<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/oberlan_malgorzata.jpg" >Nikt chyba nie ma wątpliwości, że siedem dni urlopu ojcowskiego to jeszcze żadna rewolucja. Od 2012 roku mają to być dwa tygodnie i wtedy będzie można mówić o poważniejszych zmianach. Na razie tydzień dla tatusiów nazwać można ich jaskółką. Ale emocji od razu nie brakuje. Najpierw rozgorzała dyskusja nad nazwą. Terminu „urlop tacierzyński” używa popularny dziennik ogólnopolski. U wielu powoduje on wewnętrzny zgrzyt, szum w uszach, a (mam wrażenie) nawet migotanie przedsionków Bo jakże tak?
<!** reklama>Macierzyński, bo macierz, a tacierzyński, bo...? O tacierzy nikt nie słyszał. Językowi puryści denerwują się na internetowych forach i nie tylko. Mają rację, że prostej analogii w tym wypadku stosować nie można. Zażartość jednak, z jaką atakują ukutą nazwę, godna byłaby większej sprawy. Najbardziej jednak rozbawiają mnie głosy docierające ze środowisk ultraprawicowych. O tym, że owe siedem dni to najprostsza droga ku upadkowi polskiej rodziny. Ba, społeczeństwa całego nawet. Bo urlop wspomniany prowadzić ma do zatarcia ról społecznych kobiety i mężczyzny; niszczyć zdrowe, tradycyjne zasady. Bo unifikacja płaci, niszczenie wartości rodzinnych, bezecne pomieszanie z poplątaniem...
Bawi mnie to, bo jakoś z trudem wyobrażam sobie zatarcie ról po tygodniu zmieniania pieluch przez mężczyznę. Zresztą, nawet panowie czyniący to miesiącami nie tracą niczego ze swej męskości, a roli ojca nie zamieniają na rolę matki. Jeśli konserwatyści jeszcze tego nie zauważyli, nie trzeba było instytucji urlopu ojcowskiego, by wspomniane role nabrały innych barw.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
