MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Drugie życie pancernych potworów [ZDJĘCIA]

Szymon Spandowski, fot.: Sławomir Kowalski
Stoi na drodze ciężka maszyna. Skąd się wzięła? Miłośnicy dawnych pojazdów militarnych są w stanie ściągnąć ją zza koła podbiegunowego, wydobyć spod ziemi lub ze składnicy złomu, gdzie, niestety, ginie sporo naszego narodowego dziedzictwa.

Stoi na drodze ciężka maszyna. Skąd się wzięła? Miłośnicy dawnych pojazdów militarnych są w stanie ściągnąć ją zza koła podbiegunowego, wydobyć spod ziemi lub ze składnicy złomu, gdzie, niestety, ginie sporo naszego narodowego dziedzictwa.
<!** Image 4 align=none alt="Image 219498" sub="Fot.: Sławomir Kowalski">
My jesteśmy poszkodowani, a inni mają lepiej. Typowo polskie gadanie? W zasadzie tak, ale w tym przypadku jest całkowicie uzasadnione. Przypadek waży na ogół kilka ton, ma za sobą burzliwą przeszłość i choć został wyprodukowany w Polsce,  na naszych ziemiach w zasadzie nie występuje. Jeszcze kilka lat temu nasze przedwojenne pojazdy pancerne, bo o nie właśnie tu chodzi, można było oglądać w zagranicznych muzeach.

<!** reklama>

W kraju natomiast trwały poszukiwania. Przez długie lata nieudane, bo wojna skutecznie ogołociła nas ze wszystkich sprawnych tego typu pamiątek. Szkoda, bo to przecież piękny i ciekawy kawał polskiej historii. Ten niewesoły obrazek zaczął się zmieniać dopiero w ostatnich latach dzięki ludziom gnanym potężną pasją. Siłą, która człowieka poszukującego kilku kawałków metalu z wielką przeszłością, jest w stanie zagnać aż za koło podbiegunowe.

- Pięć lat trzeba było negocjować z norweskim właścicielem, zanim w  ogóle zdecydował się rozpocząć rozmowy dotyczące sprzedaży - mówi Jacek Kopczyński z Łodzi, który jako pierwszy sprowadził do Polski, wyremontował i uruchomił przedwojenną tankietkę - mały czołg rozpoznawczy, który we wrześniu 1939 roku był trzonem naszych sił pancernych. - Pojazd ten brał udział w walkach, na pancerzu czołowym są ślady trafienia dwoma pociskami, jeden przeszedł przez pancerz, drugi oparł się o osłonę wizjera kierowcy.

Powrót po latach

Nie wiadomo, kiedy i gdzie to się stało. Tankietka jest oryginalna w 98 procentach, nie zachowało się w niej jednak nic, co by mogło pomóc w ustaleniu jednostki, w której służyła. Na gąsienicach udało się natomiast odczytać datę - 1936 rok. Skąd pojazd wziął się w Norwegii? Niemcy ściągnęli go z pola walki, naprawili i wysłali za koło podbiegunowe, gdzie polski czołg zimą wyciągał samoloty z hangaru. Tankietka wróciła do kraju w 2006 roku, jej renowacja trwała aż dwa lata, kiedy już jednak jej silnik przemówił, a koła zaczęły się kręcić...

- Proszę pana, to jest jak narodziny dziecka - opisuje ten moment Jacek  Kopczyński. Zmotoryzowaną dziatwę ma zresztą sporą, na zlot pojazdów militarnych i motocykli, który odbył się w Toruniu w ubiegły weekend, przyjechał z Sokołem, legendarnym przedwojennym polskim motocyklem, i jeszcze jedną tankietką.

- Tamten eksponat jest oryginalny w 75 procentach, niektóre części do tej tankietki znalazłem w lesie - dodaje kolekcjoner. - Poznałem w Łodzi człowieka, który taką tankietkę utracił w 1939 roku. Pokazał mi to miejsce. Świadków już dziś, niestety, prawie nie ma, ale byli oni najcenniejszym źródłem informacji. Potrafili określić z dokładnością do kilkudziesięciu metrów miejsce w lesie, w którym może się coś znajdować.

Skąd jeszcze ludzie ożywiający stare maszyny bojowe biorą części zamienne? Na przykład ze skupów złomu, gdzie, niestety, przepadło i nadal bezpowrotnie ginie kawał naszego dziedzictwa. Bezcenne przedmioty i fragmenty maszyn wymieniane są przeważnie na nędzne grosze inwestowane później w najbliższym sklepie monopolowym.

- Wbrew pozorom pozyskać można całkiem sporo elementów - uważa Jacek Kopczyński. - Płyty pancerne na przykład znajdowałem u różnych domorosłych kowali, którym służyły one jako kowadła.

Z części zbieranych po wsiach w okolicach pól bitewnych, na których w 1939 roku walczyły polskie maszyny, innym zapaleńcom udało się złożyć czołg 7TP. Kiedy w pierwszej połowie lat 30. pierwszy model tego pojazdu opuścił Państwowe Zakłady Inżynierii, był jedną z najnowocześniejszych tego typu konstrukcji na świecie.

Do 1939 roku stał się już nieco przestarzały, niemniej jednak jako jedyny był w stanie skutecznie stawić czoła każdemu niemieckiemu czołgowi. Niestety, 7TP mieliśmy w chwili wybuchu wojny niewiele, a dziś łatwiej spotkać białego kruka niż zobaczyć gdzieś to cudo przedwojennej polskiej myśli technicznej. Odbudowany egzemplarz miał się w Toruniu pojawić, jednak ostatecznie na obrzeża poligonu, które były centrum zlotowych atrakcji, nie dotarł.

Prawie jak prawdziwy

Poszukiwania oryginalnych pojazdów i części to jedno.  Historyczne pojazdy bojowe można jednak również zobaczyć dzięki rekonstruktorom. Dowodów ich biegłości i znajomości historii można było w Toruniu zobaczyć wiele.

Zlot był przecież poświęcony pamięci Roberta Tirczakowskiego, jednego z największych ekspertów  od  dawnej polskiej broni pancernej. Dzieła zmarłego w ubiegłym roku torunianina brały zresztą udział w „Bitwie Warszawskiej” Jerzego Hoffmana.

W sobotę znów wyjechały w pole. Najpierw po to, by przegonić bolszewików spod Nieszawy w 1920 roku, a później pomóc przebić się polskim wojskom z Borów Tucholskich do Bydgoszczy w 1939 roku. W pierwszej inscenizacji wziął udział czołg FT-17, w drugiej zrekonstruowany przedwojenny polski wóz pancerny.

Bojowa maszyna z sercem żuka

Pojazdy nie są oryginalne,  jednak ich budowa często bywa bardziej skomplikowana niż praca przy autentycznej maszynie. Jak tu wskrzesić coś, co zachowało się jedynie na zdjęciach? Oryginały przepadły, podobnie jak dokumentacja techniczna. Z tymi właśnie problemami borykali się twórcy replik wozów pancernych wz.34.

Cóż, trzeba sobie jakoś radzić i z odwzorowaniem oryginału, i ze zdobyciem części. Te ostatnie bywają przeróżnego pochodzenia. Jeśli ktoś zobaczy kiedyś czołg i usłyszy, że jego uruchamiane maszyny brzmieniem przypominają pracę silnika polskiego fiata, nie powinien się dziwić.

- Przy budowie nie stosuje się blach pancernych, bo i po co? Są drogie, a do tego ciężkie - mówi Tomisław Kalembka, rekonstruktor i wiceprezes Fundacji Historii Polskiej Broni Pancernej. - Napęd również jest całkowicie współczesny. W samochodach pancernych mamy na przykład części od poloneza i żuka, które udało nam się zdobyć na szrocie.

Maszyna nie ta i waga nie taka duża, jednak sylwetka dopracowana jest w każdym calu, dzięki czemu stalowy potwór w polu wygląda naprawdę groźnie. Wiele z nich ma również szczegółowo przebadaną historię. Do Torunia przyjechała na przykład replika sowieckiego wozu pancernego „Austin Putiłow” z wypisanymi na kadłubie nazwami „Stieńka Riazin” oraz „Poznańczyk”.

Przyjechała razem ze zdjęciami prawdziwego „Stieńki” i „Poznańczyka”, czyli pojazdu zbudowanego w 1916 roku, wykorzystywanego przez bolszewików podczas wojny w 1920 roku i przejętego przez Polaków.

Czołg popędził na wroga...

Repliki zademonstrowały w Toruniu swoje możliwości podczas pokazów indywidualnych oraz dwóch bitewnych inscenizacji, obu związanych z naszym regionem. Za pierwszym razem Polacy starli się z bolszewikami skutecznie odpierając ich atak pod Nieszawą.

Walki takie toczyły się tam w sierpniu 1920 roku. Drugie przedstawienie przeniosło widzów 19 lat później. Na scenę, czyli obrzeża poligonu artyleryjskiego, wyjechał otoczony żołnierzami niemiecki wóz pancerny. Po przeciwnej stronie załoga uruchomiła natomiast silnik repliki polskiej tankietki, bo poza oryginałami, na zlot dotarł również pojazd zbudowany przez pasjonatów.

- Rankiem, 3 września 1939 roku, 81. dywizjon pancerny, który wchodził w skład Pomorskiej Brygady Kawalerii, podjął próbę przebicia się z Borów Tucholskich w stronę Bydgoszczy - opowiada Tomisław Kalembka. - Udało się, między innymi, dlatego, że pojazdy pancerne poruszały się znacznie szybciej niż piechota z taborami. Ta potyczka była jedyną na terenie naszego województwa, w której ten dywizjon walczył w całości, tankietki jechały obok wozów pancernych. Później już czołgi i samochody brały udział  w walkach oddzielnie.

Podczas inscenizacji również wystąpiły oba typy pojazdów. Czołg pędził na wroga, a wóz pancerny odgrywał rolę maszyny unieruchomionej z powodu braku paliwa. Obrazek ten we wrześniu 1939 roku dość częsty, w tym przypadku był tylko częścią przedstawienia. Po bitwie wóz o własnych siłach odjechał z pola walki.

Baty pod Wybczem

Na marginesie warto dodać, że 81. dywizjon pancerny, wyposażony w 13 tankietek, w tym trzy uzbrojone w bardzo dla nieprzyjacielskich maszyn groźne 20-milimetrowe działko, oraz osiem samochodów pancernych wz.34, 6 września rozbił niemiecki oddział, który po sforsowaniu Wisły zajął pozycję pod Wybczem. Polscy pancerniacy zdobyli podczas tej akcji działo, kilka moździerzy i karabinów maszynowych.

Skoro już o tego typu urządzeniach mowa... Sprzęt artyleryjski również jest rekonstruowany. Członkowie Wielkopolskiego Towarzystwa Techniki Militarnej zjawili się na zlocie z M16. Skojarzenia z Johnem Rambo i jego ulubionym karabinem, są w tym przypadku chybione. M16 to niemiecki miotacz min z I wojny światowej, w czasach odradzającego się państwa polskiego często używany w pułkach wielkopolskich.

Egzemplarz, który wziął udział w sobotniej inscenizacji, jest częścią całej baterii, jaką pasjonaci z WTTM zbudowali wykorzystując fragmenty oryginałów.

Jak już wspominaliśmy, rekonstruktorzy bardzo często zaopatrują się w oryginalne części w składnicach złomu, niektórzy wynoszą stamtąd prawdziwe cuda. Wiele trafiających tam eksponatów, które powinny uzupełnić zubożałe z powodu wojen zbiory polskich muzeów, przez niedostatecznie kontrolowane skupy złomu trafia jednak do hutniczych pieców i tam znika. **


WARTO WIEDZIEĆ
Pamięci znanego rekonstruktora
W pierwszym toruńskim Zlocie Pojazdów Militarnych oraz Motocykli Zabytkowych i Ciężkich wzięło udział w sumie  11 różnego rodzaju pojazdów z lat 1918-1939, ponad sto motocykli, jedno działo. Przyjechało też 50 rekonstruktorów.

Po sobotnich pokazach odbył się konkurs na najstarszy motocykl. Na podium stanęły: przedwojenny polski sokół 1000, monark albin z 1941 roku, BMW R 35, zundapp sahara.
Zlot poświęcony pamięci zmarłego w ubiegłym roku znawcy polskiej broni pancernej i wybitnego rekonstruktora Roberta Tirczakowskiego zorganizowany został przez: Fundację Historii Polskiej Broni Pancernej, klub motocyklowy No Chance oraz Toruńskie Towarzystwo Fortyfikacyjne.**

Zobacz galerię:

Drugie życie pancernych potworów [ZDJĘCIA]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska