczynienia, a zubożeje o ponad trzy tysiące złotych kosztów sądowych. Z wyrokiem sądu dyskutować nie zamierzam. Wysłuchano świadków, lekarzy, przeanalizowano opinię biegłego. Płyn dezynfekujący, który okazał się szkodliwy w zetknięciu z kosmetykiem, używany być powinien na czystą skórę. To akurat nie podlega wątpliwości. Szkoda tylko, że ten płyn w ogóle w miejscu dostępnym sobie stał. Skoro potrafiła go niewłaściwie użyć dorosła kobieta, na dodatek kosmetyczka (tak!), to przecież to samo mogłoby zrobić dziecko czy nastolatka...
Ostatecznie jednak z historii tej, Drodzy Klienci, morał płynie taki. Uważajmy z testerami i preparatami do ich usuwania! No, i czytajmy etykiety!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?