Dzień z trzema prezydentami

Bronisław Komorowski zrezygnował z funkcji marszałka Sejmu. Pełniącym obowiązki prezydenta RP został Bogdan Borusewicz. O 18.20 funkcję tę przejął nowy marszałek Sejmu - Grzegorz Schetyna.

Tego w historii Polski jeszcze nie było. Prezydent elekt, Bronisław Komorowski, zgodnie z zapowiedziami, zrezygnował wczoraj rano z funkcji marszałka Sejmu i złożył mandat poselski. Zgodnie z konstytucją RP, funkcję pełniącego obowiązki prezydenta o godzinie 8.30 przejął po Komorowskim marszałek Senatu, Bogdan Borusewicz.

- W moim funkcjonowaniu nic się w zasadzie nie zmienia. Rano prowadziłem posiedzenie Senatu. Później przyjąłem dwóch ambasadorów, ale jako marszałek Senatu - mówił wczoraj na spotkaniu z dziennikarzami Borusewicz. - Jestem przede wszystkim marszałkiem Senatu, spełniam obowiązki prezydenta tak, jak mówi o tym konstytucja. Nie podjąłem żadnych decyzji, bo nie trzeba było ich podejmować. Nie dzieje się nic takiego, żebym musiał interweniować - dodał.

<!** reklama>Funkcję p.o. prezydenta Borusewicz pełnił do 18.20, kiedy Sejm przegłosował kandydaturę Grzegorza Schetyny na stanowisko marszałka Sejmu. Za opowiedziało się 277 posłów (prócz Platformy i PSL, Schetynę poparła też Lewica), przeciw było 121, a 16 wstrzymało się od głosu.

Tuż przed głosowaniem kandydaturę swojego partyjnego kolegi rekomendował premier Donald Tusk.

- Znam Grzegorza Schetynę od lat i w całym swoim życiu zawsze wykazywał nadzwyczajną umiejętność łączenia dwóch cech - zdolności do nieustającej rozmowy i szukania kompromisu oraz zdecydowania i twardości, gdy te rozmowy zbliżają się do finału - mówił premier. - Nieprzypadkowo jego ulubione filmy to „Gladiator” i „Shrek” - ma najlepsze cechy tych bohaterów - stwierdził.

Zanim doszło do głosowania, pytanie Grzegorzowi Schetynie zadała Anna Sobecka.

- Marszałek Sejmu stoi na straży dobrego imienia Sejmu. Co pan zrobi z niewątpliwym problemem, jakim jest poseł Janusz Palikot? - zapytała posłanka PiS, która podkreśliła, że parlamentarzysta PO wielokrotnie zachowywał się nieetycznie. - Co pan, jako marszałek, chce zrobić w tej sprawie, z jaką nie umiał poradzić sobie marszałek Komorowski.

Grzegorz Schetyna nie odpowiedział. - Nie ma takiego obowiązku - stwierdził prowadzący obrady wicemarszałek Stefan Niesiołowski.

- Chciałbym podziękować i poprosić o współpracę również tych, którzy okazali sprzeciw. Mam nadzieję, że będziemy wspólnie pracować - mówił po wyborze Schetyna. Wspomniał dwóch wicemarszałków - Krzysztofa Putrę z PiS i Jerzego Szmajdzińskiego z SLD oraz marszałka z czasów AWS, Macieja Płażyńskiego - tragicznie zmarłych pod Smoleńskiem. Podkreślił, że współpraca z nimi układała się wzorowo. Na koniec powiedział, że gdy w 2001 roku kończyła się kadencja Sejmu, wszyscy mogli powiedzieć o Płażyńskim: „Tak, to był marszałek całego Sejmu”. - Chciałbym, żeby kiedyś ktoś o mnie tak powiedział - stwierdził Schetyna.

Sejm wybrał wczoraj na wicemarszałka toruńskiego posła, Jerzego Wenderlicha. - Pełnić funkcję wicemarszałka po Jerzym Szmajdzińskim to wyzwanie wyższego rzędu. Będę chciał mu sprostać - mówił jeszcze przed wyborem Wenderlich. Poparło go 412 posłów, przeciw było 3, od głosu wstrzymało się 2. PiS jeszcze nie zdecydowało, kto obejmie funkcję po Krzysztofie Putrze.

Opinia

To jest polityk kontrowersyjny. Myślę, że aby spełniło się jego marzenie i, by powiedziano na koniec kadencji, że był marszałkiem całej izby, najpierw będzie musiał bardzo popracować nad sobą, nad stylem uprawiania polityki. Jeśli przełoży swój styl, to może być już tylko gorzej, chociaż myślałam, że już gorzej niż za marszałka Komorowskiego być nie może. Jeśli będzie stosował jednominutową demokrację, ograniczał prawa opozycji w parlamencie, nie będzie szanował naszych inicjatyw ustawodawczych i trzymał je w „zamrażarce”, to marzenie pana Grzegorza Schetyny się nie spełni. Beata Kempa (PiS) dla TVN 24