Dopiero co zaczęły się zapisy do lekarzy specjalistów, a w wielu poradniach nie ma już żadnych szans na wizytę.
<!** Image 2 align=none alt="Image 164260" sub="Pod okienkami rejestracji ustawiają się pacjenci. W wielu toruńskich poradniach zapisy do lekarzy specjalistów już się skończyły / Fot. Adam Zakrzewski">Zapisy do okulisty w jednej z największych placówek w Toruniu - Miejskiej Przychodni Specjalistycznej przy ul. Uniwersyteckiej - skończyły się w ciągu kilku dni. Pacjentka ze zdiagnozowaną jaskrą zdenerwowana odchodzi od okienka rejestracji. Pielęgniarki wzruszają ramionami, radzą szukać w mieście innego lekarza i to jak najszybciej.
<!** reklama>Jest początek roku, a w wielu poradniach nie ma już żadnych szans na dostanie się do lekarza specjalisty. Najgorzej jest z kardiologami, endokrynologami i okulistami. W przyszpitalnej poradni specjalistycznej przy ul. Batorego ogromne problemy są z zapisami do neurochirurgów i hematologów.
Kolejne zapisy za pół roku
W lecznicy „Citomed” lekarz endokrynolog przyjmują pacjentów zapisanych dwa lata temu (!) - w 2009 roku. - Mamy takich - mówi zupełnie poważnie rejestratorka. Próbujemy zapisać się na pierwszą wizytę. - Najbliższy realny termin 2012 rok - rozkłada ręce kobieta w rejestracji. Żeby dostać się do kardiologa w poradni przyszpitalnej przy ul. Batorego, trzeba było dzwonić miesiąc temu. - Kolejne zapisy za pół roku - osłupiali słyszymy, że to nie żart. Najlepiej będzie, jak popytamy jeszcze w innych poradniach. Dostajemy namiar na lecznicę przy ul. Przesmyk.
- Dopiero zaczęliśmy rejestrować, zapisujemy raz na kwartał - rzeczywiście, tam nie jest najgorzej - pierwszy wolny termin 21 stycznia.
Kolejki są wszędzie
Trzeba mieć sporo wolnego czasu, morze anielskiej cierpliwości i dużo darmowych minut na telefonie, żeby dostać się do specjalisty. Dobrze jest znać systemy zapisów w poszczególnych poradniach. Każda wypracowała własny. Raz na kwartał mamy szansę dostać się do lekarzy w przychodni medycyny rodzinnej przy ul. Przesmyk, raz na pół roku w przyszpitalnej poradni przy ul. Batorego. Przez cały rok pacjentów zapisuje przychodnia „Citomed”. Kolejki są jednak wszędzie.
Takie są limity
Dyrektorów poradni bardzo denerwuje pytanie o kolejki. - Opiekę medyczną zabezpiecza Narodowy Fundusz Zdrowia. Proszę zapytać w funduszu, dlaczego dał taki, a nie inny limit punków. Nie mogę przyjąć więcej pacjentów niż pozwala na to kontrakt z NFZ - irytuje się dr Andrzej Przybysz, wicedyrektor Szpitala Miejskiego przy ul. Batorego w Toruniu, który odpowiada za tamtejsze poradnie specjalistyczne. Przyznaje, że system zapisów raz na pół roku nie jest idealny. - Co z tego, że wprowadzimy kwartalny albo miesięczny? Limitów to nie zwiększy.
Swoje zdanie na temat kolejek do specjalistów ma Roman Łysek, szef toruńskiego „Citomedu” i lekarz kardiolog. Uważa, że niewystarczające limity i brak specjalistów to tylko część prawdy o polskich kolejkach. Odwołuje się do swojej praktyki.
- Ze stabilnym nadciśnieniem tętniczym spokojnie mógłby sobie poradzić kompetentny lekarz podstawowej opieki zdrowotnej, tymczasem wciąż pacjenci z takimi przypadłościami trafiają do kardiologów. Polacy żyją w przeświadczeniu, że lepiej się leczyć u specjalisty - uważa.
Stali pacjenci toruńskich lecznic podpowiadają nam, że odległy termin wizyty, proponowany przez panią w rejestracji, nie zawsze oznacza definitywnie, że nie ma wcześniejszych.
Jak pacjent będzie miły...
Bywa, że miłego, bezkonfliktowego pacjenta po dłuższej rozmowie udaje się wcisnąć szybciej. Z paniami w okienku lepiej dobrze żyć, w końcu to one mają najlepsze rozeznanie gdzie i do kogo można dostać się najszybciej. Poczciwemu pacjentowi podpowiedzą, gdzie jeszcze może próbować i czy rzeczywiście przyjmuje tam fachowiec.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?