MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Morderca strzelał trzy razy

Waldemar Piórkowski
Waldemar Piórkowski
Mimo że twarz zabójcy widziało kilka osób, nadal nie wiadomo, kto ponad 10 lat temu zastrzelił toruńskiego biznesmena, 40-letniego Włodzimierza Sz. Zginął we własnym mieszkaniu.

Mimo że twarz zabójcy widziało kilka osób, nadal nie wiadomo, kto ponad 10 lat temu zastrzelił toruńskiego biznesmena, 40-letniego Włodzimierza Sz. Zginął we własnym mieszkaniu.

<!** Image 2 align=right alt="Image 26980" >Zabójcę widziała nie tylko żona zamordowanego, jego dwie córki, ale jeszcze czterej znajomi z sąsiedztwa. Mimo że sporządzony został dokładny portret pamięciowy zabójcy, który 1 stycznia 1994 roku pojawił się w mieszkaniu przy ul. Kościuszki w Toruniu, do dziś może on bez obaw pokazywać się wśród ludzi. Mężczyzna nie bał się pokazać swej twarzy. Był profesjonalistą. Okoliczności zabójstwa wskazują, że nie robił tego po raz pierwszy.

Dziwnie wyglądał ten człowiek

Włodzimierz Sz. był człowiekiem wykształconym i lubianym w towarzystwie. Po studiach założył rodzinę i otworzył prywatną firmę. Z czasem zaczął często wyjeżdżać za granicę. Kilka lat spędził w Niemczech, gdzie próbował handlować samochodami. Prowadził rozliczne interesy. Nie zawsze mu wychodziły, ale do dziś nie wiadomo, czy jego wpadki w biznesie można wiązać z zabójstwem. Już po zbrodni mówiło się w Toruniu, że przedsiębiorca miał długi sięgające wielu tysięcy dolarów.

To było zimowe, noworoczne popołudnie 1994 roku. Nic nie wskazywało, że zakończy się tragicznie. Dzień wcześniej Włodzimierz Sz. bawił się w najlepsze w toruńskiej restauracji „Zamek” na balu sylwestrowym. Przedpołudnie Nowego Roku spędził z żoną i córkami u teściów. Nie był jakoś szczególnie zdenerwowany, choć ci, którzy go znali, mówili potem, że mieli wrażenie, iż wesoły do tej pory mężczyzna był ostatnio jakby nieco bardziej zamyślony czy przygnębiony. Pożegnał się z teściami po godz. 16 i wraz z rodziną ruszył spacerem do domu przy ulicy Kościuszki.

Na jednej z osiedlowych uliczek minął ich młody mężczyzna w eleganckim, długim płaszczu i turkusowym szalu wokół szyi. Był to człowiek o krępej sylwetce, średniego wzrostu i z prostymi blond włosami. To on prawdopodobnie później zastrzelił Włodzimierza Sz.

Na ten ubiór i wygląd zwróciła uwagę 8-letnia córka Włodzimierza Sz. Jej zdaniem, było w tym coś dziwnego. Podzieliła się tą opinią z ojcem. Zrobiła to na tyle mało dyskretnie, że przechodzień obejrzał się i z uwagą przyjrzał się czteroosobowej rodzinie. Kilkanaście metrów dalej ich drogi jednak rozeszły się.

Sąsiedzi widzieli zabójcę

Około 20 minut później Włodzimierz Sz. z rodziną był już przed swoim blokiem przy ulicy Kościuszki. Przed wejściem do budynku wszyscy obejrzeli jeszcze z trawnika jak wygląda ich choinka wystawiona balkonie, po czym weszli do klatki schodowej. Włodzimierz Sz. wchodził do mieszkania na drugim piętrze sam. Żona z dziećmi zapukała jeszcze do sąsiadki z parteru, żeby złożyć jej noworoczne życzenia.

Morderca musiał czekać na swoją ofiarę, bo kobiety po kilku minutach rozmowy usłyszały potworny huk. Potem jeszcze, w krótkim odstępie, dwa podobne odgłosy. Kobieta wbiegła na górę. Drzwi były otwarte, a na łóżku leżał zakrwawiony Włodzimierz Sz.

W tym czasie prawdopodobnie morderca ukrył się na klatce schodowej piętro wyżej, ponieważ kiedy kobieta wybiegła z mieszkania, wołając o pomoc, widziała zbiegającego po schodach mężczyznę w ciemnym płaszczu w jodełkę. Jej zdaniem, była to ta sama osoba, którą kilkanaście minut wcześniej widziała na osiedlowej uliczce, a córka zastrzelonego twierdziła, że w wyglądzie mężczyzny jest coś dziwnego.

Na klatce schodowej momentalnie pojawili się zdezorientowani sąsiedzi. Również oni widzieli zabójcę. Był na tyle opanowany, że zbiegając po schodach powiedział do zszokowanych lokatorów: „Przepraszam, ale ja się spieszę”. I oni go przepuścili.

Morderca strzelał trzy razy. Z broni myśliwskiej. Dwa razy z broni trzymanej na wysokości pasa. Były to tak zwane strzały z biodra. Za każdym razem musiał przeładować broń. Trzeci raz przyłożył lufę do głowy toruńskiego przedsiębiorcy. By mieć pewność, że nie przeżyje. Z mieszkania nic nie zginęło. Była to typowa egzekucja.

Bułgarski wątek

<!** Image 3 align=right alt="Image 26981" >Policjanci szukali zabójcy lub zleceniodawcy tej zbrodni przede wszystkim wśród ludzi, z którymi Włodzimierz Sz. prowadził interesy. Nic nie udało się udowodnić. Nie wiadomo nawet, czy poznali wszystkich, z którymi się kiedyś kontaktował.

W sprawie pojawił się również tak zwany bułgarski wątek, ponieważ krótko przed zamordowaniem Włodzimierza Sz., w Warszawie został uduszony Iwanko W., mieszkaniec właśnie tego kraju. Zamieszany był podobno w handel amfetaminą. Obaj mężczyźni się znali. I tylko tyle udało się ustalić. Zabójcy Iwanko W. również nie odnaleziono. Sprawy dotyczące zabójstw przedawniają się po 30 latach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska