MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Alarm! Wielka fala zbliża się do Torunia. Ratujcie co się da

Szymon Spandowski
Problemy mieli także właściciele łazienek wiślanych. Na górnym zdjęciu kąpielisko należące do Jacoba Dilla.
Problemy mieli także właściciele łazienek wiślanych. Na górnym zdjęciu kąpielisko należące do Jacoba Dilla. Kujawsko-Pomorska Biblioteka Cyfrowa
Lipiec 1903 roku najwyraźniej zapomniał o sezonie urlopowym czy ogórkowym. W Toruniu i na świecie działo się bardzo wiele. Umarł papież, odbyły się wybory do niemieckiego parlamentu, zaś tereny położone nad Wisłą zniknęły pod wodą.

Toruńskie CSW zaprasza na wakacyjne wycieczki tematyczne

od 16 lat

W lipcu 1903 roku rozpoczął się sezon urlopowy. W toruńskich szkołach przestały dzwonić dzwonki, "Gazeta Toruńska" pisała o tym, że urzędnicy wreszcie opuszczą duszne biura i odetchną, jednak takie luksusy wciąż są niedostępne dla ludu pracującego. Świat również najwyraźniej sezon urlopowy przegapił. Wiele się wtedy działo, oj wiele! 20 lipca, w wieku 93 lat zmarł papież Leon XIII. Był najdłużej żyjącym dostojnikiem zasiadającym na tronie Piotrowym. Opiekujący się nim lekarze w ostatnich dniach robili mu m.in. zastrzyki z kofeiny oraz kamfory.

W Cesarstwie Niemieckim odbyły się natomiast wybory parlamentarne. Poprzedzała je niezwykle ostra kampania, po wyborach emocje wcale się nie uspokoiły. Pomimo tego dla Polaków te wybory były bardzo pomyślne. Weźmiemy je jednak na warsztat jesienią, gdy i u nas będzie już po wyborach. Współcześni politycy mają swoje sposoby, nie będziemy im podpowiadać chwytów poniżej pasa stosowanych na początku XX wieku.

Z polityki do cyrku

Ze sceny politycznej płynnie przejdziemy do cyrku. Na początku lipca A. D. 1903 do Torunia zawitał cyrk Bauera. Swoje namioty rozbił na esplanadzie chełmińskiej, czyli między dzisiejszym placem ToMiTo, a Wałami gen. Sikorskiego. Przez sześć dni dawał po dwa przedstawienia dziennie: o godz. 16 i 20. Program był zmieniany, jednak jego stałym i reklamowanym elementem była karkołomna jazda konna w śmiertelnym pierścieniu. Rzeczywiście musiało to być coś. Konne akrobacje cyrk reklamował nie tylko w publikowanych na łamach prasy ogłoszeniach, ale również pocztówkach. Jedną z nich udało mi się kiedyś kupić. Została wysłana z Torunia 29 czerwca 1903 roku, zatem jest to kartka właśnie z opisywanej wizyty. To bardzo miłe uczucie, gdy wydarzenia sprzed ponad stu lat udaje się połączyć ze związaną z nimi ilustracją.

Ile kosztowały bilety do cyrku?

Przedstawienia cyrku Bauera cieszyły się dużą popularnością. Jak informowały gazety, niemal wszystkie miejsca były zajęte. Za jedno miejsce w loży trzeba było zapłacić 2 marki. Miejsce rezerwowane kosztowało 1,5 mk, zaś bilet zwykły 1 mk, drugi już jednak kosztował 75 fenigów. W niedzielę na dzieci i wojskowych bez szarży czekały bilety ulgowe.

W jaki sposób władze Golubia zamierzały ułatwić sprowadzanie mięsa?

Cyrki działy się również na granicy. Tak w każdym razie na planowane przez władze zmiany w obrocie mięsem patrzyli nasi przodkowie. Problem był poważny, poniższa informacja w ostatnich dniach czerwca i pierwszych dniach lipca 1903 roku pojawiła się w "Gazecie Toruńskiej" dwa razy.

"Dotychczas mieszkańcy Golubia i okolicy przechodzili przez granicę rosyjską, zakupywali tam mięso i przenosili przez granicę (najwyżej po 4 funty do domu, nie opłacając cła. Teraz zamierza rząd pruski dla bezpieczeństwa zdrowia każdy kawał mięsa badać - czytamy. - Stąd powstałyby koszta takie, że nie opłacałoby się golubianom zakupywać mięsa w Polsce. Jest przecież jeszcze jedna rada. Miasto zamierza wielkimi kawałami zakupywać mięso i po zbadaniu rozcinać na małe kawałki i oddawać mieszkańcom swoim. Spodziewają się, że miasto na to pozwoli".

Tyle zachodu, aby ułatwić dostęp do sprowadzanego z Królestwa Polskiego mięsa i to bez krztyny wzajemności. W 1903 roku warszawskie gazety wezwały do bojkotu niemieckich towarów. Bojkot ten odczuli m.in. przedsiębiorcy z Torunia i okolic. Pisaliśmy już wiele razy, że klienci z Kongresówki byli poważną siłą napędową lokalnego handlu. W związku z tym, że do miasta przyjeżdżali po godz. 17, sklepy w Toruniu były czynne do godz. 22. Według opublikowanego 120 lat temu raportu toruńskiej Izby Handlowej, skutki bojkotu odczuły nawet fabryki produkujące słodycze.

Co zdecydował rosyjski minister w sprawie regulacji Wisły?

W tym czasie na wysokim szczeblu toczyły się rozmowy na temat regulacji Wisły. Władze pruskie i austro-węgierskie straciły cierpliwość i starały się zmusić swoich odpowiedników w Petersburgu, aby ci wypełnili swoje zobowiązania z Kongresu Wiedeńskiego. Wisła na całym żeglownym odcinku miała być szlakiem handlowym. Była nim od galicyjskich rogatek pod Sandomierzem i od położonego niedaleko Torunia Silna. W Kongresówce natomiast brakowało nie tylko budowli regulacyjnych, ale również portów. Kilka tygodni temu wspominaliśmy, że wiosną 1903 roku do Torunia zawitał rosyjski minister komunikacji, który postanowił dokładnie przyjrzeć się rzece. Po wizytacji nakazał odpowiedzialnym za transport urzędnikom w Warszawie przygotować opracowane wcześniej plany regulacji rzeki, a później przygotować projekt kolejny. Zanim jednak te prace się zaczęły, połączone Wisłą trzy zabory musiały stawić czoła wielkiej powodzi.

Tradycyjnie zaczęło się od opadów na południu. W lipcu 1903 roku były one wyjątkowo obfite. Wisła wystąpiła z brzegów, zamieniając niżej położone dzielnice Krakowa w Wenecję. Fala powodziowa ruszyła na północ pustosząc pola i wsie. Wreszcie dotarła do Torunia.

"Niezwykły ruch panuje nad brzegiem Wisły. Liczne tłumy publiczności wylegają na most żelazny i prawy brzeg, przyglądając się królowej rzek, która swym malowniczym, a jednak groźnym w skutkach wylewem, trwoży nabrzeżnych mieszkańców - raportowała "Gazeta Toruńska" w połowie lipca 1903 roku. - Woda ciągle przybiera, a wodowskaz pokazuje już 5 metrów 32 centymetry nad zwykły poziom. Po stronie Torunia woda sięgnęła już wału wiślanego i zalała całą ulicę wiodącą obok tak dalece, że mogą po niej swobodnie kursować łódki. Właściciel parowca przewozowego zniewolony jest co chwilę budować nowe pomosty, ażeby pasażerowie mogli przejść swobodnie, bo miejsce to wokoło zalane. Tak samo niemałe kłopoty mają właściciele łazienek wiślanych, którzy baczyć muszą na wygodne przejścia dla zwolenników kąpieli, aby wstęp nie był zbyt niebezpieczny. W niżej położonych spichlerzach gorączkowo odbywa się przeładowanie towarów i zboża, które wysokim stanem wody zostało zagrożone. Tratwy z drzewem na Wiśle chronią się nad samymi brzegami i na łąkach Kępy Bazarowej. Wskutek wysokiej wody nie mogą się w miejscu utrzymać, bo gdyby je uchwycił prąd, niechybnie zostałyby porozbijane o filary żelaznego mostu. Właściciele tych tratew postarali się o ogromne liny i kotwice, ażeby nimi przymocować tratwy do brzegów. W nocy słyszano krzyki tonących flisaków rozpaczliwie wołających o ratunek".

Bardzo niebezpiecznie zrobiło się przy samym moście. Podczas wielkiej wiosennej nawałnicy woda zniszczyła nabrzeże od mostu do Bramy Mostowej. Jak już wcześniej wspominaliśmy, błyskawicznie zapadła wtedy decyzja o odbudowie. Przy moście zgromadzono wielkie zapasy kamieni, które teraz zniknęły pod wodą. Ponieważ w tym miejscu prąd był niezwykle silny pojawiły się obawy, że woda porwie te kamienie i rozrzuci po korycie.

Gdzie powinno się trzepać dywany?

Nie chcemy kończyć tak dramatycznie, zatem na do widzenia proponujemy coś z zupełnie innej beczki.

"Trzepanie dywanów daje się przykro we znaki mieszkańcom wielkich miast, a mianowicie tym, których okna wychodzą na podwórze. Po pierwsze, hałas spowodowany trzepaniem jest czasami nie do zniesienia, po drugie, tumany kurzu wydobywające się z dywanów, nie znajdują wyjścia z podwórza zabudowanego wysokiemi kamienicami, lecz pozostają w miejscu i otwartemi oknami powracają do mieszkań, sprowadzając zarodki chorób w organa oddechowe - czytamy w jednym z wydań "Gazety Toruńskiej" sprzed 120 lat. - Należałoby temu zapobiec w jakikolwiek sposób. W Wiedniu utworzyło się towarzystwo, które za stosunkowo niską cenę trzepie dywany daleko gruntowniej niż najsumienniejsza służba, gdyż posiada ono odpowiednie do trzepania dywanów przyrządy. Lecz byłby inny jeszcze środek, który dałby się przeprowadzić wszędzie bez żadnych kosztów, a złe by usunął. Otóż zamiast w podwórzu trzebaby trzepać dywany na dachach, które teraz przeważnie płasko budują. W ten sposób hałasu nie słyszanoby, a kurzawę wiatr usunąłby w jednej chwili".

W Italii na dachach budowano pralnie, przy których również suszyło się pranie. U nas jednak ten rewolucyjny projekt najwyraźniej się nie przyjął. Trzepaki były obowiązkowym elementem każdego podwórka. Służyły nie tylko do znęcania się nad dywanami, ale również były ważnym elementem rozrywkowym dla mieszkającej w okolicy młodzieży.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska