Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tajemnicze zdolności sasquatcha

Tadeusz Oszubski
Świadkowie wciąż donoszą o spotkaniach z tymi istotami. Yeti fotografowano, filmowano, wykonano tysiące odlewów odcisków ich stóp. Wciąż jednak brak ostatecznego dowodu, czyli samego yeti - żywego lub martwego.

Świadkowie wciąż donoszą o spotkaniach z tymi istotami. Yeti fotografowano, filmowano, wykonano tysiące odlewów odcisków ich stóp. Wciąż jednak brak ostatecznego dowodu, czyli samego yeti - żywego lub martwego.

<!** Image 2 align=right alt="Image 139571" sub="Maski wykonane przez Indian z plemienia Kwakiutlów, przedstawiające dzonokwę - yeti
z północy Kanady.
Na zdjęciu poniżej: Kadry z filmu Pattersona, uchodzącego za najważniejszy dowód na istnienie yeti.">Yeti, zależnie od regionu świata zwane też sasquatchami, bigfootami czy ałmasami, nieraz spotykają się z człowiekiem oko w oko. Można jednak odnieść wrażenie, że te domniemane reliktowe hominidy opanowały jakąś szczególną umiejętność unikania naszego gatunku, bo każda wyprawa organizowana śladem yeti kończy się fiaskiem. Albo więc yeti to faktycznie tylko postaci z legend, albo też istoty te posiadły zdolność stawania się niewidzialnymi. Sprawa ta intryguje badaczy, nic więc dziwnego, że na ten temat postawiono wiele hipotez.

Hipnotyzują ludzi?

Zmarły pod koniec lat 90. XX w. profesor Paweł Marikowski, rosyjski zoolog, autor wydanej w 1967 roku książki „Tragedia człowieka śniegu”, usiłując wyjaśnić, dlaczego nie odnaleziono dotąd szczątków zmarłych ałmasów, sięgnął do mrocznego aspektu tradycji wielu ludów. Nawiązując do starego mongolskiego powiedzonka, że „Najlepsze miejsce dla zmarłego znajduje się w żołądkach jego potomstwa”, Marikowski wskazał rytualny kanibalizm, jako metodę zacierania śladów przez ten gatunek.

<!** reklama>Koncepcja rosyjskiego naukowca, choć makabryczna, nawiązuje jednak do ustaleń antropologów, dotyczących zachowań wielu plemion naszego gatunku, a także neandertalczyka. Jak ustalono, człowiek z Neandertalu praktykował zjadanie mózgów i przypuszczalnie całych ciał zmarłych współplemieńców, co miało rytualne znaczenie. Jak założył Marikowski, domniemane reliktowe hominidy mogą w taki sposób nie tylko czcić swych zmarłych, ale też zapewniać sobie bezpieczeństwo, ograniczając ślady istnienia gatunku.

<!** Image 3 align=left alt="Image 139571" >Niektórzy badacze postawili nawet tezę, że yeti są tak nieuchwytne, bo opanowały zdolność hipnotyzowania ludzi. Taką opinię wyraża, między innymi, rosyjski naukowiec, prof. Walenty Sapunow z Sankt Petersburga, zajmujący się badaniami reliktowych hominidów. Według tego poglądu, yeti przenosząc się w odludne enklawy, aby człowiek mu nie zagrażał, rozwinął obronne umiejętności psychiczne, które człowiek współczesny zatracił lub rzadko ujawnia w szczątkowej formie.

Co intrygujące, na informacje nawiązujące do poglądu o hipnotycznym oddziaływaniu yeti natknąć się można w jednej z prac zmarłego w 2009 roku słynnego antropologa, dr. Claude Levi-Straussa. W książce „Drogi masek” prezentuje on mity zawarte w pieśniach Kwakiutlów, plemienia Indian kanadyjskich. Istotne znaczenie w staroindiańskich opowieściach ma postać zwana dzonokwa. Dzonokwy Kwakiutlów to olbrzymy i olbrzymki, dzicy ludzie porośnięci futrem i zamieszkujący leśne ostępy. Jak podają antropolodzy, dzonokwy znane są też członkom indiańskiego plemienia Salish. To właśnie w ich języku noszą one miano sasquatch.

Wróćmy jednak do wzmianki na temat dzonokw, umieszczonej przez światowej sławy antropologa w jego pracy naukowej. Otóż dzonokwa, zwana też sasquatchem - jak pisze Levi-Strauss - potrafi zniewalać ludzi samym spojrzeniem: „Dzonokwa może sparaliżować zdrowych i silnych mężczyzn ciskając w nich iskry tryskające z jej oczu”.

Kolejną hipotezę na temat nieuchwytności yeti postawił w 2008 roku William M. Dranginis. Ten badacz reliktowych hominidów twierdzi, że odkrył, w jaki sposób yeti tak skutecznie unikają ludzi uzbrojonych w kamery filmowe i aparaty fotograficzne.

Wyjątkowo czułe ucho

Dranginis, mieszkaniec Manassas w stanie Wirginia, skupił uwagę na przypadkach dotyczących amerykańskiej odmiany yeti. Zdaniem tego kryptozoologa, sasquatch ma zmysły bardziej wyostrzone niż człowiek. Po prostu słyszy aktywność sprzętu elektronicznego i kojarząc go z człowiekiem, unika takiej aparatury, w tym także aparatów pułapek, które rozstawione w lesie wykonują samoczynnie zdjęcia wszystkich ruchomych obiektów trafiających przed obiektyw.

- Elektroniczne urządzenia, takie jak aparaty fotograficzne, kamery wideo czy nagrywarki, emitują w trakcie pracy dźwięki, których ludzkie ucho nie wychwytuje - wyjaśnia William M. Dranginis. - To głównie ultradźwięki, które są emitowane nawet przez pracujący pojedynczy układ scalony. Prowadzone przeze mnie eksperymenty wskazują na to, że te nieuchwytne dla człowieka dźwięki słyszy wiele zwierząt żyjących w stanie dzikim, na przykład jelenie. Słyszą je więc także sasquatche.

Nieuchwytność yeti znalazła, jak widać, niejedno wyjaśnienie. Wciąż jednak w tej sprawie brakuje kropki nad i.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska