Zobacz wideo przedwojenna reklama odkryta podczas remontu jednej z toruńskich kamienic: [video]79959[/video]
To musiał być prawdziwy koszmar cesarskich kolei. A w każdym razie bardzo poważny problem, bo jakoś tak od połowy lat 90. XIX stulecia do połowy sierpnia 1903 roku "Gazeta Toruńska" wspominała o nim ze trzy razy.
"Dyrekcye kolejowe pociągać będą każdego pasażera, który będzie szyby okien czyścić zasłonami do odpowiedzialności - czytamy w wydaniu sierpniowym. - Za każdorazowe przewinienie płacić musi winowajca aż 6 marek kary".
- Skarb z Kępy Bazarowej, czyli kulisy wielkiej kradzieży na toruńskim dworcu
- Parostatkiem do Czerniewic w upalny dzień. Albo gdzieś indziej, wybór był kiedyś duży
- Proces mordercy z ulicy Chełmińskiej. Jaki wyrok otrzymał zaatakowany nożownik?
- Od portu nad Wisłą do Bulwaru Filadelfijskiego. Tak się zmieniało toruńskie nabrzeże
Albo oni tam na głowy poupadali, albo te zasłony były przetykane złotymi nićmi, albo też dyrekcye nie wiedziały, gdzie się zaopatrywać. W domu towarowym Leisera w Toruniu ceny zasłon gipiurowych zaczynały się już od 2 marek i 75 fenigów. Zwykłe zapewne były jeszcze tańsze. Po prostu należało się wykazać odrobinę przedsiębiorczości i trafić na którąś z licznych wyprzedaży. Zasłony, firany, dywany - welurowe, salonowe, w stylu perskim, a także chodniki z pluszowe bądź z linoleum, kołdry, obrusy itp można było kupić po najlepszych cenach pod koniec marca i pod koniec września. Dlaczego akurat wtedy? Ponieważ umowy dotyczące wynajmu mieszkań kończyły się właśnie w tych terminach, a w Toruniu rozpoczynał się czas przeprowadzek. Dziś trudno to zrozumieć, ale w gazetach z tamtej epoki można znaleźć na ten temat sporo szczegółów.
Jak wyglądały toruńskie przeprowadzki?
"Z okazyi przeprowadzki na 1 października przypominamy, iż według miejscowych przepisów policyjnych przeprowadzka musi się rozpocząć 1 października z rana - informowała "Gazeta Toruńska " pod koniec września 1901 roku. - Mniejsze mieszkania muszą być tegoż dnia do wieczora opróżnione, większe do 3 października w południe".
No i jeszcze coś na temat przeprowadzek wiosennych, tym razem z końca mara A. D. 1902.
"Policya toruńska ogłasza, że zamiana mieszkań powinna nastąpić dnia 1 kwietnia - czytamy, - Kto się przeprowadzi, powinien policyi w trzech dniach donieść gdzie mieszka, w przeciwnym razie spotka go kara pieniężna do 30 marek".
Jak widać, przeprowadzkowa migracja była bardzo zorganizowana, podobnie jak związane z nią wyprzedaże. Niektóre artykuły były sprzedawane tylko w określonych godzinach. Jak już wspominaliśmy, bardzo istotny wpływ na godziny pracy toruńskich sklepów oraz to, co się w tych sklepach działo, miały godziny przyjazdów pociągów z Ciechocinka czy Aleksandrowa. Toruńscy kupcy starali się dopasować do klientów przybywających z Kongresówki, natomiast zagranicznym gościom bardzo zależało, aby dostać się do Torunia i tu zrobić zakupy. Na ogół spoglądaliśmy na to z toruńskiego punktu widzenia. W połowie sierpnia 1903 roku "Gazeta Toruńska" umieściła jednak przedrukowaną z "Kuriera Warszawskiego" relację jakiegoś korespondenta z Ciechocinka dotyczącą stosunków panujących w Toruniu. Jest ona skażona bardzo rzadko na łamach toruńskiego dziennika spotykanym antysemityzmem. Traktując historyczne źródła uczciwie, przytaczamy ją w całości.
Toruń oczami ciechocińskiego korespondenta
"Rozrywki stanowią tu wycieczki do Raciążka, Nieszawy, Aleksandrowa i Torunia. Te ostatnie nie dają spać naszym paniom, które wszelkiemi sposobami starają się o możność wyjazdu za granicę i poczynienia tam zakupów - czytamy w korespondencji z Ciechocinka. - Panie zapominają o tem, iż taniość nabywanych w Toruniu przedmiotów pochodzi stąd głównie, iż kupcy tamtejsi, przeważnie żydzi zniemczeni i wrogowie nasi, mają towar wybrakowany, istną tandetę. Przytem zdarza się dość często, iż nabywca 6 par pończoch trzyma w ręku każdą innej wielkości i gatunku. Przyjeżdżający do Torunia rodacy powinni uwzględniać przede wszystkiem swoich, których tam jest wielu. Co prawda trudno ich znaleźć, gdyż nie posiadają polskich szyldów, z nazwisk zaś nie można wywnioskować, gdyż są hakatyści z polskiemi nazwiskami a Polacy o nazwiskach niemieckich. Można się jednak na miejscu dowiedzieć u Polaków u subiektów lub ekspedientek polskich. Byłoby pożądane, aby kupcy i rzemieślnicy polscy wydali listę z adresami swojemi i rozdawali je przyjeżdżającym z Królestwa; uniknęłoby się przez to nieporozumień. Dziwne jest również, że ani "Gazeta Toruńska" ani księgarnia polska w Toruniu nie wydały w polskim języku przewodnika po Toruniu i okolicy. Miasto posiada przecież wiele pamiątek polskich, muzeum itp. Koleje niemieckie wydają nie tylko po zaniżonej cenie bilety do wszystkich miejscowości w państwie niemieckiem, ale również postarały się o to, iż takie bilety z terminem 45-dniowem do Torunia można nabywać w Aleksandrowie i Ciechocinku. Oprócz tego wysyłały one w święta i niedziele pociągi spacerowe z Torunia do Ciechocinka, które z obu miejscowości krańcowych wychodzą o godz. 8".
Uwaga dotycząca przewodnika jest cenna, spostrzeżenie dotyczące nazwisk ciekawe, antysemityzm sprowadził jednak autora na manowce. W toruńskiej prasie z przełomu wieków, która jak teraz odnotowywała m.in. różnego rodzaju bolączki życia codziennego, jakoś nie trafiają się reklamacje tudzież uwagi dotyczące towarów oferowanych w domach towarowych. O żadnej tandecie czy pończochach z różnych parafii, nie ma tam mowy. Argument dotyczący wrogów także wydaje się chybiony, we wszystkich domach towarowych pracowali Polacy, znajomość języka polskiego była często koniecznym warunkiem jaki musieli spełnić zatrudniani - klienci zakordonowi na ogół przecież nie znali niemieckiego. Na koniec jeszcze warto przypomnieć, że Żydem był m.in. Moritz Leiser, twórca i właściciel największego domu towarowego w Toruniu. Pracodawcą był bardzo dobrym, wszak w latach 30., gdy przed sklepem na Rynku Staromiejskim pikietę zorganizowała młodzież o poglądach bardzo bliskich tym rozkwitającym wtedy w Niemczech, to właśnie pracownicy domu towarowego w prostych słowach powiedzieli, aby pikietujący sobie poszli.
Kto kupił toruński browar Wiktoria?
Kapitał płynął do Torunia z Ciechocinka i innych miejscowości położonych po drugiej stronie pobliskiej granicy między zaborami, zdarzało się również, że docierał do miasta z innych kontynentów. Tak było m.in. 120 lat temu.
"Browar Wiktorya nabył na własność piwowar F. Blust z Rio de Janeiro w Brazylii".
Krótką notkę "Gazeta Toruńska" zamieściła w połowie sierpnia A. D. 1903. Browar znajdował się przy Czerwonej Drodze i był jednym z kilku takich przedsiębiorstw, jakie działały w obrębie toruńskich fortyfikacji, obejmujących miasta Toruń i Podgórz, oraz kilka wsi, w tym ponad 10-tysięczne Mokre. W granicach twierdzy znajdował się także Rudak, gdzie 120 lat temu znajdował się punkt przeładunkowy - bo trudno to nazwać inaczej - gęsi przewożonych z Kongresówki w głąb Niemiec.
Gdzie między innymi były trzymane przepędzone przez granicę gęsi?
"Przewóz gęsi z Królestwa Polskiego jest ostatnio w Toruniu bardzo ożywiony - informowała "Gazeta Toruńska" w tym samym numerze, w którym pojawiła się wiadomość o zmianie właściciela browaru. - Tuż przy Rudaku można widzieć codziennie tysiące gęsi, które na placu karmią i przeganiają daleko. Biedne te ptaki bardzo są podróżą wycieńczone".
Trudno się dziwić. Do Berlina jeździły wtedy pociągi składające się wyłącznie z wagonów załadowanych gęsiami. Zaś przez granicę ptaki często po prostu przepędzano. Tysiącami.
Kto 120 lat temu kupił majątek Bielawy?
W sierpniu 1903 roku właściciela zmienił browar, a także pewien podtoruński folwark, który zresztą przechodził wtedy z rąk do rąk dość często.
"Majątek Bielawy pod Toruniem 3000 mórg, nabył dnia 10 sierpnia Polak p. Stefan Krause z Leszna za 210.000 marek od pana Sand, Niemca".
Ciekawe, o wcześniejszej zmianie właściciela "Gazeta Toruńska" donosiła w marcu 1902 roku. Dobra rycerskie Bielawy, również za 210 tys. marek, miał wtedy kupić zarządca Jakubowski z Brodnicy. Pan Krause z Leszna najwyraźniej miał zamiar zostać pod Toruniem na dłużej. Niebawem w lokalnej prasie pojawiło się ogłoszenie, że dom Bielawy od 1 września poszukuje gosposi, która w razie czego mogłaby również państwu coś ugotować.

Szymon Hołownia ma duże ego, większe ma tylko Lech Wałęsa
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?