Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po 20 latach rzuciła korporację i otworzyła kawiarnię bez glutenu. Iwona Watrak z Torunia inspiruje!

Małgorzata Oberlan
Małgorzata Oberlan
Iwona Watrak po 20 latach pracy odeszła z korporacji i otworzyła w Toruniu kawiarnię bezglutenową.
Iwona Watrak po 20 latach pracy odeszła z korporacji i otworzyła w Toruniu kawiarnię bezglutenową. Grzegorz Olkowski/nadesłane
Pas! - powiedziała Iwona Watrak po dwóch dekadach pracy w "korpo". Dojrzała do zmiany, a impulsem stała się choroba córki. Miesiąc temu otworzyła w Toruniu bezglutenową kawiarnię "Swawolna". I znów ma ten błysk w oczach...

Przytulny lokal pachnący kawą, drożdżówkami, cynamonkami i brownie - to od połowy sierpnia królestwo Iwony Watrak. Kawiarnia "Swawolna" przy ul. Legionów w Toruniu to spełnienie jej marzeń o własnym biznesie. Czy odniesie sukces? Na to liczy, bo lokal po pierwsze oferuje bezglutenowe wypieki, czego w mieście brakuje. Po drugie, ciasta i ciasteczka to jej pasja. Skoro tworzy je z miłością i uczciwie, to powinny podbić podniebienia innych - także tych, którym gluten nie szkodzi.

Jak się odchodzi z korporacji po 20 latach? Myśl dojrzewa, a potem potrzebny jest pomysł i działanie

Iwona Watrak dwadzieścia lat przepracowała dla korporacji - znanej, dużej sieci handlowej. Miała dobrą posadę, kierownicze stanowisko. Dlaczego w środku życia zdecydowała się na zawodową rewolucję? Ta myśl w niej kiełkowała, dojrzewała i...

POLECAMY:

-O kiedy pamiętam, chciałam mieć własny biznes. Pomysły były różne, ale dopiero choroba córki i diagnoza: celiakia spowodowały, że podjęłam ostateczną decyzję. Postanowiłam założyć kawiarnię bezglutenową w Toruniu, bo wiedziałam, że takie miejsce jest tu po prostu potrzebne. Odejście z pracy na etacie, szczególnie po ponad 20 latach pracy w jednym miejscu, nie było łatwe i nie podjęłam tej decyzji z dnia na dzień, ale podjęłam ją przy wsparciu najbliższych i ich całkowitym zrozumieniu - opowiada pani Iwona.

Po odejściu z pracy toruniance udało się otrzymać dotację z urzędu pracy, która również była dużą pomocą przy uruchomieniu własnego biznesu. Rozkręcanie interesu tak naprawdę dopiero się zaczyna na dobre, bo "Swawolna" działa raptem miesiąc. Ale już przygotowania do jej otwarcia lekkie nie były.

-Najtrudniejsze było zdecydowanie znalezienie odpowiedniego lokalu - w dobrej lokalizacji, z witryną, spełniającego wymogi sanepidu albo takiego, który dałoby się przerobić w taki sposób, by te wymogi spełniał. Odpowiedniego miejsca szukałam przez kilka miesięcy - wspomina pani Iwona.

Nadal wiele rzeczy stanowi dla niej wyzwanie, ale nie poddaję się. Tym bardziej, że po reakcjach gości widzi, że takie miejsce jak "Swawolna" było w Toruniu potrzebne. Oprócz ciast, naleśników i gofrów lokal w ofercie ma już także drożdżowe bułki.

-W tym przypadku zainteresowanie przerosło nasze oczekiwania. Od gości słyszymy, że bułeczki są pyszne, że brakowało w mieście takiego świeżego bezglutenowego pieczywa, bezpiecznego dla osób chorych na celiakię. Tymczasem my nie jesteśmy piekarnią, a nasze moce przerobowe są ograniczone. Na razie stanęło na tym, że bułeczki można zamówić z wyprzedzeniem, a od wtorku do piątku staramy się mieć pieczywo także w wolnej sprzedaży - objaśnia z przejęciem gospodyni kawiarni.

Polecamy

Bez glutenu, a nawet bez cukru i laktozy. Czy to się uda w Toruniu? Popyt już przerasta oczekiwania

Kawiarnia działa raptem miesiąc, a Iwona Watrak znów ma ten młodzieńczy błysk w oku. Wygląda na to, że celiakia wykryta u jej córki Sary okazała się - o paradoksie! - impulsem nie tylko do życiowej rewolucji, ale i pomysłem na sukces w biznesie.

Toruniance zależało, aby kawiarnia była miejscem w 100 proc. bezglutenowym, żeby nie było ryzyka, że któreś z dań zostanie zanieczyszczone glutenem – a może do tego dojść nawet poprzez mieszanie tą samą łyżką. Chciała, aby osoby z celiakią czuły się tu bezpiecznie. -Celiakia to choroba, a nie moda czy trend. Nieprzestrzeganie diety może grozić wieloma konsekwencjami i to nie tylko bólem brzucha, lecz zaburzeniami wchłaniania, a w konsekwencji np. osteoporozą, zwiększonym ryzykiem zachorowania na raka czy problemami z zajściem w ciążę - objaśnia pani Iwona.

POLECAMY:

Zaledwie półtora tygodnia po otwarciu kawiarni właścicielce biznesu udało się uzyskać certyfikat Menu Bez Glutenu, przyznawany przez Polskie Stowarzyszenie Osób z Celiakią i na Diecie Bezglutenowej. Pracownicy kawiarni zostali przeszkoleni z zasad pracy w kuchni, obsługi klienta, doboru produktów. Kuchnia oraz zaplecze podczas audytu wypadły pozytywnie. Niektóre osoby z celiakią wybierają tylko lokale z certyfikatem, dlatego ważne było, by taki znak uzyskać.

W menu "Swawolnej" znajdują się ciasta, słodkie wypieki, są też naleśniki i pancakes. Jest też oczywiście kawa, herbata i napoje. A co jest największym hitem? Zdecydowanie cynamonki i drożdżówki. Niekiedy znikają już po dwóch godzinach. Można je zamówić z wyprzedzeniem, podobnie jak inne wypieki. Z ciast natomiast dużym powodzeniem cieszy się marchewkowe czy snickers - zdradza Iwona Watrak.

W "Swawolnej" nie dość, że wszystko jest bezglutenowe, to jeszcze niektóre ciasta są dodatkowo bez laktozy, bez cukru albo wegańskie. A to dlatego, że celiakii często towarzyszą również inne nietolerancje czy alergie. Iwona Watrak stara się jednak, aby wszystkie ciasta smakowały jak tradycyjne, domowe. I to, jak myśli, jest jej siłą. Lokal odwiedzają nie tylko osoby z celiakią, lecz także z innymi nietolerancjami, a także po prostu torunianie, którym już zasmakowały tutaj ciacha. Co ważne, wszystkie pieczone są na miejscu.

Historie z życia Mordoru wzięte, czyli odejścia z korporacji według różnych scenariuszy

Iwona Watrak na pewno może być inspiracją dla innych, szczególnie kobiet w środku swojego zawodowego życia. Co oczywiste, torunianka nie jest wyjątkiem. Przypadków odejść z "korpo" po kilkunastu czy nawet ponad dwudziestu latach pracy nie brakuje. Każdy jest inny, choć pewne prawidłowości dostrzec można.

Polecamy

Bywa scenariusz romantyczny, jak u Katarzyny z Wielkopolski, która po 17 latach "bycia korposzczurem", jak to sama opisała w mediach społecznościowych, postanowiła otworzyć agroturystykę. Pomógł jej w tym odziedziczony w spadku dom na wsi. Ciężkie czasy miała w pandemii, ale przetrwała. Teraz zapisała się na kurs pisania książek i być może kiedyś swoją historię opisze światu.

Inne scenariusze pojawiają się w historiach bohaterek, które opisuje "Głos Mordoru". To nowoczesna gazeta i portal dla "korpoludków". Pokazuje nie tylko obraz życia w polskich korporacjach, ale i sylwetki tych, którzy zdecydowali się je opuścić. Jedną z ciekawszych jest historia Ewy Stępniak. Jej odchodzenie z korpo nie było romantyczne, tylko metodyczne.

Pani Ewa była specjalistką w dziale sprzedaży reklam. -Nigdy nie myślałam, że będę tak dobrze zarabiać! Pracowałam najpierw w „Shape”, potem w „Playboyu”, a jeszcze później w „Gali”. W tej ostatniej pracowaliśmy w świetnym zespole i naprawdę był to cudowny okres w życiu zawodowym. I… właśnie wtedy zrozumiałam, że nie nadaję się do korporacji. Łapałam się na tym, że wiele decyzji przełożonych kwestionuję, że mam zupełnie inne wizje, że wkurza mnie to, że jestem tylko trybikiem w ogromnej machinie. Tęskniłam za tym, by nadawać kurs - opowiadała w wywiadzie Ewie Korska ("Ewa za sterem", Głos Mordoru. 16.12.2021 rok).

Ewa Stępniak jeszcze w trakcie pracy w korporacji prowadziła z mężem "po godzinach" klub sportowy Sporteum pod Warszawą. W Białołęce stworzyli korty tenisowe, bo tego tam brakowało. I na rzecz tego biznesy właśnie specjalistka od reklamy poszła na swoje. Innym nie chce doradzać. Podkreśla, że ma koleżanki, które na etacie w "korpo" czują się bezpiecznie i dobrze. Tym, którzy jednak sami chcą siebie być sterem i okrętem, podpowiada metodyczne przygotowania do zmiany, czyli równoległe rozkręcanie biznesu i pracę na etacie. I odejście w momencie, gdy grunt jest już jakoś przygotowany.

Polecamy nasze grupy i strony na Facebooku:

"Obserwowałam wiele osób, które właśnie w ten sposób odchodziły z korpo. Trzeba też pamiętać, że własny biznes to mnóstwo ciężkiej pracy, nerwów, niepewności. Priorytetów innych niż w pracy na etacie. Prowadzimy swój biznes od dwudziestu lat, a dopiero pięć lat temu kupiliśmy porządny samochód" - nie kryła Ewa Stępniak w wywiadzie.

Synowie i córki marnotrawne, czyli "korpomarnotrawni" wracający na etat

"Korpomarnotrawni" - taki termin media ukuły w Polsce już dobrych kilka lat temu. Dotyczy synów i córek marnotrawnych wracających na łono korporacji. Dlaczego? Powodów znów bywa tyle, ile ludzkich historii. Znów jednak pewne prawidłowości widać.

Ktoś okazuje się niezdolnym do prowadzenia samodzielnie biznesu. Wydawało mu się, że własna restauracja, pensjonat czy galeria sztuka będzie spełnieniem jego marzeń. Romantyczna wizja rozbiła się jednak potem o prozę życia: rachunki, konkurencję, konieczność maksymalnego zaangażowania czasu i pieniędzy przynajmniej na starcie.

Ktoś inny może i smykałkę do interesów ma i odpowiedzialności się nie boi, ale... postawił na złego konia. Tak było w przypadku tych, którzy rzucili "korpo" na rzecz gastronomii, fitnessu czy turystyki przed pandemią. Starym wyjadaczom w tych branżach było ciężko przetrwać, a co dopiero nowym na rynku świeżakom.

Bywa i tak, paradoksalnie, że wymorzona "praca na swoim" okazała się bardziej stresująca i wykańczająca psychofizycznie niż praca w korporacji, na która tak się narzekało. Bo biznes to jednak niepewność, hossy i bessy, nieczyste zagrywki konkurencji etc. A etat w "korpo" to jednak regularna wypłata i gwarantowany urlop. Powroty "korpomarnotrwanych" zdarzają się wcale nierzadko; nawet do tej samej firmy, z której się odchodziło...

WARTO WIEDZIEĆ. "Swawolna" w Toruniu powstała, by osoby z celiakią też mogły pysznie zjeść

W kawiarni bezglutenowej "Swawolna" przy ul. Legionow 28C/1 w Toruniu słodkości można zjeść na miejscu albo zabrać na wynos. Za ladą spotkać można nie tylko panią Iwonę, ale czasem też jej córkę Sarę - byłą dziennikarkę "Nowości".

-Gdy dowiedziałam się, że mam celiakię, w Toruniu wybór bezglutenowych miejsc był bardzo ograniczony. Certyfikat Menu Bez Glutenu posiadał tylko sklep z cukierkami na starówce i franczyzowa niecukiernia w jednej z galerii handlowych. Niektóre inne lokale oferowały bezglutenowe wypieki albo potrawy, ale nie gwarantowały, że są one bezpieczne dla osób z celiakią – często są pieczone w tym samym piecu co glutenowe, przygotowywane razem albo mogą zawierać składniki ze śladową ilością glutenu. Każdy wyjazd do większego miasta np. Poznania czy Warszawy stał się dla mnie jeszcze większą radością, bo mogłam tam iść do restauracji, kupić pieczywo – nie to, co w Toruniu - wspomina Sara Watrak.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Najlepsze atrakcje Krakowa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska