MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nazwisko zobowiązuje. Poznajcie dzieje wielopokoleniowej rodziny z targowiska w Toruniu

Marek Nienartowicz
Marek Nienartowicz
Dziedzicowie z Targowiska Miejskiego w Toruniu: pani Maria (druga z lewej) i jej dzieci córki Katarzyna (pierwsza z lewej) i Anna oraz syn Jarosław
Dziedzicowie z Targowiska Miejskiego w Toruniu: pani Maria (druga z lewej) i jej dzieci córki Katarzyna (pierwsza z lewej) i Anna oraz syn Jarosław Piotr Lampkowski
Kapusty, kalafiory, brokuły oraz kiszonki od Dziedziców - znają je nie tylko klienci z Targowiska Miejskiego w Toruniu. W hodowlę, produkcję i sprzedaż zaangażowanych jest kilka pokoleń tej rodziny.

Polecamy: Tak z drona wygląda teren pod dawnym Polchemie

od 7 lat

Gospodarstwo Rodzinne Dziedzic Warzywa i Kiszonki Własnej Produkcji - tak nazywa się ta rodzinna firma. Zna i kojarzy ich każdy, kto choć raz przewinął się przez część owocowo-warzywną Targowiska Miejskiego w Toruniu. Ich kapusty, kalafiory i brokuły jedzą jednak nie tylko torunianie. Trafiają one do sklepów w Polsce i Europie.

Ze starówki do Bruków: takie były początki działalności rodziny Dziedziców

- Pochodzimy z toruńskiej starówki - opowiada Jarosław Dziedzic, przedstawiciel drugiego pokolenia z warzywnym biznesie. - Mieszkaliśmy przy ulicy Podmurnej 38. Potem przenieśliśmy się na działki św. Józefa. Mieszkam tam do dziś.

Więcej informacji z Torunia i okolic przeczytasz >>>TUTAJ<<<<

Warzywny, rodzinny biznes zaczął się od taty pana Jarosława, Zbigniewa. Przed wojną jego rodzice mieli gospodarstwo w Górsku. Ta tradycja odezwała się w nim w latach 80. Zaczął handlować warzywami.

- Zaopatrywał się w nie u rolników w okolicy Unisławia, a sprzedawał na targowiskach w Toruniu, przy obecnej Szosie Chełmińskiej i ulicy Mickiewicza, także na rynku w Chełmży. Z czasem sam postanowił hodować warzywa. Tak powstało nasze gospodarstwo we wsi Bruki Kokocka między Unisławiem a Chełmnem. Tata najpierw wydzierżawił kawałek ziemi. Potem kupił kolejny. Dziś nasze gospodarstwo ma 37 hektarów powierzchni. W ubiegłym roku dokupiliśmy 5,5 hektara. Te grunty w części są naszą własnością, część dzierżawimy. Tata zmarł w marcu 2020 roku. Pracował do ostatnich dni, rozwoził towar - wspomina Jarosław Dziedzic.

Jarosław Dziedzic przygotowuje towar do sprzedaży
Jarosław Dziedzic przygotowuje towar do sprzedaży Piotr Lampkowski

Pan Jarosław z zawodu jest technikiem elektrykiem. Nigdy jednak nie pracował w tym zawodzie. Szybko został wciągnięty przez tatę do rodzinnego biznesu, podobnie jak inni Dziedzicowie.

Dziedzicowie z targowiska w Toruniu: trzy pokolenia w rodzinnym biznesie

Od 1991 roku Dziedzicowie mają stałe stoisko na targowisku przy Szosie Chełmińskiej. Mało jest tu osób o takim stażu w działalności w tym miejscu jak oni. Najpierw klientów obsługiwała tu pani Maria, żona Zbigniewa. Z czasem powstało drugie stoisko Dziedziców. Jedno funkcjonuje od wtorku do soboty, drugie - we wtorki, piątki i soboty.

- Jedno stoisko prowadzą obecnie moje siostry, Kasia i Ania. Na drugim jest moja żona Marlena, którą w miarę możliwości wspierają nasze dzieci, Kamil i Maja. Pojawia się tu też czasem siostrzeniec żony - mówi Jarosław Dziedzic.

- Mama z powodu wieku już nie jest tak aktywna. Odwiedza nas jednak na targowisku we wtorki i piątki. Z reguły przychodzi po godzinie 8. Pomaga nam w obsłudze klientów. Przede wszystkim chodzi jednak o to, by po latach aktywności nie siedziała sama w domu. Na rynku wypije kawę, porozmawia ze znajomymi - mówi Katarzyna Szczepaniak, z domu Dziedzic.

Katarzyna, Anna i Jarosław to troje z sześciorga dzieci Marii i Zbigniewa Dziedziców. W sumie doczekali się trzech córek i trzech synów.

- Jest jeszcze brat Zbigniew. Imię ma po tacie, bo przyszedł na świat w dniu jego urodzin. Zbyszek na stałe działa w gospodarstwie. Z kolei trzecia siostra, Maria, mieszka w Elblągu. Brat Tadeusz ma firmę budowlaną - wylicza Jarosław Dziedzic.

Łatwo policzyć, że większość rodziny jest zaangażowana w działalność gospodarstwa - od produkcji po sprzedaż. Zajmują się tym już trzy pokolenia Dziedziców.

- Cóż, nazwisko zobowiązuje - śmieje się Marlena Dziedzic.

- No, a role są u nas ściśle podzielone - dodaje pani Katarzyna.

Rodzinny biznes w Toruniu i okolicy: kapusty, kalafiory, brokuły i kiszonki od Dziedziców

Panie zajmują się więc sprzedażą, a panowie - produkcją i dystrybucją.

- Od lat skupiamy się na roślinach kapustnych. 70 procent naszej produkcji to kapusty. Hodujemy i sprzedajemy kilka jej rodzajów: białą, stożkową, włoską, pekińską i czerwoną. Reszta naszej produkcji to kalafiory i brokuły - podkreśla Jarosław Dziedzic.

W gospodarstwie w Brukach w znacznie mniejszych ilościach hodowane są ogórki, por, cebula.

- Sprzedażą detaliczną zajmujemy się tylko na targowisku. Poza tym codziennie dostarczam kapusty, kalafiory i brokuły na toruńską Giełdę Towarową. Do tego mamy odbiorców w Polsce i zagranicą. Z naszego gospodarstwa wyjeżdżają tiry z towarem. Rocznie produkujemy 700-800 ton kapusty mówi Jarosław Dziedzic.

Pracującemu stale w gospodarstwie w Brukach Zbigniewowi Dziedzicowi pomagają cztery zatrudnione tam osoby.

- Roboty jest bardzo dużo. Kapusty, kalafiory i brokuły wycinamy ręcznie. Nie korzystamy ze sprzętu. Są kombajny do zbioru kapusty, ale one ją obijają, a klienci chcą mieć zdrowe, ładnie wyglądające warzywo. Dużo jest pracy przy kalafiorach. Ich kwiaty trzeba nakrywać ich liśćmi, by słońce nie miało do nich dostępu. Jeśli się tego nie zrobi, róże kalafiora zżółkną. Takiego towaru nikt nie kupi - słyszymy od Dziedziców.

Problemem są szkodniki atakujące hodowane warzywa. Jak zauważa Jarosław Dziedzic, jest ich więcej niż jeszcze kilkanaście lat temu. Szkodniki wchodzą w liście, korzenie.

- Stosujemy przede wszystkim środki biologiczne. Odczuwamy też zmiany klimatyczne. Kiedyś praktycznie nie trzeba było hodowanych warzyw podlewać. Było wystarczająco dużo deszczu. Dziś przychodzą ulewy, które mogą zniszczyć uprawy. Regularnego, normalnego deszczu jest mało. Kapusta lubi wilgoć, więc wobec braku deszczu sami musimy zapewnić nawadnianie. Latem podlewamy warzywa w nocy i nad ranem. O późniejszej porze oczywiście moglibyśmy im zaszkodzić. Te nasze zabiegi na szczęście przynoszą efekty. Z pól udaje się zbierać jakieś 90 procent zdrowych warzyw - mówi Jarosław Dziedzic.

Kiszonki od Dziedziców z toruńskiego targowiska: rodzina nie zdradzi tej tajemnicy

Część wyhodowanej kapusty trafia do kiszenia. Dziedzicowie kiszą też ogórki. Te ich produkty mają swoją markę, cieszą się wielkim powodzeniem u klientów z Targowiska Miejskiego.

- Kiszonki sprzedają się najlepiej - nie ukrywa Katarzyna Szczepaniak. - Można je kupić tylko u nas. Z kapustami, kalafiorami i brokułami jest inaczej. Te nasze produkty są na innych stoiskach, w sklepach.

- Recepturę kiszenia ogórków przekazał nam tata. Kapusta jest kiszona według koncepcji szwagra. Oczywiście są to nasze tajemnice, których nie zdradzimy - mówi Jarosław Dziedzic i zaznacza, że do kiszonek sprowadza specjalną sól niejodowaną. O stosowaniu jakichkolwiek ulepszaczy nie ma mowy.

Nazwisko zobowiązuje. Poznajcie dzieje wielopokoleniowej rodziny z targowiska w Toruniu
Piotr Lampkowski

Dziedzicowie nie ukrywają, że ich życie kręci się wokół hodowli, produkcji i sprzedaży warzyw i kiszonek.

- Przez cały tydzień krążę między Toruniem a Brukami. Kładę się spać o godzinie 23, wstaję o 4. Takiego rytmu dnia wymaga ta działalność - mówi Jarosław Dziedzic.

Dziedzicowie z targowiska w Toruniu: na brak klientów nie narzekają

Gospodarstwo w Brukach przez lata rozrosło się nie tylko w kwestii powierzchni. Stanęły tu także foliowe tunele, chłodnie, magazyny.

- W tunelach robimy rozsady. Kupujemy tylko nasiona. Od tego momentu w pełni zajmujemy się produkcją. Kupuję też od kolegi obornik i co cztery lata nawozimy nim pole. Stosujemy płodozmian. Kapustę na danym polu hodujemy przez cztery lata. Potem, na dwa lata, obsiewamy je pszenicą. W ten sposób dajemy ziemi odpocząć, unikamy jej wyjałowienia. Kapustę mamy przez 12 miesięcy w roku. Ostatnie główki z hodowli w danym roku wycinamy w październiku lub listopadzie. Do maja przechowujemy je w chłodni. Musimy pilnować, by kapusta nie doznała szoku termicznego. Gdy się zestresuje, może zamiast główki wypuścić kwiat, wysoki nawet na pół metra - przybliża tajniki funkcjonowania gospodarstwa Jarosław Dziedzic.

Ich produkty są certyfikowane. Badają je regularnie pracownicy Państwowej Inspekcji Ochrony Roślin i Nasiennictwa oraz sanepidu. To także gwarancja jakości, co potem widać w efektach sprzedaży.

Polecamy: Dzieje się w Toruniu. Najlepsze zdjęcia fotoreporterów >>> TUTAJ <<<

- Na sprzedaż towaru nie możemy narzekać, także tego oferowanego na targowisku. Niczego nie wyrzucamy, nic się nie marnuje - podkreśla Jarosław Dziedzic.

- Na targowisku przez ponad 30 lat doczekaliśmy się wielkiego grona naszych stałych klientów. Mechanizm jest prosty. Ktoś zaczął u nas kupować, zasmakowało mu, więc wracał, a także polecał nasz towar kolejnym osobom. Mamy więc kilka pokoleń klientów. Są na przykład panie, które lata temu zaczęły robić u nas zakupy. Potem klientkami stały się ich córki i wnuczki - dodaje Katarzyna Szczepaniak.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska