Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Święto pomysłowości i rzemiosła pomorskiego w Toruniu w 1935 roku [DUŻO ZDJĘĆ]

Szymon Spandowski
Szymon Spandowski
Paradę rzemieślników otwierali cukiernicy z ogromnym tortem. Słodkie dzieło toruńskich mistrzów mogło ważyć nawet 250 kilogramów. Przygotowanie tortu kosztowało tysiąc złotych, czyli jakieś pięć pensji nauczyciela
Paradę rzemieślników otwierali cukiernicy z ogromnym tortem. Słodkie dzieło toruńskich mistrzów mogło ważyć nawet 250 kilogramów. Przygotowanie tortu kosztowało tysiąc złotych, czyli jakieś pięć pensji nauczyciela Narodowe Archiwum Cyfrowe
Uwagę dziennikarzy obserwujących pochód rzemieślników, przykuła platforma fryzjerów. Przede wszystkim była ona jednak dowodem kunsztu brukarzy.

Po zeszłotygodniowym wypadzie na Dworzec Północny, wracamy do wielkiego święta rzemiosła pomorskiego. Jest niedziela, 23 czerwca 1935 roku. W Toruniu panuje wielkie ożywienie, na ulicach gromadzą się tłumy. Przemarsz rzemieślników z placu Świętej Katarzyny do hali wystawowej na Bydgoskim Przedmieściu, oglądało podobno 40 tysięcy osób.

„Stoimy pod trybuną, przy pomniku Kopernika. Gdzie tylko się spojrzy, same głowy. Falujące morze głów. Na balkonach, w oknach pełno ciekawych - relacjonowało „Słowo Pomorskie”. - Nawprost nas, na balkonie pierwszego piętra usadowił się operator filmowy PAT`a, który będzie filmował cały pochód dla tygodnika aktualności”.

Zegar na ratuszowej wieży wybija godz. 11.30, na Szerokiej pokazuje się czoło pochodu.

„Pierwsi jadą na koniach trębacze, ubrani w średniowieczne stroje - czytamy dalej w „Słowie”. - Za nimi sztandary cechowe. 58 sztandarów, nie były to wszystkie, bowiem w pochodzie niesiono jeszcze przeszło 20. Las sztandarów”.

Za sztandarami przetoczyły się wozy z cechmistrzami, za nimi szły natomiast same cechy. Szły, to może nie jest właściwe określenie. Każdy cech przygotował swoją mobilną ekspozycję. Platformy toczyły się powoli, jednak ich autorzy prześcigali się w pomysłowości.

„Najpierw cukiernicy - pisało „Słowo”. - Na platformie olbrzymi tort. Ponoć zużyto do niego bezmała 3000 jaj. Koszt ogólny, jak nas informują, blisko 1000 zł. Wykonali go cukiernicy toruńscy. Wyglądał imponująco”.

POLECAMY

Tak wyglądał wtedy staw, w którym poza łabędziami pływały złote rybki.

Park na Bydgoskim Przedmieściu [ARCHIWALNE ZDJĘCIA]

„Słowo Pomorskie” podało, że tort ważył ponad pięć cetnarów (czyli 250 kilogramów z okładem), natomiast w konkurencyjnym „Dniu Pomorskim” pojawiła się informacja, że dzieło toruńskich cukierników ważyło dwa i pół cetnara i zostało powitane gromkimi brawami. Reporter „Dnia” zanotował, że podobno nawet ze słynącej z wypieków Wielkiej Brytanii, tak wielkich tortów przygotować nie potrafią.

„Jeszcze oko spoglądało za cukiernikami, a ślinka z ust ciekła, gdy nadciągnęli piekarze. Zainstalowano piec do wypieku chleba, ugniatano ciasto na stolnicach, a upieczone bułki rzucano widzom” - opisywał swoje wrażenia reporter „Słowa Pomorskiego”. - Za piekarzami postępowali i jechali konno rzeźnicy, poprzedzani trzema husarzami w oryginalnych historycznych mundurach. Na wozie robiono kiełbasy, których każdy, kto był zręczny i tłoku złapał, mógł skosztować. Podobno były smaczne”.

To na pewno. Cech rzeźnicko-wędliniarski był jednym z najpotężniejszych i najstarszych w Toruniu, w 1931 roku świętował bardzo uroczyście 600-lecie istnienia. Tradycja zobowiązuje, z czego mistrzowie i czeladnicy doskonale musieli sobie zdawać sprawę. Helena Grossówna, której nikomu z naszych Czytelników przedstawiać nie trzeba, wspominała, że z Torunia do Warszawy zawsze przywoziła sobie kiełbasę, ponieważ ta stołeczna nie była taka dobra.

„Z kolei kowale kuli rozżarzone żelazo, ogień buchał z paleniska, a oni kuli i kuli. Na drugiej platformie podkuwano konia, który ciekawie spoglądał przez olbrzymią podkowę.”

Blacharze jechali z wielką wanną i piecykiem do podgrzewania wody. Ślusarze mieli ogromny klucz. Niosły go krasnoludki. Dlaczego? Ponieważ skrzat był godłem cechu. Zaraz za nimi jechali mechanicy. Na ich wozie grało radio.

Polecamy

„Jeszcze oni nie przeszli, a już ukazali się brukarze i murarze, na czele których niesiono stary, w strzępy podarty sztandar zabytkowy. Na platformie budowano nowy gmach. Co chwila kielnia zanurzała się w wapnie, co chwila cegłę przykładano do cegły. Mur rósł”.

Dekarze wieźli piękny, kryty dachówkami dach, na drugim wozie natomiast jechały rolki papy i smażyła się smoła. Członkowie następnego cechu w kolejce mieli zatem nieco piekielne towarzystwo. Na szczęście oni również byli z ogniem za pan brat, ponieważ za dekarzami szli zduni. A dalej szklarze, cech malarsko-lakierniczy, stolarze, za nimi jechała platforma cechu kołodziejskiego, potem introligatorzy z wielką księgą, siodlarze, tapicerzy z ogromną leżanką, za nimi szewcy z butami dwa razy większymi od człowieka oraz równie wielkimi narzędziami. Na następnym wozie krawcy kroili, szyli i przymierzali ubrania.

„Za krawcami postępowali fryzjerzy, niosąc grzebień i brzytwę - czytamy dalej w „Słowie Pomorskim”. - Na platformie pracowali fryzjerzy. Jeden układał barokowej damie kunsztowną fryzurę, a drugi golił swojego klienta brzytwą ogromnych rozmiarów. Platforma ta należała do najpomysłowiej i najestetyczniej urządzonych”.

Czy głównymi bohaterami tej mobilnej wystawy rzeczywiście byli fryzjerzy? Golibroda z wielką brzytwą na wozie toczącym się po ulicach Torunia... On, a szczególnie golony klient, był symbolem niezwykłego kunsztu toruńskich brukarzy.

„A potem panowie kominiarze w cylindrach - wracamy do „Słowa”. - Zbudowano na wozie dach z kominami, które czyszczono. Sadze sypały się z kominów, dym wylatywał, a coraz to z jednego komina wyłaniał się umorusany, czarny kominiarczyk”.

POLECAMY

Sroga zima 1939/1940 roku na jednym z najbardziej niezwykłych zdjęć z albumu  Kurta Grimma. Trwa odbudowa wysadzonego w powietrze mostu kolejowego, a na pierwszym planie, przez Wisłę przejeżdżają dwa konne wozy

Najdłuższa zima w Toruniu trwała niemal pięć miesięcy [RETRO...

Dalej jechał wóz z wielką kotwicą, a na końcu, na wozie zaprzężonym w konie, stał samochód, który nie mógł pojechać o własnych siłach, ponieważ był wizytówką mechaników samochodowych.

Niezwykle barwne widowisko trwało godzinę. To znaczy godzinę zajęła rzemieślnikom defilada przed trybuną na Rynku Staromiejskim. Do hali Bydgoskiem rzemieślnicy dotarli po godzinie 13.

„Taras hali zajął las barwnych sztandarów cechów i stowarzyszeń rzemieślniczych z całego Pomorza - pisało „Słowo Pomorskie. - Opodal trawniki zaroiły się mrowiem ludzkiem. Kilkutysięczny tłum uczestników zjazdu przybył tu, mimo strasznego upału, by wysłuchać uroczystościowych przemówień i być obecnym przy wręczaniu odznak i dyplomów honorowych”.

Zjazd i przemarsz był prawdziwą demonstracją potęgi pomorskiego rzemiosła. I nie chodzi tu tylko o imponujące wystawy. Relacjonujące imprezę media podkreślały, że impreza była ogromna, ludzi mrowie, a wszystko działało jak w zegarku. Trybiki tej maszyny widać chociażby w broszurce informacyjnej, wydanej nakładem Izby Rzemieślniczej.

„Wszyscy bez wyjątku uczestnicy Święta Rzemiosła zgłoszą się bezpośrednio po przybyciu do Torunia w Biurze Informacyjnem, mieszczącem się przy placu Świętej Katarzyny w Szkole Wydziałowej (3 minuty od dworca Toruń Miasto). W sobotę dnia 22 i w poniedziałek dnia 24 czerwca biuro znajduje się w Gospodzie Cechowej”.

POLECAMY

Osiedle Chrobrego, widok z 1972 roku.

Tak wyglądał Toruń w latach 70. Zobaczcie jak budowały się o...

Gospoda Cechowa znajdowała się od średniowiecza, przy ul. Sukienniczej. W biurze można było zaopatrzyć się w legitymację oraz odznakę pamiątkową. Za minimalną opłatą walizy, rowery i sztandary przyjezdni mogli zostawić w szatni mieszczącej się obok biura informacyjnego.

Przedstawiciele komitetu organizacyjnego dostali biało-czerwone opaski, porządkowi miali natomiast na ramionach szerokie białe opaski z napisem „Porządkowy”.

Święto rozpoczęło się o godz. 9 od mszy w kościele świętych Janów. Po mszy rzemieślnicy zaczęli się zbierać w okolicach placu Świętej Katarzyny. Grupa budowlana miała wyznaczą zbiórkę na ul. Jęczmiennej, spożywcza na Dąbrowskiego, metalowa na Jagiellońskiej (Dziś Gregorkiewicza), drzewna na Zygmuntowskiej, usług osobistych na Jagiellończyka, włókiennicza na Poniatowskiego, samochody i rowery stanęły na Wałach. Pochód z placu Świętej Katarzyny ruszył na znak trębaczy o godz. 11. Poszedł ul. Warszawską, Świętej Katarzyny, Królowej Jadwigi, Szeroką, św. Ducha, Kopernika, przez pl. Bankowy (dziś Rapackiego) i dalej, przez Bydgoskie Przedmieście, do hali wystawowej.

Uczestnicy zjazdu mogli korzystać ze zniżek w komunikacji miejskiej i kinoteatrach. W tym drugim przypadku zniżka polegała na tym, że na jeden bilet normalny wchodziły dwie osoby. Teatr Miejski dawał 30 procent zniżki. Restauracje i kawiarnie udzielały zniżek grupom od pięciu osób. Autorzy broszurki napisali, że ceny obiadów w Toruniu zaczynają się od 80 groszy.

To tyle na dziś. O historii toruńskich cechów, bądź cechach historii, opowiemy sobie kiedy indziej.

Warto obejrzeć: Policyjna specgrupa w Kujawsko-Pomorskiem

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści (5) - oszustwo na kartę NFZ

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska