Spór o odszkodowanie

Dwaj radni zaprotestowali przeciw formie przekazywania im informacji na temat wysokiego odszkodowania. Burmistrz udowadniał, że i tak sprawę udało się załatwić polubownie. <!** Image 2 align=none alt="Image 191158" sub="Z lewej strony radny Mariusz Piątkowski, który jako jedyny nie głosował za absolutorium dla burmistrza / fot. Maria Starosta">

- Ja też, podobnie jak inni radni dowiedziałam się o całej sprawie najpierw „na mieście”. Dopytywano nas się, czy to prawda, a my - zaskoczeni nie mogliśmy udzielić żadnej odpowiedzi. Zresztą wciąż mam wrażenie, że przekazuje nam się tylko część prawdy. Wyjaśnienia burmistrza mimo wszystko były wymijające. I od razu zareagował takim zdenerwowaniem - mówi Hanna Grzywińska, zastępca prezesa golubsko-dobrzyńskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, po raz pierwszy w tej kadencji wybrana na radną.

Fatalny interes

Sprawa wypłaty odszkodowania dla Marka Dąbrowskiego, właściciela „Inwest Satelit” pojawiła się na sesji Rady Miasta Golubia-Dobrzynia w punkcie „Interpelacje”. Radny Mieczysław Gutmański, kierując pytanie w tej sprawie do władz miasta, nie krył oburzenia. - Dlaczego dopiero po fakcie dowiedziałem się, że panu Dąbrowskiemu zostało wypłacone tak wysokie odszkodowanie - pytał.

Mieczysław Gutmański jest przewodniczącym komisji budżetowej (na co też zwrócił uwagę), wchodzi w skład komisji rewizyjnej, a mimo to nawet on nie został poinformowany. W podobnym tonie głos zabrał Mariusz Piątkowski, jedyny radny, który później nie głosował za udzieleniem burmistrzowi absolutorium. Zwrócił uwagę, że wypłata 261 tys. odszkodowania za drogę miejską, która stanowi jedynie niewielką cześć nieruchomości nabytej za ponad 390 tys. złotych to „fatalny interes” dla miasta.

Prawo rynku

Na pytania radnych odpowiadał Jerzy Ostrowski z Urzędu Miasta Golubia-Dobrzynia. Przypomniał, że wypłata odszkodowań prywatnym właścicielom za działki, którymi ma biec miejska droga, to obowiązek każdego samorządu. Zawsze w budżecie jest przeznaczona jest na ten cel określona pula pieniędzy, którą radni zatwierdzają, głosując za budżetem. Urząd wypłaca odszkodowania w kolejności składanym wniosków. Obecnie czekają trzy kolejne.

- W tym przypadku chodzi o konkretne nazwisko, a nie sprawę. Mam wrażenie, że daje o sobie znać zazdrość, zawiść, małostkowość. Ktoś potrafi robić biznes, no to wzbudza niezdrowe emocje. Pragnę przypomnieć, że teren MZK, o którym teraz mowa, trzykrotnie wystawiany był na sprzedaż w przetargach i każdy w nich mógł wystartować. Cenę narzuciło prawo rynku - mówił podczas dyskusji burmistrz Golubia-Dobrzynia Roman Tasarz.

Wcześniej przekonywał zebranych, że i tak udało się władzom miasta wynegocjować korzystną cenę. Właściciel nieruchomości zarządzał bowiem 600 tys. zł. Rzeczoznawca miasta wycenił działkę przeznaczoną na drogę na 240 tys. zł, starostwa - 330 tys. Ostatecznie wypłacono niewiele ponad 260 tys. złotych.
<!** reklama>
Na odszkodowanie za drogę w byłej bazie MZK poszło dwie trzecie kwoty przeznaczonej w budżecie na wszystkie odszkodowania z tego tytułu. Na kolejne będą potrzebne dodatkowe pieniądze.

- Gdy 2007 roku sprzedawana była przez likwidatora MZK, droga w planach była już tam wytyczona. Dlaczego nikt o tym nie pomyślał. Poza tym wszystko wskazuje na to, że sprawa będzie miała ciąg dalszy. Co bowiem z czwórką rodzin, dla których w byłym budynku administracyjnym MZK urządzono mieszkania? Władze miasta będą musiały szukać dla nich lokum w związku z koniecznością rozbiórki domu? Słyszę również, że właściciel terenu chce zażądać od nas zwrotu kosztów poniesionych przez siebie na adaptację budynku. Czy tak powinno się dbać o publiczne pieniądze? - dodaje radny Mariusz Piątkowski.