Życie to muzyka

Andrzej „Kuba” Kubacki wydał płytę z przebojami muzyki klasycznej „Opera Hit”, a teraz przygotowuje materiał na drugi krążek ze standardami w nowych aranżacjach. Efektownie łączy muzykę klasyczną z rozrywkową.

<!** Image 2 align=none alt="Image 195836" sub="W swoim studiu Andrzej Kubacki może ćwiczyć do woli. Fot. Jan Oleksy">

Artysta mieszka w podtoruńskiej Brzozówce w wielkim domu, w którym miał warunki do stworzenia własnego studia, gdzie może ćwiczyć do woli, komponować, a nawet nagrywać. - Codziennie cztery godziny poświęcam ćwiczeniom wokalnym. Muzyka to moje życie - wyznaje pan Andrzej.<!** reklama>

Fanki w domu

Jego przyszła żona Małgorzata poznała „Kubę” na koncercie i& zakochała się (od pierwszego usłyszenia) w jego śpiewie. Brzmienie głosu i romantyczny repertuar zaprowadziły ich do ołtarza. Pani Małgorzata jest lekarzem pediatrą i melomanką. Córka Ola chodzi do szóstej klasy i uczęszcza na lekcje w ognisku muzycznym na Wrzosach. Ćwiczy na pianinie, instrumencie, który najlepiej kształci słuch. Obie kobiety jego życia wspierają artystę, mają wiele wyrozumiałości dla jego odbywających się w domu prób i dla jego częstych występów.

„Kuba” na scenie

- W Warszawie ma powstać Muzeum Muzyki Rozrywkowej. Główną pomysłodawczynią tego przedsięwzięcia jest piosenkarka Grażyna Orszt-Alber. I właśnie z tej okazji przygotowywany jest duży koncert, który odbędzie się 4 grudnia w auli UMK w Toruniu - mówi Andrzej „Kuba” Kubacki. - Zaproszony zostałem do udziału w nim wraz z Krzysztofem Ścierańskim, Ryszardem Sygitowiczem, Natalią Kukulską i innymi twórcami. Koncert ten będzie powtórzony w Sali Kongresowej, ale już z innymi artystami. Jesienią wybieram się na tournée po Skandynawii, z kumulacją występów w Norwegii.

Andrzej Kubacki współpracuje z aktorami w komedii Jana Jakuba Należytego „Dieta cud”, a niedługo wystąpi w roli głównej w przezabawnej sztuce „Mr. wszystko”, napisanej specjalnie dla niego przez scenarzystę, satyryka i poetę Jana Kazimierza Siwka, znanego z komedii „Blondynki wolą mężczyzn”.

W domu państwa Kubackich odbywają się zjazdy rodzinne. Te familijne spotkania kończą się zawsze recitalem „Kuby”.

Zabawny początek

- W mojej rodzinie nikt nie muzykował, nie było takich tradycji. Mnie jednak muzyka, a zwłaszcza śpiew, pociągały od młodzieńczych lat - przyznaje. - I cały czas jestem związany z muzyką. Dobrze pamiętam swój pierwszy występ na święcie ludowym z okazji 22 lipca w Turznie. Miałem wtedy 13 lat. Podczas występu w pięcioosobowym składzie ktoś na sali puścił gaz łzawiący. Wszyscy wyszli, oprócz jednego „artysty”, który został na scenie i śpiewał. Tym „artystą” byłem ja, cały załzawiony, ale bardzo przejęty występem. Później jeszcze długo czekałem na swój prawdziwy debiut.

Przełomowa aria

Andrzej Kubacki poważnie zaczął traktować muzykę klasyczną dopiero po 2000 roku. Występując na Wybrzeżu zaśpiewał kiedyś „Brunetki, blondynki” i pewien słuchacz zwrócił uwagę na jego śpiew, dziwiąc się bardzo, że „Kuba” nie szkoli swojego ciekawego głosu. Ale „Kuba” jeszcze wtedy nie podjął studiów muzycznych i kształcenia w tym kierunku. Jednak ziarno zostało zasiane.

- Przełom nastąpił, gdy zostałem zaproszony przez Krzysztofa Zarębę do udziału w koncercie dla dzieci z Grabia. Przygotowałem wtedy arię „Nessun Dorma” z opery Pucciniego „Turandot”. Po tym spektaklu przyszedł za kulisy gość, zdziwiony, że z takimi warunkami nie mam skończonej szkoły muzycznej. To niemożliwe?! Dał mi wizytówkę, jak się okazało był to dziekan Wydziału Wokalno-Aktorskiego Akademii Muzycznej Bydgoszczy - Marek Moździerz. I tak zostałem najpierw słuchaczem, a potem studentem Akademii Muzycznej - wspomina Kubacki.