Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Toruń. Jak to się kiedyś po zamarzniętej Wiśle chodziło...

Szymon Spandowski
Szymon Spandowski
Kiedy Wisła znikała pod odpowiednio grubą warstwą lodu, policja wyznaczała przejście przez zamarzniętą rzekę.
Kiedy Wisła znikała pod odpowiednio grubą warstwą lodu, policja wyznaczała przejście przez zamarzniętą rzekę. Hugo Chill / Kujawsko-Pomorska Biblioteka Cyfrowa
Oficerowie toruńskiego garnizonu zrobili w 1904 roku prezent motorniczym tramwajów. Przeprowadzili między sobą zbiórkę, dzięki czemu każdy z 15 kierowników ulicznej kolei elektrycznej otrzymał na początku stycznia po 14 marek. Na tym się nie skończyło, gdyż zgodnie ze zwyczajem, pomiędzy pracowników komunikacji miejskiej został również podzielony dochód ze sprzedaży biletów w Nowy Rok.

Zobacz wideo: Pensja minimalna 2024

od 7 lat

Na początku 1904 roku zima nie zaskoczyła drogowców. Mróz był na tyle mocny, że Wisła zamarzła i w pierwszym tygodniu stycznia można było wytyczyć przejście przez rzekę. Niestety było ono czynne tylko przez kilka dni, bo później temperatura wzrosła.

"Przejście po lodzie przez Wisłę zostało znowu przez policyę zamknięte - informowała "Gazeta Toruńska" w połowie stycznia 1904 roku. - Lód ma jeszcze grubość 12-14 centymetrów, lecz pęka środkiem, a po brzegu od strony miasta lód zupełnie odpłynął".

W jaki sposób można się było kiedyś przedostać z jednego brzegu Wisły na drugi?

Jak wiadomo, ruch między oboma brzegami rzeki był w Toruniu bardzo ożywiony. Po moście kolejowo-drogowym kursowali głównie właściciele różnego rodzaju pojazdów, natomiast piesi korzystali ze statków krążących między przystaniami na obu brzegach. Statki pływały tak długo, jak na to pozwalała pogoda. Gdy rzeką zaczynała płynąć kra, spływały do Portu Zimowego, a pasażerowie musieli czekać, aż Wisła zamarznie. Lód skuwał ją praktycznie co roku. Gdy pokrywa osiągała należytą grubość, policja wytyczała przejścia. Wyznaczone one były powbijanymi w lód gałęziami dzięki czemu z przejścia można było korzystać również w nocy. Wszystko było zorganizowane, kontrolowane i starannie wyliczone. Ciekawe dane na temat komunikacyjnej wytrzymałości lodu "Gazeta Toruńska" opublikowała w 1912 roku.

Polecamy na Facebooku: Najlepsza strona o dawnym Toruniu!

„Z okazyi oków lodowych, trzymających na uwięzi naszą Wisłę, nie od rzeczy będzie wspomnieć, jaką siłę lód posiada - czytamy. - Przy grubości 10 centymetrów przejść może przez powierzchnię lodu oddział kawaleryi. Skoro lód uzyska grubość 13 centymetrów, natenczas można przetransportować oddział artyleryi. Na lodzie o 25 centymetrach grubości zgromadzić by się mogła bez narażenia wielka liczba ludzi, a gdyby lód był na 45 centymetrów gruby, to wówczas bez obawy może przejechać pociąg osobowy”.

Co się stało z mostem nad Polską Wisłą?

Poza Wisłą właściwą, była jeszcze oddzielająca Kępę Bazarową od kujawskiego brzegu Mała Wisła, zwana również Wisłą Polską. Dziś składa się głównie z błota i wciąż nie może się doczekać zapowiadanego od lat pogłębienia, na początku XX wieku odnoga była jednak na tyle szeroka i głęboka, że mogły po niej pływać parowce. Statki nie pojawiały się tam często, ale toruńska prasa kilka razy ich obecność na tych wodach odnotowała. Komunikację na tym odcinku zapewniał most, rozbierany na zimę, bądź budowany od nowa. Jak niedawno wspominaliśmy, do końca 1903 roku osobom zmierzającym z, lub do Dworca Głównego, bądź przystanku omnibusu kursującego na Podgórz, służył most zbudowany przez saperów w 1888 roku. Jego stan był jednak fatalny, w związku z czym w grudniu A. D. 1903 zapadła decyzja o jego zamknięciu i rozbiórce. W tamtych czasach władze miasta wychodziły z założenia, że zamiast zmarnować, lepiej jest zarobić, więc zamiast płacić za rozbiórkę, sfatygowany most wystawiły na sprzedaż.

"Stary most na Wiśle kupił dziś do rozebrania p. Herzberg z Torunia za 3.520 marek" - donosiła 120 lat temu "Gazeta Toruńska".

W komunikacji miejskiej w tamtych czasach obowiązywał ciekawy i miły zwyczaj. Dochód ze sprzedaży biletów w pierwszy dzień roku trafiał do pracowników pradziadka dzisiejszego Miejskiego Zakładu Komunikacji.

"Dochód zebrany w Nowy Rok na tutejszej ulicznej kolei elektrycznej rozdzielony został urzędnikom tejże kolei - czytamy w drugim numerze "Gazety" z 1904 roku. - Nadto oficerzy tutejszego garnizonu sprawili radość prowadzącym wozy kolei elektrycznej. Urządzili bowiem składkę pomiędzy sobą, która przyniosła 210 marek, z czego 15 kierowników wozów otrzymało po 14 marek gwiazdki".

Gdzie zamieszkał dyrektor Kuhr?

Podobną zbiórkę oficerowie zorganizowali także rok wcześniej. Na początku 1903 roku pracownicy toruńskiej ulicznej kolei elektrycznej wyszli na tym lepiej. Wtedy do podziału było 440 marek, zaś w roku 1904 suma ta była o 100 marek niższa. Dla porównania rektor toruńskiego gimnazjum zarabiał wtedy 4.200 – 4.800 marek rocznie, do tego otrzymywał jeszcze 500 marek dodatku mieszkaniowego. Warunki te były niezwykle atrakcyjne, więc kiedy jesienią A. D. 1903 został ogłoszony konkurs na to stanowisko, zgłosiło się ponad stu kandydatów. O tym już wspominaliśmy, teraz więc należałoby wspomnieć, kto został wybrany. Dyrektorem gimnazjum został Anton Kuhr, gabinet w gmachu przy Zaułku Prosowym zajął 5 stycznia 1904 roku. Dodatek mieszkaniowy wędrował do Karla Graua, właściciela kamienicy przy ul. św. Katarzyny 3, gdzie imć Kuhr zamieszkał.

Kto musiał składać deklaracje podatkowe?

Co miał przynieść ze sobą rozpoczynający się rok? Gazety coraz więcej miejsca poświęcały rosnącemu napięciu między Rosją i Japonią, które w każdej chwili mogło zaowocować wojną. Tego czy ona wybuchnie, w styczniu A. D. 1904 jeszcze nikt nie wiedział. Wiadomo natomiast było, że zbliża się czas zapłaty podatków, oraz rejestru rozpoczynających nową pracę służących. Podobnie jak to było z przeprowadzkami osób wynajmujących mieszkania, zmiana posady służących najwyraźniej możliwa była określonego dnia i na określonych zasadach.

"Służba musi zmienić miejsce w sobotę po Nowym Roku - pisała "Gazeta" w piątek 1 stycznia 1904 roku. - Pozamiejscowa służba sprowadzająca się dotąd, powinna swoim chlebodawcom przedłożyć swoją książeczkę służbową pod karą 5 marek w razie oporu i natychmiastowego zwolnienia z umowy. Chlebodawcy zaś muszą wystawić służbie świadectwo prowadzenia się pod zagrożeniem kary od 3 do 15 marek".

Jeśli zaś chodzi o podatki, to...

"Czas do oddawania deklaracyi dochodu w celu ułożenia podatku dochodowego rozpoczął się 5 stycznia - poinformowała "Gazeta Toruńska" dwa dni później. - Deklaracyą tę zdać musi każdy ojciec rodziny, mający dochodu co najmniej 3.000 marek, a potrzebne formularze władza już przed niejakimś czasem wysłała. Kto na czas określony i to najpóźniej do 20 bm. swych dochodów nie poda, traci przez to prawo do reklamacyi w razie za wysokiego opodatkowania. Mogą także, ale nie potrzebują zdawać podobną deklaracyą ci ojcowie rodzin, którzy mają mniej jak 3.000 marek".

Kto otrzymał złoty zegarek z rosyjskim orłem?

Chodziło rzecz jasna o dochody roczne. Swoją drogą ciekawe, co mieli zrobić ci, którzy nie byli ojcami rodzin? I czy w deklaracjach należało również wpisać wartość nagród rzeczowych? A jeśli tak, to ile mógł być wtedy wart złoty zegarek? Dość wyjątkowy, bo taki właśnie na początku 1904 roku trafił do rąk pewnego robotnika kolejowego z Podgórza.

"Werkmistrz kolejowy p. Bischoff towarzyszył przed niedawnym czasem pociągowi, którym jechał car rosyjski - czytamy w tym samym wydaniu "Gazety". - Teraz otrzymał za to p. B. od władzy rosyjskiej w nagrodę złoty zegarek, na którego kopercie znajduje się orzeł rosyjski".

Polecamy na Facebooku: Najlepsza strona o dawnym Toruniu!

Dokąd pojechał car?

Car przejeżdżał przez Toruń pod koniec września 1903 roku. Była to wizyta prywatna, car wybrał się z rodziną do Darmstadtu na ślub Alicji Battenberg, która wyszła za księcia Andrzeja, syna króla Grecji. Para doczekała się czterech córek i syna Filipa – przyszłego męża królowej Elżbiety II. Pociąg zatrzymał się na Dworcu Głównym tylko na chwilę. Car się nie pojawił, do czekających na peronie rosyjskiego wicekonsula Lowiagina, komisarza granicznego Maerckera i inspektora policji Zelza, wyszło kilku oficerów z cesarskiej świty. O tym, na czym konkretnie polegała asysta werkmistrza Bischoffa, gazety milczą.

Bardzo kiepsko 120 lat temu wypadł tradycyjny jarmark na Trzech Króli. Z gorzkich słów jakich na ten temat nie szczędziła gazeta, my jednak możemy wyciągnąć coś pozytywnego, a mianowicie informację o tym, jak jarmark był zorganizowany. Odbywał się na obu rynkach. Na Staromiejskim swoje kramy mieli piernikarze, zaś na Rynku Nowomiejskim rzemieślnicy i przekupnie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska