Kto ma satysfakcję...

<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/zawadzki_marcin.jpg" >- Nasz wysiłek poszedł na marne, ci ludzie zmarnowali to, co budowaliśmy - napisał w SMS-ie Janusz Burzyński, jeden z założycieli Toruńskiego Klubu Hokejowego. Burzyński, a także Andrzej Kończalski, Leszek Minge, Zdzisław Buczel mieli swój wkład w odbudowę hokeja w Toruniu w 2001 roku. Ich miejsce w klubie zajęli inni. Z takim skutkiem, że historia zatoczyła koło. Hokej w Toruniu znów jest nad przepaścią.

Zaraz po zakończeniu niedzielnego meczu w Krynicy, który przesądził o degradacji toruńskiej drużyny, rozdzwonił się telefon. Ci, którzy przejmują się wynikami zespołu, od razu chcieli się podzielić swoim rozgoryczeniem. Dlaczego jednak doszło do takiej sytuacji?

<!** reklama>Mam żal do całego toruńskiego środowiska hokejowego, że pozwolono ludziom, którzy mają na sumieniu upadek hokeja w Toruniu latach 90., znów rządzić w klubie. Że oddano drużynę w ręce nieudacznika (18 porażek na 24 mecze w grupie słabszych drużyn, to jest wyczyn!), mimo że na miejscu było/jest kilku nie gorszych kandydatów, że zniszczono prestiż klubu, czego dowodem coraz mniej kibiców na trybunach. Mam żal, że oprócz szczerych oznak smutku, dało się słyszeć także głosy przekornej satysfakcji - „i dobrze, że im się nie udało, bo tym ludziom trudno dobrze życzyć”. Środowisko niby życzliwe, a jednak przyglądało się upadkowi bezczynnie.
I tak „wśród serdecznych przyjaciół psy zająca zjadły”. Żeby to chociaż był pędzący królik...