Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rozpoczął się proces w sprawie napadu, w którym miał brać udział były toruński policjant

Waldemar Piórkowski
Waldemar Piórkowski
Archiwum
Bartosz B., były toruński dzielnicowy, nie przyznał się w toruńskim Sądzie Rejonowym do udziału w brutalnym napadzie, do którego doszło w 2011 roku w miejscowości Orły, w pobliżu Przemyśla.

Na ławie oskarżonych zasiadło wczoraj 4 mężczyzn, którzy - według prokuratury - brali udział w tym rozboju.

Według śledczych dwaj czekali w samochodzie, a dwaj kolejni, w tym właśnie Bartosz B. - weszli do domu w Orłach. Podali się za policjantów, skrępowali kobietę i mężczyznę - ten ostatni został też pobity. W tym czasie w domu było 3-letnie dziecko. Skradziono stamtąd około 100 tysięcy złotych w gotówce.

W tle tej sprawy pojawia się handel papierosami, przemycanymi do Polski z Ukrainy. Tym - według jednego z oskarżonych - miał zajmować się właśnie napadnięty mieszkaniec Orłów, a skradziona gotówka pochodziła właśnie z tych nielegalnych interesów.

Z czterech oskarżonych, dwaj z nich - w tym Bartosz B. - twierdzą, że w Orłach w ogóle nie byli. Pozostali dwaj przyznają się do udziału w tym rozboju i wskazują, że w tym przestępstwie łącznie z nimi brały udział cztery osoby, zasiadające obecnie na ławie oskarżonych. Tyle, że każdy z tych, którzy potwierdzają swoje uczestnictwo w rozboju mówi, iż kto inny był organizatorem skoku.

Michał S. przekonuje, że był nim właśnie Bartosz B., który o bogatym przemytniku papierosów dowiedział się od - zasiadającego również w tej sprawie na ławie oskarżonych - Andrzeja N.

- Bartosz B. namawiał nas do tego skoku. Był wręcz natarczywy i nachalny. Groził, że jeżeli tego nie zrobimy, to sprowadzi na mnie kłopoty. Jest przecież policjantem i wie, że zajmuję się drobnym handlem nielegalnymi papierosami - wyjaśnił wczoraj w sądzie Michał S., mieszkaniec okolic Torunia.

Według tego oskarżonego, termin napadu ustalono tak, aby nie kolidował ze służbą Bartosza B. Pojechali do Orłów, gdy zszedł z nocnej służby i to on również załatwił policyjne kamizelki.

Robert B., pseudonim Czarny, wyjaśniał natomiast wczoraj w sądzie, że to właśnie Michał S. rozdzielał role w tym przestępstwie. Rozdał te kamizelki z napisem Policja. Mówił kto ma wejść do środka domu. Kto ma zająć się mężczyzną, a kto pilnować kobiety.

„Czarny” przyznał, że to on był w środku domu razem z Bartoszem B. Opisał przebieg wydarzeń. On zajmował się głównie pilnowaniem 3-letniego dziecka i jego matki. Nie stała się im żadna krzywda, bo kobieta dobrowolnie zgodziła się na skrępowanie taśmą samoprzylepną.

Robert B. wyjaśnił też, że napadnięty mężczyzna był bity przez Bartosza B. Również pistoletem, który - jak twierdzi prokuratura - okazał się tylko straszakiem. Był uszkodzony i nie nadawał się do oddania jakiegokolwiek strzału. Mieszkaniec Orłów wskazał, gdzie ukrył pieniądze.

Dwóch oskarżonych powiedziało też wczoraj, że gdy wracali z napadu, to w pobliżu Radomia chciała zatrzymać ich policja do drogowej kontroli. Uciekli w boczną drogę i zgubili pościg.

Pełnomocnik napadniętych próbował wczoraj doprowadzić do przekazania sprawy do sądu wyższej instancji. Jego zdaniem, prokuratura zbyt łagodnie zakwalifikowała przestępstwo w Orłach, ponieważ mężczyźni powinni odpowiadać za rozbój z użyciem niebezpiecznego narzędzia. Toruński sąd jest na razie innego zdania. Proces trwa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska