Poziom emocji w takich dzielnicach jak Rubinkowo i Wrzosy sięgnął zenitu. W międzysąsiedzkie konflikty o gołębie angażowani są municypalni i inspektorzy sanitarni. Kontrują animalsi.
<!** Image 3 align=none alt="Image 196868" >
- Skarga płynie za skargą. Najwięcej było ich z Rubinkowa, ale przybywa też sygnałów z Wrzosów, gdzie są gołębniki. Właśnie przeglądam czterostronicową skargę z ul. Chmielnej. Autorzy skarżą się, że „o grillu nie ma mowy, ptasie odchody znajdują nawet w posiłkach i we włosach” - relacjonuje Teresa Wilmańska z Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Toruniu.<!** reklama>
Chorób nie stwierdzono, ale...
Przeciwnikom gołębi i ich dokarmianiu przeszkadzają ptasie odchody, pióra i smród. Wielu obawia się też chorób. W ciągu ostatnich trzech lat jednak, jak przekazuje sanepid, w całym kraju nie zdiagnozowano ani jednego przypadku ornitozy.
- Opowiadamy się jednak za ograniczeniem liczby gołębi i dziko żyjących kotów. Zbytnio się namnożyły, co zaburza równowagę w przyrodzie i jest uciążliwe dla mieszkańców - zaznacza Teresa Wilmańska.
Zupełnie odmiennego zdania jest Ewa Włodkowska, przewodząca toruńskim animalsom. - Nieodmiennie od lat opowiadamy się za rozsądnym dokarmianiem gołębi, np. w karmnikach. To gołębie miejskie, potrzebujące ludzi. Jesteśmy za nie odpowiedzialni - podkreśla.
Toruńskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami stanęło ostatnio w obronie pana Leszka - chorego na nowotwór płuc 79-latka, mieszkającego w wieżowcu przy ul. Łyskowskiego. Staruszek dokarmia gołębie od lat. Na skutek skarg lokatorów, SM Rubinkowo zaalarmowała municypalnych. Ci próbowali wyperswadować panu Leszkowi dokarmianie, ale bezskutecznie. Jego sprawę skierowali zatem... do sądu. Mężczyzna ma odpowiedzieć za zanieczyszczanie miejsc publicznych.
Urząd Miasta Torunia jest w kłopocie.
- Problem dokarmiania gołębi jest tak niejasny, że każdy boi się go ruszyć. Były przymiarki zajęcia się nim w regulaminie utrzymania porządku w gminie, ale raczej spełzły na niczym - mówi Tomasz Kozłowski z Wydziału Środowiska i Zieleni. - Polskie przepisy nie mówią o „gołębiach miejskich”. Wymieniają tylko dzikie i hodowlane. A te dokarmiane regularnie trudno nazwać dzikimi. Zamieszanie z terminologią powoduje kłopot z sankcjonowaniem dokarmiania. Formalnie, nie ma przepisu zabraniającego tego. „Przyczepić” można się najwyżej za zanieczyszczanie miejsc publicznych.
Octem, kolcem, wiatrówką...
Niektórzy torunianie walczą z gołębiami na własną rękę. Tak jak pan Wojtek z ul. Kołłątaja, który wypróbował wiele sposobów. - Wieszałem na balkonie puszki po piwie, żeby wystraszyły się hałasu. Stawiałem spodeczki z octem, żeby zniechęcić je zapachem. Nic nie skutkowało. W końcu założyłem ostro zakończone kolce. Też nie pomogły, bo gołębie omijały je i siadały od razu na dole balkonu - opowiada torunianin. - Cały balkon miałem w ich odchodach. Budowały u mnie gniazdo. Co przyniosły dwa patyki, to im wyrzuciłem. Przez miesiąc tak się bawiliśmy. W końcu zrezygnowały. Niech się cieszą, ze nie kupiłem wiatrówki.
Takie metody mogą przerażać nie tylko animalsów. - Kolce? Można zaakceptować, ale tylko i wyłącznie te nieostro zakończone, nie raniące ptaków - podkreśla Tomasz Kozłowski z magistratu.
A niech cię Bóg pokarze!
Części torunian bardzo nie podobają się gołębie gromady na starówce: placu Rapackiego, Rynku Nowomiejskim itd. Dlaczego? Bo brudzą i nie schodzą ludziom z drogi.
- Starszej pani karmiącej obficie te ptaki przy pl. Rapackiego delikatnie starałem się wytłumaczyć, że latem naprawdę tego nie potrzebują. Dostało mi się od niej solidnie, łącznie z zapowiedzią kary boskiej - wspomina Ryszard Kłosowski.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
