Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sutenerzy z wyrokami na karku

Grażyna Ostropolska
Kto wystawia prostytutki na krajowej „dziesiątce” między Bydgoszczą a Toruniem? Wieść niesie, że kontrolę nad tym terenem przejęli gdańscy gangsterzy. Tuż po tym, jak lokalni sutenerzy wzięli się za łby i trafili przed oblicze Temidy.

Kto wystawia prostytutki na krajowej „dziesiątce” między Bydgoszczą a Toruniem? Wieść niesie, że kontrolę nad tym terenem przejęli gdańscy gangsterzy. Tuż po tym, jak lokalni sutenerzy wzięli się za łby i trafili przed oblicze Temidy.

<!** Image 2 align=none alt="Image 164569" sub="Te dziewczyny, które na trasie numer 10 nie działały pod dyktando sutenera, czekały kary cielesne i finansowe. - Mojej siostrze napluli w twarz, bo nie chciała się stosować do ich poleceń - zeznawała w sądzie Anita.
/ Fot. Adam Zakrzewski">Zakończył się właśnie proces pięcioosobowej grupy przestępczej, czerpiącej korzyści z prostytucji kobiet. Na jej czele stał jeden z bossów bydgoskiego półświatka, 39-letni Maciej B., ps. Berdyś. On i jego kumple pobierali haracz od prostytutek, wystawianych przy szosie do Torunia, nieopodal Stryszka. Najpierw Anna B. - szefowa prostytutek i właścicielka sieci nocnych lokali płaciła im 150 zł tygodniowo od każdej wystawionej na obwodnicy dziewczyny. Potem stawkę za rzekomą ochronę podniesiono do 300 zł od prostytutki. Anna B. przekazywała haracz „żołnierzom” „Berdysia” na stacji benzynowej w Stryszku. Po roku miała dość skubania jej z kasy. Zabrała dziewczyny z obwodnicy. Powiedziała samozwańczym...

ochroniarzom: dość!

- Wtedy zaczęli mi grozić, że jeśli przestanę im płacić „tygodniówki”, to zrobią krzywdę mojemu dwuletniemu dziecku, spalą mi dom i samochód - wyznała śledczym.

<!** reklama>Zdecydowała się złożyć oficjalne zawiadomienie o przestępstwie, gdy „Berdyś” i jego ludzie zażądali od niej odszkodowania za niewłaściwe zachowanie. - Miałam ich podobno obrażać i rozpowszechniać w środowisku nieprawdziwe informacje na ich temat, a to nieprawda! - zarzekała się Anna B.

Twierdzi, że wypłaciła żołnierzom „Berdysia” 30 tys. zł tytułem naprawienia tej moralnej szkody. Zdenerwowała się, gdy jeden z nich - Patryk F., ps. Frącek, zażądał kolejnego spotkania „w celu wyjaśnienia, rozgłaszanych na jego temat plotek”. Kobieta poczuła, że pachnie to kolejnym wyłudzeniem i powiadomiła policję. Zaczęła się dyskretna obserwacja gangu „Berdysia”, a po niej - zmasowany atak na sutenerską siatkę.

4 kwietnia 2007 roku o godz. 6 funkcjonariusze CBŚ i KWP wyciągnęli Macieja B. i jego kompanów z kryjówek. W mercedesie, należącym do lidera przestępczej grupy, znaleziono 49 woreczków z kokainą. W śledztwie wyszło na jaw, że oferowano je także kobietom pracującym przy szosie. Zarzut rozprowadzania środków odurzających i psychotropów przedstawiono Patrykowi F. i Pawłowi S., ps. Szprych.

Wszyscy oskarżeni przyjęli taktykę milczenia i nieprzyznawania się do zarzutów. - Ja wprawdzie trzy czy cztery razy w tygodniu podwoziłem dwie znajome dziewczyny autem do Stryszka i z powrotem, ale nie wiem, czym one się zajmowały. Płaciły mi tylko za paliwo i 20 zł dziennie za przewóz - zeznawał 30-letni Jan S., ps. Seba, właściciel gospodarstwa rolnego, oskarżony o nakłanianie kobiet do prostytucji i wymuszenia rozbójnicze.

Zakończony dwa tygodnie temu proces odsłonił długo skrywane...

kulisy przydrożnej prostytucji

Zdradziły je dziewczyny, które przestały (tak twierdzą) handlować ciałem przy szosie.

- Najpierw stałam przy drodze dla Anny B. Dla niej pracowało się od godz. 9 do 21. Bez jedzenia! A potem stałam około roku dla tamtych mężczyzn, bo zapłacili za mnie 3 tys. zł tzw. odstępnego - wyznała śledczym 22-letnia kucharka Anita, świadek w procesie. Nowi opiekunowie zabierali jej połowę urobku. Wozili ją i inne dziewczyny na obiad, na stację CPN. - A tam brali nas wyrywkowo do toalety i sprawdzali, czy nie ukryłyśmy przed nimi pieniędzy.

- Zarabiałyśmy dziennie od 300 do 500 zł. „Opiekunowie” wynajęli nam mieszkanie, żeby rodziny nie dowiedziały się, jak zdobywamy pieniądze. Codziennie, oprócz niedziel, wozili mnie i inne dziewczyny na drogę w kierunku Torunia - ujawniła 21-letnia uczennica szkoły wieczorowej.

Mniej rozmowne były te dziewczyny, które jeszcze nie skończyły z fachem. - Pracowałam dobrowolnie, nikt mnie do niczego nie zmuszał i z nikim nie musiałam się dzielić - zarzekała się w sądzie mieszkanka Pakości, a jej koleżanka przekonywała, że oskarżonych mężczyzn zna tylko z imprez. Zupełnie inne były ich zeznania w śledztwie. - Nie wiem, dlaczego tak mówiłam. Byłam w szoku, a policjanci naciskali - tłumaczyły sędziemu, który odczytywał wcześniejsze zeznania.

Śledczy ujawnili, że odpowiedzialnym za rozliczanie prostytutek z zarobionych pieniędzy był najstarszy w grupie 41-letni Jacek K., ps. Kołek. Wyznaczał dziewczynom rewiry świadczenia usług, decydował o ich makijażu i ubiorze. Do niego należało też...

dyscyplinowanie dziewczyn.

Te, które nie działały pod dyktando sutenera, czekały kary cielesne i finansowe. - Mojej siostrze napluli w twarz, bo nie chciała się stosować do ich poleceń - zeznawała Anita.

Atrakcyjne prostytutki „nagradzano” wyjazdem do szwedzkich burdeli. O organizowanie takich wyjazdów i czerpanie korzyści majątkowych z nierządu dziewczyn oskarżono Macieja B. Miał przyjąć za ten proceder co najmniej 61 tys. zł. od dwóch wywiezionych pań. - Nic mi na temat takich wyjazdów nie wiadomo. Ja nigdy w Szwecji nie byłem - zapierał się „Berdyś” przed sądem. Od Anny B. Maciej B. miał przyjąć 27 tys. zł za ochronę jej prostytutek. Podobną sumę miał zabrać Anicie, którą przez rok dowoził i przywoził z obwodnicy przy Stryszku.

Jeśli wyrok, który dwa tygodnie temu zapadł w bydgoskim sądzie, uprawomocni się (sędzia pisze uzasadnienie wyroku, ale adwokaci skazanych nie wykluczają apelacji - przyp. autorki) „Berdyś” trafi za kratki. Z orzeczonej kary trzech lat więzienia może sobie odjąć 8 miesięcy spędzone w areszcie.

Nieco wyższe wyroki dostali: Patryk F. (3,5 roku) oraz Paweł S. (3 lata i 4 miesiące).

Patrykowi F. sąd wymierzył najwyższą karę: 3 lata i 8 miesięcy pozbawienia wolności, choć mężczyzna bardzo się starał poprawić swój nadszarpnięty wizerunek. Ten były bokser WKS Zawisza (waga półciężka) krótko po wyjściu z aresztu podjął pracę w znanej sieci gastronomicznej. Zrobiono go tam zaopatrzeniowcem i wystawiono mu opinię wzorowego pracownika.

Przed aresztowaniem Frącek był ochroniarzem w jednym z bydgoskich klubów. W jego obronie wystąpił na jednej z ostatnich rozpraw kolega z tej samej ochrony, Jarosław G. Sugerował, że Patryk F. jest niewinny i został pomówiony przez Annę B.

- Pani B. przychodziła do naszego klubu z dziewczynami. Nam, jako ochronie, zgłaszano, że one uprawiają seks. Zostały upomniane przez Patryka F., że klienci sobie tego nie życzą i wtedy B. zaczęła mu się odgrażać, że zadzwoni do swego chłopaka o ksywie Człowiek i on go załatwi. A potem pojawiła się plotka, że jeśli Patryk nie chce mieć sprawy, to musi zapłacić pani B. Ja wiem, że F. trafił do aresztu, bo Anna B. go pomówiła - zeznał ochroniarz.

Z przesłuchaniem najważniejszego świadka, czyli Anny B., sąd miał problem, bo w kwietniu 2009 roku...

kobieta nagle zaginęła

W Internecie pojawiło się jej zdjęcie. Podano znaki szczególne 26-letniej Anny B. i wskazano miejsce jej ostatniego pobytu: Niemcy. Udało się nam wtedy dotrzeć do jej rodziców, którzy zgłosili zaginięcie. Właśnie się dowiedzieli, że ich córka nie zginęła, tylko siedzi w niemieckim areszcie.

Pojawiły się sugestie, że był to odwet kolegów z półświatka, ale zabrakło dowodów. Nie tylko w tej sprawie...

W październiku 2009 roku głośnym echem odbił się podwójny mord w lesie koło Stryszka. Znaleziono tam młodą prostytutkę z poderżniętym gardłem i jej klienta z Białych Błot, którego dodatkowo postrzelono. Zniknęła koleżanka zamordowanej, którą wcześniej widziano na stacji benzynowej w jednym z aut. Aresztowanie dwóch mężczyzn, z którymi zaginiona rozmawiała, okazało się niewypałem. Badania śladów DNA z miejsca zbrodni wykazały, że nie oni są mordercami.

Zaczął się trudny okres dla prostytutek, wystawianych przy obwodnicy koło Stryszka. Policjanci wyciągali klientów z lasu, wlepiali kierowcom mandaty. - My nic na temat tego morderstwa nie wiemy i takie działania policji nie zmuszą nas do mówienia - skarżyły się dziennikarzom przedstawicielki najstarszego zawodu świata.

Ich zamordowana koleżanka pochodziła z Grudziądza, a tam rządzą sutenerzy z Wybrzeża. Komuś się naraziła? Prokuratura właśnie umorzyła dochodzenie w sprawie morderstwa w Stryszku z powodu niewykrycia sprawcy.

Na wokandzie

Wojna o tirówki spod Świecia

Inny proces - przeciw porywaczom tirówek spod Świecia, którzy wywozili je do agencji towarzyskich na Wybrzeżu - jeszcze się nie zakończył. Główną oskarżoną jest 26-letnia gdańszczanka, Agnieszka S., ps. Tajsonowa. To ona, według ustaleń prokuratury, zlecała porwania pracujących przy szosie kobiet, nakłaniała je do uprawiania prostytucji w tzw. domówkach, czyli wynajmowanych na Wybrzeżu mieszkaniach i czerpała z tego materialne korzyści.

Przed sądem stanęli też jej pomocnicy. Jest wśród nich stypendysta i świeży absolwent Akademii Morskiej w Gdyni.

„Tajsonowa” wpadła pod Świeciem. „Czarny” i „Łysy”, uważani za jej psy gończe, namierzyli dwie piękne dziewczyny, pracujące przy szosie w pobliżu miejscowości Czaple i Nowe Marzy. Postanowili je porwać i przekazać „Tajsonowej”, ale trafili na problem. „Opiekunami” tirówek spod Świecia byli Bułgarzy, a dziewczyny nie miały najmniejszej ochoty od nich odejść. Porwane siłą, wróciły na stare śmieci, a próba ich ponownego wywozu na Wybrzeże zakończyła się wpadką i „Tajsonowa” trafiła do aresztu. Za to i parę innych przestępczych wybryków grozi jej nawet 8 lat więzienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska