Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Umieralnia dla zwierząt w Toruniu. Jak mogło dojść do tego koszmaru?

Marek Nienartowicz
Marek Nienartowicz
Psy i koty odebrane fundacji "Toruńska kocia straż" trafiły pod opiekę schroniska dla zwierząt przy ulicy Przybyszewskiego
Psy i koty odebrane fundacji "Toruńska kocia straż" trafiły pod opiekę schroniska dla zwierząt przy ulicy Przybyszewskiego Grzegorz Olkowski
Policja, pod nadzorem Prokuratury Toruń Centrum - Zachód, prowadzi postępowanie w sprawie znęcania się nad zwierzętami w "schronisku" przy ulicy Gagarina. Znaleziono w nim 37 martwych zwierząt.

Przypomnijmy, że we wtorek 19 marca, po sygnale radnej Kamili Beszczyńskiej i zgłoszeniu prezesa Toruńskiego Towarzystwa Ochrony Praw Zwierząt Piotra Korpala, policja, z pomocą strażaków, weszła do siedziby fundacji "Toruńska kocia straż" przy ulicy Gagarina. Kobiecie prowadzącej tu "schronisko" odebrano jedenaście (tylu się ostatecznie doliczono) kotów i dziewięć psów. Odkryto też w kartonach i paczkach 37 martwych zwierząt.

Żywe zwierzęta trafiły do schroniska przy ulicy Przybyszewskiego, martwe - do Centrum Medycyny Weterynaryjnej UMK przy Szosie Bydgoskiej. Tu zostanie przeprowadzona sekcja zwłok. Pozwoli określić, jakie to były zwierzęta, Na pierwszy rzut oka wydaje się, że to 36 kotów i pies, ale są one w dużym stopniu rozkładu.

W takich warunkach żyły zwierzęta będące podopiecznymi fundacji "Toruńska kocia straż". Po interwencji Toruńskiego Towarzystwa Ochrony Praw Zwierząt i policji w jej siedzibie zaleziono 12 kotów i 9 psów oraz 37 martwych zwierząt

"Tam była umieralnia!" Tak wyglądał koszmar zwierząt w "schr...

Pawilonik handlowy przy ulicy Gagarina, obok Szkoły Podstawowej nr 11, w którym działała fundacja "Toruńska kocia straż", został zabezpieczony przez policyjnego technika.

Martwe zwierzęta w "schronisku" w Toruniu: trwa już postępowanie prowadzone przez policję

Pytań wokół koszmaru w "schronisku" przy ulicy Gagarina jest wiele. Przynajmniej na część odpowiedzi powinno przynieść postępowanie prowadzone już przez Prokuraturę Toruń Centrum - Zachód w sprawie znęcania się nad zwierzętami w tym miejscu. Znęcaniem się jest także utrzymywanie zwierząt w niewłaściwych warunkach bytowych, w tym w stanie rażącego zaniedbania.

Galerię zdjęć z interwencji możecie obejrzeć >>>>TUTAJ<<<<

- Gdy zerkam na to miejsce, to zastanawiam się, jak coś takiego mogło się dziać w środku osiedla, w miejscu, obok którego codziennie przechodzą setki osób - mówi Kamila Beszczyńska, radna i nauczycielka w SP nr 11. - A była to po prostu umieralnia. I nadal by funkcjonowała, gdyby nie pies, który pojawił się w poniedziałek w witrynie tego pawilonika. W ten sposób, tym swoim pojawieniem się, on zawołał o pomoc i na to zareagowałam.

Z wnętrza wynajętego przez fundację od prywatnego właściciela pawilonika handlowego dochodziło szczekanie psów, ale nie było widać tego, co się dzieje w środku. Duże okna były szczelnie zasłonięte roletami. Za jedną z nich w poniedziałek pokazał się wspomniany pies. Jego i innych czworonogów na spacerach w pobliżu siedziby fundacji nie widywano - tak mówią osoby z sąsiednich pawiloników.

W poniedziałek 18 marca wieczorem w siedzibie fundacji była funkcjonariuszka z policyjnej ekipy już wtedy wezwanej na miejsce przez prezesa Korpala z TTOPZ. Weszła tam też powiatowy lekarz weterynarii Violetta Hermann-Krupińska. Po wizycie drugiej z pań policja - mimo protestów prezesa Korpala - odstąpiła od interwencji. Wśród pytań najczęściej zadawanych w sprawie "schroniska" jest to dotyczące wizyty powiatowego lekarza weterynarii - jak można było nie zauważyć 37 martwych zwierząt?

- Nie zauważyłam martwych zwierząt, gdyż były w kartonach, a te nie były na widoku - mówi Violetta Hermann-Krupińska, powiatowy lekarz weterynarii. - Poza tym nie przeszukiwałam pomieszczeń fundacji, nie mam do tego uprawnień. Pojawiłam się na miejscu, gdyż zostałam o to poproszona przez policję, z dobrej woli. Moja obecność nie była konieczna, na miejscu był pan Korpal, on miał uprawnienia do interwencji. W pomieszczeniu, w którym się znalazłam było ciemno, były wielkie emocje powodowane przez panią prowadzącą fundację. Do głowy mi nie przyszło, że w kartonach mogą być martwe zwierzęta. Stan żywych nie budził poważniejszych zastrzeżeń, miały wodę i jedzenie. Koty normalnie reagowały, były w pozasłanianych klatkach, psy biegały luzem. Owszem, był wielki smród, słabo działająca wentylacja, bałagan, ale zasugerowałam, by nie eskalować emocji w nocy i poczekać z interwencją do wtorku rano. Policjantka, która była w siedzibie fundacji też robiła co mogła, by uspokoić sytuację. Nikt tutaj nie zaniedbał obowiązków. Swoje wykonuję najlepiej jak potrafię. Nigdy nie pozwolę krzywdzić zwierząt.

W "schronisku" przy Gagarina powiatowy lekarz weterynarii była już w styczniu. Została wezwana przez ekopatrol Straży Miejskiej, którego o interwencję poprosili sąsiedzi fundacji. Jak mówi Violetta Hermann-Krupińska, warunki w jej siedzibie były wtedy lepsze niż te zastane w poniedziałek 18 marca.

- Zaufałam też zapewnieniom pani prowadzącej fundację, że poszukuje nowej siedziby, pod Toruniem. Dlaczego miałam nie ufać? Ta pani ogromnie przejmuje się losem zwierząt - dodaje Violetta Hermann-Krupińska.

Koszmar w "schronisku" w Toruniu: co na to policja i Straż Miejska?

Już w poniedziałek prezes TTOPZ Piotr Korpal zapowiedział złożenie skargi na działania policjantów, którzy pojawili się przed "schroniskiem", do komendanta miejskiego policji.

- Doszło do kilku naruszeń i nadużyć - ocenia Anita Engler, prawniczka TTOPZ. Zgodnie z zapisami ustawy o ochronie zwierząt prezes TTOPZ miał prawo oczekiwać asysty policji przy odbiorze zwierząt przechowywanych w fatalnych warunkach.

Co na to policja?

- Przybyły na miejsce w poniedziałek lekarz weterynarii, po ocenie warunków bytowych oraz kondycji zdrowotnej zwierząt, nie stwierdził, by zachodziła podstawa do interwencyjnego odbioru podopiecznych fundacji lub zagrożenia ich zdrowia i życia - odpowiada asp. Dominika Bocian.

Z siedziby fundacji "Toruńska kocia straż" przy ulicy Gagarina do Schroniska dla Zwierząt zabrano  12 kotów i dziewięć psów, w tym pięć szczeniaków

37 martwych zwierząt w "schronisku" w Toruniu! Żywe udało si...

Prezes Korpal z kolei odpowiada, że zgodnie z zapisami ustawy o ochronie zwierząt opinia lekarza weterynarii nie jest podstawą do odstąpienia od interwencji.

- Rolą policji w takich sytuacjach jest natomiast zapewnienie asysty podczas interwencji, a nie decydowanie, czy powinno do niej dość czy nie. Tak przewiduje ustawa - wyjaśnia Piotr Korpal.

Wcześniej o sytuacji w "schronisku" przy Gagarina informowana była Straż Miejska.

- Podejmowaliśmy interwencje w tym miejscu po otrzymywanych sygnałach. Na miejscu strażnicy stwierdzali, że zwierzęta mają dostęp do wody i jedzenia. Jeśli stan któregoś budził zastrzeżenia, to osoba prowadząca fundację pokazywała zaświadczenie o opiece weterynaryjnej, którą zwierzę jest objęte - mówi Jarosław Paralusz, rzecznik prasowy Straży Miejskiej w Toruniu.

Koszmar w "schronisku w Toruniu: kim jest prowadząca je kobieta?

Co wiadomo o osobie prowadzącej fundację "Toruńska kocia straż"? To dwudziestoparoletnia kobieta. Pochodzi z Łodzi, do Torunia przyjechała na studia weterynaryjne na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika, ale ich nie skończyła. Przez krótki czas była wolontariuszką w schronisku przy ulicy Przybyszewskiego. Swoje "schronisko" prowadziła najpierw w jednym z mieszkań na Bydgoskim Przedmieściu, potem w altanie na działkach przy ulicy Przybyszewskiego. Już wtedy jej działalność niepokoiła prezesa Korpala. Jesienią ubiegłego roku kobieta przeniosła się do pawiloniku przy ulicy Gagarina. W poniedziałek i wtorek na prośby o otwarcie drzwi i próby interwencji reagowała krzykiem, wręcz histerią. Podczas wtorkowej interwencji karetka pogotowia zabrała ją do szpitala.

Zwierzęta, które stawały się podopiecznymi fundacji "Toruńska kocia straż", trafiały do adopcji. Tak wynika z relacji zamieszczanych w jej mediach społecznościowych. Koszmaru, do którego doszło w siedzibie fundacji, oczywiście na zdjęciach nie widać. Były to zwierzęta bezdomne, porzucone.

- Prowadząca fundację osoba działała ze szlachetnych pobudek, jest ogromnie przejęta losem zwierząt, potrafi pojechać po bezdomnego kota pociągiem do Zakopanego, ale przecenia swoje możliwości. W efekcie do jej "schroniska" trafiały chore zwierzęta, które zarażały te zdrowe i część umierała - zauważa Piotr Korpal.

Od innej osoby ze środowiska animalsów słyszymy, że sprawa kobiety prowadzącej "schronisko" przy Gagarina to przykład zbieractwa. Niestety, niektórzy zbierają także zwierzęta, którymi chcą się zaopiekować, ale gdy ich przybywa, nie są w stanie opieki zapewnić - ze względu na koszty i warunki lokalowe. Koszmarnym dowodem na zbieractwo jest fakt, że zwłoki zwierząt nie są grzebane, nawet nielegalnie, tylko są przechowywane, na przykład w kartonach. Tak jak to miało miejsce przy Gagarina.

Ocalone zwierzęta w schronisku w Toruniu: będą potrzebni opiekunowie

Zwierzęta odebrane we wtorek 19 marca na podstawie decyzji prezydenta Torunia, po wniosku TTOPZ, ze "schroniska" przy Gagarina trafiły do schroniska przy Przybyszewskiego.

- Stan zwierząt można określić jako stabilny - mówi Marta Uździńska, lekarka weterynarii ze schroniska przy Przybyszewskiego. - Są wychudzone, były brudne od kału i moczu, widać, że niektóre przebywały w niesprzątanych klatkach. Być może w takim stanie część została przejęta przez fundację. U niektórych zwierząt stwierdziłam stan zapalny jamy ustnej, mają też poprzerastane pazury. Część jest wykastrowana i wysterylizowana, są także te zaczipowane. A co do oceny całej sytuacji, to może czas pomyśleć o regularnych kontrolach w takich fundacjach. Obecnie przepisy ich nie wymuszają. Schronisko jest natomiast kontrolowane regularnie.

Prawdopodobnie w przyszłym tygodniu dla zwierząt odebranych fundacji "Toruńska kocia straż", po ich obserwacji i leczeniu, schronisko przy Przybyszewskiego zacznie poszukiwania tymczasowych opiekunów.

- Zainteresowanych prosimy o kontakt mailowy - mówi Agnieszka Szarecka, kierowniczka schroniska. - Po wtorkowej interwencji rozdzwoniły się u nas jeszcze bardziej telefony. Dzwonią też ci, który oddali tej fundacji zwierzęta pod tymczasową opiekę i teraz chcą je odzyskać.

Polecamy: Dzieje się w Toruniu. Najlepsze zdjęcia fotoreporterów >>> TUTAJ <<<

Jest jednak pytanie, czy odebrano wszystkie zwierzęta, które w ostatnich dniach były podopiecznymi fundacji "Toruńska kocia straż". Prezes Korpal spodziewał się, że w jej siedzibie jest ich więcej. Są świadkowie, którzy twierdzą, że przed wtorkową interwencją policji część zwierząt została wywieziona.

"Znamy wszystkie miejsca, w których "Toruńska Kocia Straż" mogła przetrzymywać zwierzęta. Trwają czynności prowadzone przez Policję. Bardzo prosimy o niepodejmowanie samodzielnych działań i nie utrudnianie pracy organom ścigania. Wszystko zostanie dokładnie sprawdzone. Czuwamy nad sytuacją" - taki komunikat Toruńskiego Towarzystwa Ochrony Praw Zwierząt pojawił się w środę popołudniu.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska