MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Superdzieci superrodziców

Małgorzata Oberlan
Małgorzata Oberlan
W wieku trzech miesięcy uczą się pływać, w wieku trzech lat - języka angielskiego, a pięciu - szybkiego czytania. Czy rodzice rzeczywiście ułatwiają im start życiowy, czy też od kołyski przygotowują do wyścigu szczurów?

W wieku trzech miesięcy uczą się pływać, w wieku trzech lat - języka angielskiego, a pięciu - szybkiego czytania. Czy rodzice rzeczywiście ułatwiają im start życiowy, czy też od kołyski przygotowują do wyścigu szczurów?

<!** Image 2 align=right alt="Image 140756" sub="Lekcja języka angielskiego dla najmłodszych w szkole Pigmalion. Te akurat zajęcia były w całości poświęcone świętom Bożego Narodzenia. Rodzice - jak zwykle - czuwają w sekretariacie obok sali. Towarzyszyć pociechom mogą tylko na pierwszych lekcjach albo w przypadku, gdyby doszło do jakichś sytuacji kryzysowych.
Zajęcia prowadzi Magda Kukiełczyńska. / Fot. Paweł Wiśniewski">Zdania wśród samych pedagogów i psychologów są podzielone. Niezaprzeczalnie jednak żyjemy w czasach, w których przed pociechami otwierać możemy o wiele więcej drzwi niż mogli to uczynić nasi rodzice. - Dlaczego z tego nie skorzystać? - pytają Anna i Tomasz, rodzice półrocznego Jasia. Kurs nauki pływania, na który go zapisali, dał całej ich rodzinie sporo radości. Małemu z mamą w wodzie kibicowali czasem nawet dziadkowie i ciocie. Chociaż na początku, zanim nie zobaczyli zajęć na własne oczy, pukali się w czoło...

Wiek nie jest przeszkodą, ale...

Magdalena Żak, lektorka ze szkoły językowej Pigmalion w Toruniu, przez dwa lata prowadziła kursy języka angielskiego dla najmłodszych. Dzieci miały 3-4 latka, grupy były kilkuosobowe. Placówka nie korzysta z żadnej specjalnej metody (np. popularnej Helen Doron), tylko stara się uczyć poprzez zabawy, gry i muzykę. Rodzice podczas godzinnych zajęć czuwają w sekretariacie obok sali. Towarzyszyć pociechom mogą tylko na pierwszych lekcjach albo w przypadku, gdyby doszło do jakichś sytuacji kryzysowych.

<!** reklama>- Uczymy piosenek, wierszyków, pojedynczych słówek. Ich zakres nie może wykraczać poza obszar praktycznego doświadczenia dziecka. Są więc nazwy kolorów, zwierząt, przedmiotów, które dzieci mają w zasięgu wzroku, czynności, które same wykonują (pływanie, tańczenie, bieganie). Czy każdy trzylatek może przyswoić tę wiedzę? Wiek nie jest przeszkodą. Może nią być za to niedostateczna dojrzałość społeczna dziecka. Trudniej dzieciom, które nie chodzą do przedszkola, nie mają doświadczenia z grupą rówieśniczą, są silnie przywiązane do rodziców - objaśnia Magdalena Żak. - Jeszcze trudniej, gdy ambicje rodziców są wygórowane, a oczy zamknięte na faktyczne problemy pociechy.

<!** Image 3 align=left alt="Image 140756" sub="Woda dla takich maluchów musi mieć tempraurę od 32 do 34 stopni Celsjusza. Zabawa jest
przednia, ale takie pluskanie przede wszystkim doskonale wpływa na rozwój psychiczny i fizyczny dziecka, stymuluje rozwój zmysłów. Odpowiednie ćwiczenia wspomagają układ krążeniowo - oddechowy oraz poprawiają wytrzymałość. No,
i brzdące są też bardziej odporne na infekcje. / Fot. Adam Zakrzewski">W pamięci utkwiła jej dziewczynka, która zawsze przychodziła z nianią. Wyraźnie było widać, że zajęcia są dla niej dużym stresem. - Panikowała, po kilka razy musiała wychodzić z sali i sprawdzać, czy opiekunka jest za drzwiami. Próbowałam wytłumaczyć rodzicom, że może lepiej jeszcze poczekać, ale to nie była łatwa rozmowa - wspomina Magdalena Żak.

Z drugiej strony, pamięta dzieci 3-, 4-letnie, które pięknie sobie radziły. Ot, choćby chłopczyk, który, co prawda, gdy zaczynał się nudzić, zawsze chciał do toalety, ale...

- Robiąc siusiu patrzył w lustro na ścianie. „O, apple!” wołał, bo lustro było w kształcie jabłka. Tak sobie ćwiczył - śmieje się Magdalena Żak. - Nauka takich malców to wyzwanie. Każda lekcja to wiele zabawy i improwizacji. Te wycieczki do toalety, dużo zabaw ruchowych, ale i relaks na kocykach, jeśli maluchy przychodzą zmęczone po przedszkolu. I rodzice, często przejęci i poważnie zaangażowani.

Właśnie, jacy są ci superrodzice? Często sami dopiero co skończyli kursy językowe albo jeszcze się dokształcają. Wcale nie wyjątkowo zamożni, ale najczęściej z wyższym wykształceniem. Przegrywający od lektorki płyty z piosenkami, by puszczać dziecku w domu. Proszący o listę słówek, by jeszcze samemu ćwiczyć. Oczekujący efektów.

- Zdarzają się, niestety, i przesadzający, zbyt mocno nastawieni na rozwój dziecka - przyznaje lektorka. - Wiemy to od samych maluchów, raportujących, że po angielskim idą jeszcze na pływanie czy karate.

Niemowlak na pływalni

Rozwijać dziecko można zdecydowanie wcześniej. Supermamy uczęszczają na fitness dla kobiet w ciąży nie tylko z myślą o sobie, ale i o samopoczuciu potomka. Superrodzice ćwiczący oddychanie w szkołach rodzenia i rodzący rodzinnie też w perspektywie mają dobro superdziecka.

Kolejnym szczebelkiem może być... szkoła pływania dla niemowląt.

- Pływanie doskonale wpływa na rozwój psychiczny i fizyczny dziecka, stymuluje rozwój zmysłów. Odpowiedni dobór ćwiczeń, dopasowany do możliwości maluchów, wspomaga układ krążeniowo-oddechowy oraz poprawia wytrzymałość. Z naszych obserwacji wynika, że dzieci, które biorą udział w zajęciach oswajania z wodą, mają lepiej rozwinięty układ mięśniowy. Są też bardziej zahartowane i odporne na infekcje - wylicza Aleksandra Lorenc-Gawrych, fizjoterapeutka. Od dwóch lat z mężem Rafałem, również doświadczonym specjalistą, prowadzą w Toruniu i Inowrocławiu szkołę Aqua Baby.

- Strach? W żadnym wypadku! Przecież woda to naturalne środowisko maluszka. Przebywa w nim od chwili poczęcia przez dziewięć kolejnych miesięcy - przypomina Aleksandra Lorenc-Gawrych.

W pełnym zanurzeniu

Najmłodsi uczniowie szkoły Aqua Baby mieli 2,5 miesiąca. Stabilnie trzymali już główki w pozycji leżącej, co jest warunkiem uczestnictwa w kursie. Oprócz, rzecz jasna, stosownego zaświadczenia od lekarza. Kurs to dziesięć spotkań, po 30 minut każde. Całość kosztuje 260 złotych, a kąpieluszki dzieciaczki dostają gratis. Woda dla najmłodszych ma temperaturę 32-34 stopni Celsjusza. Oczywiście, niemowląt nie uczy się żabki czy kraula, ale oswaja z wodą, zanurzaniem; ćwiczy się też leżenie na jej powierzchni.

Kto częściej wchodzi do basenu z dzieckiem? W ciągu tygodnia mamusie, bo ojcowie zazwyczaj pracują. W weekendy jednak już dołączają, wcale nierzadko przyprowadzając krewnych w charakterze publiczności.

- Najczęściej są to młode pary, do 35 roku życia ze swoimi pierwszymi dziećmi. Ale mieliśmy też starszych rodziców, z kolejnym dzieckiem, które postanowili wychowywać inaczej - przyznaje fizjoterapeutka. - Co roku udaje się nam zorganizować trzy kursy dla niemowląt .

Gdzie jest granica?

Zabawki edukacyjne produkuje się już dla dzieci, które nie skończyły miesiąca. Do profilowanych przedszkoli (językowych, muzycznych, itp.) rodzice starają się zapisać dzieci, które widzieli dopiero na USG. Co może być dalej? Zabawy matematyczne dla trzylatków, warsztaty teatralne, plastyczne, nauka gry na instrumencie. Jeszcze dalej: kluby sportowe, jazda konna, taniec. Takie zajęcia, połączone ze szkołą, nie zawsze dają efekt, którego spodziewali się rodzice.

Zamiast dobrych wyników w nauce, rozwijania talentów i otwartości na świat, może nim być zabiegane dziecko, przygniecione ciężarem oczekiwań rodziców. - Znamy ten typ ucznia - mówią nauczyciele. Szybko kreślą jego portret: zalatany, często wyizolowany z grupy (brak czasu na koleżeńskie wygłupy), pozbawiony dziecięcej beztroski, przejęty wynikami.

Czesława Feddek, dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 62 w Bydgoszczy, jest jak najbardziej za zajęciami dodatkowymi dla uczniów. Od najmłodszych lat. - Bo dziecko samo czasu zorganizować sobie nie potrafi - mówi. - Cała sztuka w tym, by były to zajęcia, które dadzą mu radość, odprężenie, będą odskocznią od nauki. Nie jestem zwolenniczką dociążania dzieci nadmierną liczbą godzin nauki języków obcych czy matematyki, nawet jeśli mają w tym kierunku zdolności. Starajmy się zachować umiar. Niech po szkole dziecko tańczy, maluje, uprawia sport.

Niech będzie z rówieśnikami. Stały rytm zajęć, od poniedziałku do soboty, jest bardzo wskazany. Ale niech w tej systematyce będzie też uśmiech i zadowolenie.

Ambicje moich rodziców

Oto historia Ani, która, jak mówi, „nie wykorzystała szans stworzonych przez rodziców”.

- Oboje często podkreślali, że powinnam się cieszyć z możliwości rozwoju, że im nikt takich nie dawał. Mama wychowała się w wielodzietnej, niezamożnej rodzinie. Ojciec należał do pierwszego pokolenia, które zdobyło wyższe wykształcenie - opowiada 25-letnia dziś torunianka. - Gdy moje koleżanki skakały w gumę, ja miałam indywidualne lekcje języka angielskiego albo akurat byłam na zajęciach tanecznych. Te drugie w zasadzie lubiłam, chociaż nigdy nie miałam ambicji zdobywania jakichś laurów. To były ambicje moich rodziców...

Bez powielania błędów

Bomba wybuchła w okresie dojrzewania. Powoli stawało się jasne, że dziewczynka nie jest w stanie mieć świadectwa z paskiem i odnosić sukcesów na turniejach tanecznych. - Zmieniła mi się figura, musiałam zmienić partnera. Nie stawałam na podium - wspomina. - Na koniec szóstej klasy szkoły podstawowej zabrakło mi ułamka punktu do średniej warunkującej otrzymanie świadectwa z czerwonym paskiem. Do dziś pamiętam tę grobową atmosferę w domu. „Ania zawaliła matematykę” - obwieściła przez telefon moja mama babci...

To do tej babci nastolatka pierwszy raz uciekła z domu. Później robiła to jeszcze wielokrotnie, choć mety znajdowała już w mniej ciekawych miejscach. - Chyba z rozpędu zdałam maturę. Gdy tak, jak podejrzewałam, nie dostałam się na prawo, wyjechałam. Tu, w Reading, życie mi się jakoś poukładało. Chociaż, według moich rodziców, jestem na życiowym dnie, opiekując się osobami starszymi i nie studiując.

Za dnia Ania ma to w nosie, nocami jednak potrafi przebudzić się z przerażeniem. „Zawiodłam” - łomoce jej w głowie. Mówi, że do trzydziestki nie planuje mieć dzieci. A kiedyś tam, w przyszłości... Obiecała sobie, że nie powieli rodzinnego scenariusza. - Na pewno nie będę wymagać od niej czy od niego, żeby stawali na podium - zapewnia.

Tegoroczne Boże Narodzenie Ania spędzi u rodziców swojego chłopaka, w Poznaniu. Jakoś tak się nie poskładało, by mieli przyjechać do Torunia.

Opinia

<!** Image 4 align=right alt="Image 140756" >To ma być radość, a nie spełnienie oczekiwań dorosłych

Aleksandra Szlendak, profesor oświaty, dyrektorka Przedszkola Miejskiego nr 2 w Toruniu.

- Na podstawie wielu lat obserwacji uważam, ze zabawy w języku angielskim należy wprowadzać już w najwcześniejszych latach dziecka. Wtedy umysł jest najbardziej chłonny, a narząd mowy wyjątkowo plastyczny i zdolny do bezbłędnego odtwarzania obcojęzycznych słów. Nauka odbywa się zupełnie naturalnie i daje realne szanse na osiągnięcie dwujęzyczności w późniejszym wieku. Ważne, by zajęcia wyzwalały uśmiech i dobre samopoczucie. Podobna zasada powinna przyświecać wszystkim innym dodatkowym zajęciom dla dzieci. Niewątpliwie uczestnictwo w nich rozwija. Jako rodzice powinniśmy jednak pociechę systematycznie obserwować i umieć wyważyć, co akurat teraz jest korzystne dla dziecka, a na co jeszcze mamy czas. Nie możemy egzekwować od malców określonych umiejętności czy wiedzy, ponieważ wspomniane zajęcia mają być zabawą. Mają dziecku dawać radość, a nie spełniać oczekiwania dorosłych.

Zobacz galerię: Superdzieci superrodziców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska