Zasady, które wprowadzają statuty szkół, wywołują mieszane uczucia. Jedni je pochwalają, inni twierdzą, że to zbyt duża ingerencja w wolność uczniów. Bo nie można stawiać znaku równości pomiędzy noszeniem bluzy w klubowych barwach czy z wulgarnymi napisami a delikatnym makijażem u dbającej o swój wygląd nastolatki.
Nauczycielom solą w oku bywa wszystko, co nietypowe. Nie przepadają za odszczepieńcami z irokezem, w podartych dżinsach i glanach. Ich czujność wzbudzają dziewczyny ubrane na czarno, z kolczykami, w długich spódnicach i gorsetach. Starają się nie mieć zbyt wiele do czynienia z dziwakami w czapach z daszkiem i opadających spodniach. A to przecież naturalna dążność młodych do wyróżnienia się, oryginalności, wskoczenia na pewien społeczny margines. To taki sam niezbędny element dojrzewania jak chociażby mutacja i zarost u chłopców.
To zrozumiałe, że szkoła nie może zamienić się w cyrk, po którym biegają pofarbowani, okolczykowani i wymalowani uczniowie. Nie może być też tak, że młodzi, bez względu na okazję, pojawiają się w dresach i bluzach z kapturami. Oczywiste jest również to, że nadmiar biżuterii może stwarzać zagrożenie dla osoby ją noszącej. Tak samo zresztą jak sztuczne paznokcie.
Czasy są dzisiaj, jakie są, i nie wolno przesadzać. Wszak szkoły publiczne nie są szkołami zakonnymi. Co z tego, że dziewczyna ma pofarbowane włosy, jeśli jest dobrą uczennica i wywiązuje się ze swoich obowiązków? Co z tego, że chłopak identyfikuje się z jakąś subkulturą, a nie przeszkadza mu to w nauce? Wszystkie zakazy trzeba wprowadzać z dużą dozą zdrowego rozsądku. Czasem ich nadmiar powoduje bowiem skutek odwrotny do oczekiwanego.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?