Waryńskiego do poprawki

Zapadające się studzienki kanalizacyjne na jezdniach to zmora grudziądzkich kierowców. Po podobnych problemach na ul. Hallera teraz nie zbierają wody z Waryńskiego.

<!** Image 2 align=none alt="Image 183724" sub="Na ulicy Waryńskiego woda do studzienek nie dochodzi i tworzą się kałuże Fot.: Aleksandra Grzona">Remont fragmentu tej ulicy właśnie zmierza do końca. Odbywa się tam już ruch aut osobowych, a od wczoraj kursują także autobusy MZK. Tymczasem gdy mocniej popada deszcz, na jezdni zalegają kałuże.

- Bacznie przyglądałem się remontowi Waryńskiego i to, co wyprawiali tam drogowcy, wołało o pomstę do nieba - nie szczędzi słów krytyki Michał Śróbka, grudziądzanin mieszkający przy ulicy Powstańców. - Nie dość, że prace szły bardzo wolno, to jeszcze robotnicy odstawili niezłą fuszerkę, zwłaszcza jeżeli chodzi o studzienki kanalizacyjne.

Te w kilku miejscach nie spełniają swojego podstawowego zadania, czyli odpływu wody deszczowej. Gdzieniegdzie są zapadnięte, a w innej części ulicy wystają ponad poziom jezdni tak, że woda nie ma jak do nich spłynąć. W takim przypadku nietrudno o kałuże, które stanowią uciążliwość i dla kierowców, i dla pieszych.

Zarząd Dróg Miejskich zna przyczynę problemu i zapowiada, że usterka wkrótce zostanie usunięta.

<!** reklama>

- W niektórych miejscach wykonawca robót nie oczyścił właściwie kratki ściekowej z nadmiaru masy mineralno-asfaltowej - tłumaczy Waldemar Juda, inspektor sekcji inwestycji ZDM w Grudziądzu. - Ma to zrobić w najbliższych dniach i na całej nawierzchni, tak by w przyszłości nie dochodziło do podobnej sytuacji.

W ZDM-ie przyznają jednocześnie, że studzienki mają różną wysokość, bo są niewłaściwie uregulowane. Także to ma być poprawione. Za powstałe niedociągnięcia winę ponosi wykonawca, który jest zobowiązany do naprawy usterek na własny koszt.

Kiedy to zrobi? To ma zależeć od pogody.

To nie pierwszy przypadek, kiedy krótko po remoncie ulicy w Grudziądzu jest problem ze studzienkami.

W kwietniu ubiegłego roku około 80 procent tego typu urządzeń na ulicy Hallera także wymagało naprawy. Wtedy tłumaczono się m.in. tym, że przy studzienkach zainstalowane są elementy murowane, które mogą powodować ich opadanie. Nie wykluczano również tego, że wykonawca wykonał część swoich prac niedbale, bo spieszył się z przebudowaniem ulicy przed zimą.

Ekipie remontującej Waryńskiego pośpiech raczej nie towarzyszy, a powinien. Inwestycja dofinansowywana jest bowiem z Narodowego Programu Przebudowy Dróg Lokalnych na rok poprzedni. Rządowa kasa jednak nie przejdzie miastu koło nosa.

- Wszystkie kwestie formalne są załatwione zgodnie z warunkami umowy o przyznanie dotacji - przekonuje przedstawiciel ZDM. - Obecnie trwają już roboty porządkowe i wykończeniowe, a także prace modernizacyjne kolektora deszczowego zlokalizowanego równoległe do jezdni. Te ostatnie wyniknęły dopiero w trakcie prowadzonych robót i nie podlegały dofinansowaniu.

Termin całkowitego zakończenia inwestycji - jak zwykle - uzależniony jest od pogody, a w umowie przewidziano kary finansowe dla wykonawcy za powstałe opóźnienia. Zarząd Dróg Miejskich nie uważa jednak, że drogowcy pracują zbyt wolno.

- Wykonawca przebudował ponad 2 tysiące metrów bieżących ulicy wraz z infrastrukturą towarzyszącą, a roboty musiały być prowadzone na krótkich odcinkach ulicy z uwagi na lokalizację wielu zakładów pracy, do których należało zapewnić dojazd - mówi Waldemar Juda. - Z tego względu pojęcie „wolne tempo robót” jest subiektywną oceną mieszkańców.