Kolejnej porażki u siebie doznali piłkarze Finishparkietu Nowe Miasto Lubawskie. Tym razem podopieczni trenera Andrzeja Błaszkowskiego ulegli Szczakowiance Jaworzno 1:2 (0:2)
Gospodarze przeważali od początku spotkania, ale nie potrafili udowodnić tego golem. W 18. min z rzutu wolnego Macieja Budkę próbował zaskoczyć Marcin Wróbel, ale po jego strzale futbolówka przeleciał tuż nad poprzeczką. W 37. min po błędzie nowomiejskiej defensywy Mieczysław Sikora strzelił pierwszego gola dla przyjezdnych. Niespełna 120 sekund później ten sam zawodnik, po wcześniejszym strzale Dariusza Ficulaka, zdobył drugą bramkę.
- Dopiero jak mamy „nóż na gardle” to zaczynamy grać - twierdzi trener Andrzej Błaszkowski. - Tak było w meczu z ŁKS-em i teraz ta sytuacja powtórzyła się. Po zmianie stron szkoleniowiec Finishparkietu zmienił ustawienie drużyny i przyniosło to zamierzony efekt już w 49. min. Po idealnym dośrodkowaniu Piotra Bazlera, kontaktowego gola strzelił bowiem Kelechi Iheanacho. Po zdobyciu bramki miejscowi dążyli do wyrównania, ale przyjezdni skutecznie się bronili. Dogodne sytuacje marnowali m.in.: Marcin Wincel, Bazler, Grzegorz Domżalski i Iheanacho.
- Szkoda, że na wyjazdach potrafimy się zmobilizować, a w meczach u siebie tracimy głupie bramki - mówi z żalem w głosie Marcin Wróbel, piłkarz nowomiejskiej jedenastki. - Rozgrywki drugiej ligi jeszcze się jednak nie zakończyły. Pozostał nam jeden mecz jesienią i cała runda rewanżowa. Trzeba zatem walczyć do końca i nie można się poddawać.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?