Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ile kosztowały podtoruńskie Bielawy, a ile trzeba było zapłacić za wycieranie szyby zasłonką?

Szymon Spandowski
Szymon Spandowski
Klienci zakordonowi, czyli ci, którzy w ramach małego ruchu granicznego przyjeżdżali z Aleksandrowa czy Ciechocinka, kierowali się m.in. do domu towarowego Leisera na Rynku Staromiejskim.
Klienci zakordonowi, czyli ci, którzy w ramach małego ruchu granicznego przyjeżdżali z Aleksandrowa czy Ciechocinka, kierowali się m.in. do domu towarowego Leisera na Rynku Staromiejskim. Z archiwum Szymona Spandowskiego
Cóż miał począć przybysz z Ciechocinka, który na początku XX wieku przyjechał do Torunia? Jak się odnaleźć w mieście, w którym Niemcy miewali polskie nazwiska, a Polacy niemieckie? Gdzie miał pójść po zakupy? Pod tym względem wybór był bardzo duży.

Zobacz wideo przedwojenna reklama odkryta podczas remontu jednej z toruńskich kamienic: [video]79959[/video]

To musiał być prawdziwy koszmar cesarskich kolei. A w każdym razie bardzo poważny problem, bo jakoś tak od połowy lat 90. XIX stulecia do połowy sierpnia 1903 roku "Gazeta Toruńska" wspominała o nim ze trzy razy.

"Dyrekcye kolejowe pociągać będą każdego pasażera, który będzie szyby okien czyścić zasłonami do odpowiedzialności - czytamy w wydaniu sierpniowym. - Za każdorazowe przewinienie płacić musi winowajca aż 6 marek kary".

Albo oni tam na głowy poupadali, albo te zasłony były przetykane złotymi nićmi, albo też dyrekcye nie wiedziały, gdzie się zaopatrywać. W domu towarowym Leisera w Toruniu ceny zasłon gipiurowych zaczynały się już od 2 marek i 75 fenigów. Zwykłe zapewne były jeszcze tańsze. Po prostu należało się wykazać odrobinę przedsiębiorczości i trafić na którąś z licznych wyprzedaży. Zasłony, firany, dywany - welurowe, salonowe, w stylu perskim, a także chodniki z pluszowe bądź z linoleum, kołdry, obrusy itp można było kupić po najlepszych cenach pod koniec marca i pod koniec września. Dlaczego akurat wtedy? Ponieważ umowy dotyczące wynajmu mieszkań kończyły się właśnie w tych terminach, a w Toruniu rozpoczynał się czas przeprowadzek. Dziś trudno to zrozumieć, ale w gazetach z tamtej epoki można znaleźć na ten temat sporo szczegółów.

Jak wyglądały toruńskie przeprowadzki?

"Z okazyi przeprowadzki na 1 października przypominamy, iż według miejscowych przepisów policyjnych przeprowadzka musi się rozpocząć 1 października z rana - informowała "Gazeta Toruńska " pod koniec września 1901 roku. - Mniejsze mieszkania muszą być tegoż dnia do wieczora opróżnione, większe do 3 października w południe".

No i jeszcze coś na temat przeprowadzek wiosennych, tym razem z końca mara A. D. 1902.

"Policya toruńska ogłasza, że zamiana mieszkań powinna nastąpić dnia 1 kwietnia - czytamy, - Kto się przeprowadzi, powinien policyi w trzech dniach donieść gdzie mieszka, w przeciwnym razie spotka go kara pieniężna do 30 marek".

Jak widać, przeprowadzkowa migracja była bardzo zorganizowana, podobnie jak związane z nią wyprzedaże. Niektóre artykuły były sprzedawane tylko w określonych godzinach. Jak już wspominaliśmy, bardzo istotny wpływ na godziny pracy toruńskich sklepów oraz to, co się w tych sklepach działo, miały godziny przyjazdów pociągów z Ciechocinka czy Aleksandrowa. Toruńscy kupcy starali się dopasować do klientów przybywających z Kongresówki, natomiast zagranicznym gościom bardzo zależało, aby dostać się do Torunia i tu zrobić zakupy. Na ogół spoglądaliśmy na to z toruńskiego punktu widzenia. W połowie sierpnia 1903 roku "Gazeta Toruńska" umieściła jednak przedrukowaną z "Kuriera Warszawskiego" relację jakiegoś korespondenta z Ciechocinka dotyczącą stosunków panujących w Toruniu. Jest ona skażona bardzo rzadko na łamach toruńskiego dziennika spotykanym antysemityzmem. Traktując historyczne źródła uczciwie, przytaczamy ją w całości.

Toruń oczami ciechocińskiego korespondenta

"Rozrywki stanowią tu wycieczki do Raciążka, Nieszawy, Aleksandrowa i Torunia. Te ostatnie nie dają spać naszym paniom, które wszelkiemi sposobami starają się o możność wyjazdu za granicę i poczynienia tam zakupów - czytamy w korespondencji z Ciechocinka. - Panie zapominają o tem, iż taniość nabywanych w Toruniu przedmiotów pochodzi stąd głównie, iż kupcy tamtejsi, przeważnie żydzi zniemczeni i wrogowie nasi, mają towar wybrakowany, istną tandetę. Przytem zdarza się dość często, iż nabywca 6 par pończoch trzyma w ręku każdą innej wielkości i gatunku. Przyjeżdżający do Torunia rodacy powinni uwzględniać przede wszystkiem swoich, których tam jest wielu. Co prawda trudno ich znaleźć, gdyż nie posiadają polskich szyldów, z nazwisk zaś nie można wywnioskować, gdyż są hakatyści z polskiemi nazwiskami a Polacy o nazwiskach niemieckich. Można się jednak na miejscu dowiedzieć u Polaków u subiektów lub ekspedientek polskich. Byłoby pożądane, aby kupcy i rzemieślnicy polscy wydali listę z adresami swojemi i rozdawali je przyjeżdżającym z Królestwa; uniknęłoby się przez to nieporozumień. Dziwne jest również, że ani "Gazeta Toruńska" ani księgarnia polska w Toruniu nie wydały w polskim języku przewodnika po Toruniu i okolicy. Miasto posiada przecież wiele pamiątek polskich, muzeum itp. Koleje niemieckie wydają nie tylko po zaniżonej cenie bilety do wszystkich miejscowości w państwie niemieckiem, ale również postarały się o to, iż takie bilety z terminem 45-dniowem do Torunia można nabywać w Aleksandrowie i Ciechocinku. Oprócz tego wysyłały one w święta i niedziele pociągi spacerowe z Torunia do Ciechocinka, które z obu miejscowości krańcowych wychodzą o godz. 8".

Uwaga dotycząca przewodnika jest cenna, spostrzeżenie dotyczące nazwisk ciekawe, antysemityzm sprowadził jednak autora na manowce. W toruńskiej prasie z przełomu wieków, która jak teraz odnotowywała m.in. różnego rodzaju bolączki życia codziennego, jakoś nie trafiają się reklamacje tudzież uwagi dotyczące towarów oferowanych w domach towarowych. O żadnej tandecie czy pończochach z różnych parafii, nie ma tam mowy. Argument dotyczący wrogów także wydaje się chybiony, we wszystkich domach towarowych pracowali Polacy, znajomość języka polskiego była często koniecznym warunkiem jaki musieli spełnić zatrudniani - klienci zakordonowi na ogół przecież nie znali niemieckiego. Na koniec jeszcze warto przypomnieć, że Żydem był m.in. Moritz Leiser, twórca i właściciel największego domu towarowego w Toruniu. Pracodawcą był bardzo dobrym, wszak w latach 30., gdy przed sklepem na Rynku Staromiejskim pikietę zorganizowała młodzież o poglądach bardzo bliskich tym rozkwitającym wtedy w Niemczech, to właśnie pracownicy domu towarowego w prostych słowach powiedzieli, aby pikietujący sobie poszli.

Kto kupił toruński browar Wiktoria?

Kapitał płynął do Torunia z Ciechocinka i innych miejscowości położonych po drugiej stronie pobliskiej granicy między zaborami, zdarzało się również, że docierał do miasta z innych kontynentów. Tak było m.in. 120 lat temu.

"Browar Wiktorya nabył na własność piwowar F. Blust z Rio de Janeiro w Brazylii".

Krótką notkę "Gazeta Toruńska" zamieściła w połowie sierpnia A. D. 1903. Browar znajdował się przy Czerwonej Drodze i był jednym z kilku takich przedsiębiorstw, jakie działały w obrębie toruńskich fortyfikacji, obejmujących miasta Toruń i Podgórz, oraz kilka wsi, w tym ponad 10-tysięczne Mokre. W granicach twierdzy znajdował się także Rudak, gdzie 120 lat temu znajdował się punkt przeładunkowy - bo trudno to nazwać inaczej - gęsi przewożonych z Kongresówki w głąb Niemiec.

Gdzie między innymi były trzymane przepędzone przez granicę gęsi?

"Przewóz gęsi z Królestwa Polskiego jest ostatnio w Toruniu bardzo ożywiony - informowała "Gazeta Toruńska" w tym samym numerze, w którym pojawiła się wiadomość o zmianie właściciela browaru. - Tuż przy Rudaku można widzieć codziennie tysiące gęsi, które na placu karmią i przeganiają daleko. Biedne te ptaki bardzo są podróżą wycieńczone".

Trudno się dziwić. Do Berlina jeździły wtedy pociągi składające się wyłącznie z wagonów załadowanych gęsiami. Zaś przez granicę ptaki często po prostu przepędzano. Tysiącami.

Kto 120 lat temu kupił majątek Bielawy?

W sierpniu 1903 roku właściciela zmienił browar, a także pewien podtoruński folwark, który zresztą przechodził wtedy z rąk do rąk dość często.

"Majątek Bielawy pod Toruniem 3000 mórg, nabył dnia 10 sierpnia Polak p. Stefan Krause z Leszna za 210.000 marek od pana Sand, Niemca".

Ciekawe, o wcześniejszej zmianie właściciela "Gazeta Toruńska" donosiła w marcu 1902 roku. Dobra rycerskie Bielawy, również za 210 tys. marek, miał wtedy kupić zarządca Jakubowski z Brodnicy. Pan Krause z Leszna najwyraźniej miał zamiar zostać pod Toruniem na dłużej. Niebawem w lokalnej prasie pojawiło się ogłoszenie, że dom Bielawy od 1 września poszukuje gosposi, która w razie czego mogłaby również państwu coś ugotować.

od 7 lat
Wideo

Krzysztof Bosak i Anna Bryłka przyjechali do Leszna

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska