Znany i lubiany Jakub W.

<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/warta_ryszard.jpg" >Celebryta Jakub W. usłyszał niedawno zarzuty prokuratorskie za publiczne znieważanie z powodu przynależności rasowej. Celebryta, gwiazdor i gospodarz popularnego talk-show, Kuba W., to brzmi równie dobrze, jak Sławomir W., syn prezydenta RP. Ten też kilkanaście lat temu miał prokuratorskie problemy, tylko że z powodu picia, a nie gadania.

Zarzuty usłyszał także Michał F., który z W...kim prowadzi w radio Eska Rock „Porannny WF”.

O sprawie swego czasu już pisałem, więc tylko w skrócie przypomnę, że W. i F. w maju zeszłego roku głównym bohaterem swego programu uczynili Alvina Gajadhura, rzecznika Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego. I świetnie się bawili, kpiąc sobie z niego, szydząc i drwiąc: „Zadzwońmy do Murzyna”, „krajowy rejestr Murzynów”, „telefon rzecznika GITD działa w buszmeńskiej sieci dla czarnych” itp, itd. Czyste żywe chamstwo, słoma z butów, podlana zapyziałą ksenofobią.

<!** reklama>Afera zrobiła się z tego grubsza, bo Gajadhur, jak na prawdziwego faceta przystało, drwić z siebie nie pozwala i tak, jak się to robi w krajach cywilizowanych, broni swej godności na drodze prawnej. Pierwsze efekty już są.

Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji nałożyła na Eskę 50 tys. zł kary za szerzenie „obraźliwych treści o charakterze rasistowskim”. W. i F., najwyraźniej sfrustrowani obrotem rzeczy, zareagowali w najgłupszy z możliwych sposobów. Zamiast zachować się z klasą i po prostu przeprosić, w październiku znowu przepuścili na Gajadhura atak. I znów były drwiny, inwektywy, zarzucili mu nawet... rasizm. Efekt - KRRiT wlepiła Esce kolejne 50 tys. zł kary, czego zresztą nie rozumiem, bo za drugim razem rada powinna przysolić maksymalne w tym przypadku 95 tys. zł kary. Niestety, KRRiT nieraz już robiła za dobrego wujka, który jak już daje klapsa, to tak, żeby nie zabolało.

Kibicuję Gajadhurowi, bo w tym starciu jest coś z walki Dawida z Goliatem. Z jednej strony zwykły, sponiewierany publicznie obywatel, z drugiej dwóch bardzo zadowolonych z siebie celebrytów, którym się wydaje, że wszystko im wolno, a status medialnego wesołka zwalnia ich z jakiejkolwiek odpowiedzialności.

Nie sądzę, żeby ta historia czegokolwiek W. i F. nauczyła, zresztą ich zdolności uczenia się na własnych błędach raczej bym nie przeceniał. W wywiadzie dla „Newsweeka” W. tłumaczy: „(...) jeśli ja jestem ksenofobem, to Tadeusz Mazowiecki jest byłym ZOMO-wcem”. Udaje, czy na prawdę nie rozumie, że nie trzeba być antysemitą, by szczuć na Żydów, homofobem, by obrażać gejów, rasistą, by upokarzać czarnoskórych i osobistym wrogiem Polski, by skutecznie Polaków obrazić, o czym przekonał się prezydent zaprzyjaźnionego z nami kraju. Wystarczy pogardliwy język i żonglowanie krzywdzącymi stereotypami. Dawid w walce z Goliatem posłużył się procą. Gajadhur sięgnął po prawo. Mam nadzieję, że i jemu się uda.