MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Gigabajty wygryzły brajla

Redakcja
I książki mają swoje smutne losy. Najgorzej kończą te z grubymi kartami, szeroko dziurkowane alfabetem Braille’a. Potężne tomiska przestały się już mieścić na półkach bibliotek świata, więc wygryzła je konkurencja - sprytne elektroniczne czytaki.

I książki mają swoje smutne losy. Najgorzej kończą te z grubymi kartami, szeroko dziurkowane alfabetem Braille’a. Potężne tomiska przestały się już mieścić na półkach bibliotek świata, więc wygryzła je konkurencja - sprytne elektroniczne czytaki.<!** Image 2 align=none alt="Image 180841" >

Wchodzących do biblioteki kujawsko-pomorskiego oddziału Polskiego Związku Niewidomych wita napis: „Stop! W tym pokoju liczy się tylko zdanie Krystyny”, a niejako na potwierdzenie surowego, acz żartobliwego tonu tej przestrogi na stoliku obok stoi słusznych rozmiarów diabeł z widłami i z wystawionym groźnie językiem. Diabelska moc chyba jednak tutaj nie sięga, a to za sprawą niezwykle pogodnej bibliotekarki, Krystyny Skiery. Jest niewidoma od urodzenia. <!** reklama>

Dziś założyła gustowny popielaty kostium. Ma wypielęgnowane, pomalowane paznokcie, rudawo-kasztanowy balejaż na włosach ułożonych jak prosto od fryzjera. Kto jest lustrem pani bibliotekarki? Jej bratanica, fryzjerka.

Biblioteka bez papieru

W niewielkim bibliotecznym pokoiku nie ma właściwie papierowych książek! Jest ściana półek, a na nich mnóstwo płyt kompaktowych. To baza literacka biblioteki. - Książki, także czarno-biały druk, odchodzą do lamusa - rozkłada ręce opiekunka zbiorów. - Trochę żałuję, bo przecież zapach farby, papieru to jest takie biblioteczne odczuwanie. Dla miłośników drukarskich woni mamy jedna półkę z polskimi tytułami.

Dlaczego papier wyparły nośniki elektroniczne? - Wyobraźmy sobie, że niewidomy chciałaby wypożyczyć Trylogię - wyjaśnia pani Krystyna. - Druk Sienkiewiczowskiej powieści w języku Braille’a zajmuje kilkanaście opasłych tomów! Nawet po kilka kilogramów każdy. Kto to uniesie? I gdzie my mamy te księgi pomieścić? Kiedy zaczęłam moją przygodę z tutejszą biblioteką, (1973 rok) książki pisane w brajlu składowano gdzie popadnie, nie mieściły się już w bibliotece, trudno było przemieszczać się między przeciążonymi regałami. Wiele pozycji z tego powodu się zniszczyło. Trzeba było wreszcie pożegnać papier i powitać kasety, taśmy. Pamiętam, jak numerowałam pierwszą kasetową książkę w bibliotece...

Odcinek po trzy złote

Kasety poprawiły sytuację tylko na chwilę. Pakowano je w specjalne pudła - jedno mieściło piętnaście sztuk. Gdy ktoś wypożyczał np. „Wojnę i pokój” Tołstoja, książkę nagraną na 68 kasetach, dźwigał cztery pełne kartony!

Przełom nastąpił w 2007 roku. Zachowano jeszcze nieliczne taśmy i ostatnie księgi, ale rządzić zaczęły nośniki elektroniczne. W powszechnym obiegu pojawiły się tak zwane czytaki. - Mam stary i nowy typ - wyciąga je z szuflady biurka bibliotekarka. Stary przypomina nieco czarną skrzynkę z cyferblatem jak w starym telefonie. Każda cyfra ma swoje zadanie. Pani Krystyna wyjaśnia: - Dwójka - włączam, jedynka i trójka - poruszam się w przód i w tył w obrębie jednego odcinka książki, czwórka i szóstka - biegamy po poszczególnych odcinkach, siódemka i dziewiątka - lista książek na karcie pamięci, piątka - głośniej, ósemka - ciszej.

Na karcie czytaka może się zmieścić od jednej do czterdziestu książek. Wszystko zależy od tego, czy chcemy posłuchać noweli czy narodowej epopei.

Nowocześniejszy czytak wygląda jak stary model telefonu komórkowego. - Jest mądrzejszy od poprzednika, ponieważ czytający może korzystać z różnych programów do odtwarzania nagranych plików. Karta pamięci jest jeszcze mniejsza. Problem jest tylko jeden. Mówione książki są bardzo drogie. - Odcinek kosztuje 3 złote - mówi pani Krystyna. - Odcinek to 15 minut albo pół godziny (za które płaci się razy dwa). „Ogniem i mieczem” ma 72 półgodzinne części. Ta pozycja warta jest więc 432 złote. Podobno nasze książki mają wkrótce potanieć - pociesza się pani Krystyna. - Jednak dwa lata z rzędu nie dostawaliśmy od miasta żadnych pieniędzy na uzupełnianie zbiorów, a sponsorów przecież nie mamy. W tym roku ratusz podarował nam tysiąc złotych. Przydałoby się dalsze wsparcie...

Na nowe tytuły czeka około 300 czytelników. Wbrew statystykom dotyczącym czytelnictwa Polaków - wciąż spada, niepełnosprawni czytają więcej i więcej. - Mam na tych płytach 2126 książek. Zgrywam je na karty pamięci z czytaków naszych czytelników. Oczywiście oddawać tytułów nie trzeba - objaśnia pani Krystytna. - Wystarczy sformatować kartę i nagram następną książkę...

Biblitekarka wyciąga spod biurka biały, kropkowany zeszyt. Statystyki. - Wrzesień: 54 wypożyczenia, 599 książek - czyta kobieta. - Trzy kwartały tego roku: 493 wypożyczenia - 5442 książki. Mam czytelniczki, które przychodzą raz w miesiącu i biorą sześć, siedem książek. Pan Tadeusz ze Świecia raz na kwartał zjawia się po około 80 książek. Naczyta się.

Ile czasu zajmuje zgranie tych książek na karty pamięci? Do pomocy bibliotekarka ma mówiący komputer, ale i tak to ona wkłada płytkę, nagrywa, wyjmuje i tak w kółko, kilkadziesiąt razy dziennie. Jednak nie narzeka. Praca w bibliotece była przecież jej marzeniem. Niełatwo było je spełnić...

Przed kilkudzisięcioma laty w małej wiosce nie wiedziano, że niewidome dzieci można uczyć. - Miałam 9 lat. Moi bracia chodzili do szkoły, a ja byłam nieszczęśliwa, bo siedziałam w domu - wspomina pani Krystyna. - Z drugiej strony, może i dobrze. Czy w szkole moja psychika nie ucierpiałaby? Byłam przecież inna, a każda brutalność boli wtedy podwójnie. Z tą innością jednak można, a nawet trzeba się oswoić, żeby żyć! Cóż... W młodości, jeśli tylko mogłam, nie afiszowałam się z białą laską. A przecież laska to moje oczy. Bez niej łatwo zboczyć z trasy.

Dziadkowie pani Krystyny nie potrafili pisać ani czytać, więc czas umilali jej opowieściami. Najczęściej o biednych diabłach, nękanych przez chłopów. - Stąd moja słabość do drewnianych diabełków - wyznaje kobieta. - W bibliotece jest ich ponad sto. Ludzie mówią mi, że nawet jestem podobna do tego tam, wiszącego na drewnianej sprężynce - wskazuje wesołego cudaka pani Krystyna.

Tylko nie szczotki

Wracamy do dzieciństwa. Na wsi bracia i kuzyni pani Krystyny biegali po drzewach. To była frajda! Dla nich... - Szukali jednak i dla mnie jakiejś pochyłej śliwy, żebym mogła się wdrapać, więc drzewo mam zaliczone! - wspomina z uśmiechem bibliotekarka. - Z tym większym smutkiem spędziłam jedenaście lat w szkole dla niewidomych - żadnego łażenia po drzewach. Moją przyszłością miała być zawodówka, a potem produkcja szczotek w zakładzie „Gryf”. Z ulgą porzuciłam szczotki na rzecz dużo ciekawszych klamerek. No i zrobiłam maturę w I LO w Bydgoszczy! To była rewolucja! Zaledwie kilkanaścioro niewidomych w klasie. Uczyliśmy się bez podręczników. Żałuję tylko, że nie poszłam na studia... Może z tego powodu nie pozwoliłam synowi zakończyć edukacji na szkole średniej. Jest magistrem, więc w pewnym sensie spełniłam się przez niego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska